Jerzy Nowacki: indolencja władz podsyca teorie o zamachu
- Jest takie myślenie mafijne: nie oddamy ani pędzi, bo ktoś zacznie sypać - tak profesor Jerzy Paweł Nowacki, wdowiec po Izabeli Jarudze-Nowackiej, skomentował w Radiu ZET brak wskazania winnych za katastrofę prezydenckiego Tu-154.
10.04.2015 | aktual.: 10.04.2015 12:14
Gość Moniki Olejnik ostro skrytykował działania polskich instytucji państwowych oraz Platformy Obywatelskiej w sprawie wyjaśnienia przyczyn tragedii w Smoleńsku. Jego zdaniem fakt, że po pięciu latach nikt nie poniósł odpowiedzialności, musi zastanawiać. - Ta solidarność zbiorowa władzy, która chroni każdego z nich właściwie, budzi podejrzenia, że coś jest nie tak - powiedział profesor.
"Nic się nie zdarzyło"
Zaznaczył, że rząd po katastrofie zachował się "jakby nigdy nic się nie zdarzyło". - Ani minister obrony narodowej, ani minister spraw zagranicznych, ani nikt w Kancelarii Premiera, nie poczuł się odpowiedzialny. Takie odgórne poczucie braku odpowiedzialności poszło, podług mnie, w dół - mówił rektor Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych.
Nowacki brak dymisji Bogdana Klicha nazwał wręcz "zdumiewającym". Przypomniał również, że w 2008 roku w katastrofie samolotu CASA zginęli oficerowie Sił Powietrznych. - Nie wyciągnięto wniosków i niedługo później była katastrofa smoleńska. Za wyciąganie wniosków odpowiedzialny jest minister - podkreślił wdowiec po Izabeli Jarudze-Nowackiej. W jego opinii po katastrofie w Mirosławcu do dymisji powinien podać się także Dowódca Sił Powietrznych, Andrzej Błasik, ale obronił go przed tym prezydent Lech Kaczyński.
"Kopacz zachowała się naiwnie"
Monika Olejnik pytała też profesora Nowackiego o to, czy ma żal do Ewy Kopacz, która pięć lat temu była pojechała do Moskwy, aby pomóc identyfikować ofiary. - Jako do lekarza nie mam żalu, ale jako minister zdrowia zachowała się naiwnie i przyjęła wytłumaczenia strony rosyjskiej. O wielu rzeczach wtedy nie wiedziałem, na przykład że wszystkie sekcje zostały wykonane bez udziału polskich lekarzy. Pani minister nie powinna takich rzeczy przyjąć na wiarę, powinna protestować - stwierdził Nowacki.
Krytycznie o śledczych
Mąż Izabeli Jarugi-Nowackiej krytykował też postępowanie śledczych. Opisując korespondencję od prokuratury wyjaśniał, że w pismach śledczy zawiadamiają go, że powołano nowych biegłych lub zlecono tłumaczenia dokumentów.
- Dostajemy tylko wiadomości o działaniach czysto biurokratycznych i formalnych. Natomiast nie mam z prokuratury żadnych informacji o ustaleniach merytorycznych. Co dwa miesiące dostaję od prokuratury grubą kopertę. Jedyną rzeczą, którą można z nią zrobić, to wrzucić do kosza - stwierdził.
"Jak materiały mogą wyciekać z prokuratury wojskowej? To jest skandal"
Profesor Nowacki bezwzględnie skrytykował prokuraturę za wyciek nieznanych wcześniej stenogramów z kokpitu Tupolewa. – Dla mnie to jest rzecz skandaliczna. Jak mogą z prokuratury, w dodatku wojskowej, wyciekać materiały. To dla mnie jest nie do zrozumienia – mówił matematyk.
Dodał, że ewentualnie mógłby zrozumieć wyciek z komisji sejmowej, w której pracują cywile, ale od wojska oczekuje umiejętności dochowania tajemnicy. Zwrócił też uwagę na to, że wyciek dokumentów nastąpił na niespełna tydzień przed piątą rocznicą katastrofy.
"Indolencja władz podsyca teorie o zamachu"
Nowacki powiedział, że nie wierzy w zamach i ocenił, że „indolencja władz” wspiera tych, którzy rozpowszechniają teorie o zamachu w Smoleńsku. - Brak jasnej polityki informacyjnej rządu wzbudza podejrzenia - stwierdził.
Dodał, że choć nie wierzy w zamach, to nie wyklucza tej tezy, ponieważ prokuratura i władze nie przedstawiają dowodów wykluczających tezę o zamachu. - Rząd zostawił próżnię informacyjną. Aż się prosi, żeby opozycja tam weszła i zadawała pytania. Uważają, że aby zadawać pytania, najlepiej zająć wyraźne stanowisko i z tego punktu atakować rząd - mówił Nowacki.