Jerzy Hausner: dobro Polski to dobro SLD

Jerzy Hausner (RadioZet)

30.10.2003 | aktual.: 30.10.2003 12:24

Obraz

Gościem Radia Zet jest wicepremier Jerzy Hausner, który nam proponuje cięcia. Wita Monika Olejnik. Dzień dobry. Panie premierze, pan proponuje cięcia, a LPR chce, żeby pan się ustawił do kolejki i chce pańskiego odwołania. Jak pan sądzi, czy SLD stanie za panem murem i będzie pana broniło tak jak wczoraj broniono Krzysztofa Janika? To wydaje mi się oczywiste. A czy myśli pan, że znajdzie pan tez wśród opozycji głosy za? Mam taką nadzieję, choć do osób, które kierują poszczególnymi klubami parlamentarnymi będzie należało rozpatrzenie sprawy i podejmowanie decyzji. Czy myśli pan, że PO będzie za panem, a PiS przeciw, czy za panem? W jednym i drugim przypadku mam nadzieję, że zostanie docenione to, co robię, waga tego, co podejmuję. Także z perspektywy ugrupowań, które zamierzają aspirować do przejęcia władzy w Polsce, a sądzę, że zdają sobie sprawę liderzy tych ugrupowań, a także parlamentarzyści, że nierozwiązanie tych problemów teraz będzie oznaczało konieczność rozwiązania ich potem i to w znacznie
trudniejszych okolicznościach. Jest pan niezwykłym optymistą. Rozumiem, że wierzy pan, iż SLD będzie za, ale że PO, PiS, że PSL też za panem będzie? Mój optymizm po pierwsze wynika z mojego charakteru, ale po drugie z racjonalizowania sytuacji. Po prostu uważam, że koniec końców ludzie zachowują się rozsądnie. Czy SLD jest już przekonane do pana programu, bo jeszcze niedawno prezydium klubu kontestowało pana program cięć? Wicepremier Pol, który jest z koalicji, też kontestował pana program. Czy są już za? Ja nie pamiętam czegoś takiego, jak kontestowanie przez prezydium klubu SLD programu, który jest programem rządu i jest moim programem, a więc tym samym jest programem SLD, bo rozumiem, że SLD i UP stanowią zaplecze polityczne tego rządu. Więc jeżeli nawet konkretne osoby wypowiadały się z pewnymi wątpliwościami, to nie znaczy, że UP i SLD wypowiadały się przeciwko. Jeszcze raz podkreślam, to nie jest program autorski, to jest w tym momencie program rządowy, program SLD i Unii Pracy. Ale wicepremier Pol
miał inne zdanie. Zmienił zdanie? Wicepremier Pol jest członkiem Rady Ministrów, uczestniczył w posiedzeniu Rady, która przyjmowała plan uporządkowania i ograniczenia wydatków publicznych. Razem z całą Radą Ministrów stanął za mną i premierem Millerem wtedy, kiedy informowaliśmy o tym, że ten plan jest przyjęty i co w nim jest. Potem odbyło się posiedzenie władz UP, których uchwała mówi ogólnie o poparciu. Natomiast podnoszone są pewne kwestie, które Unia Pracy chciałaby wnikliwie rozpatrzyć, tu mają pewne wątpliwości i chcę w tej debacie uczestniczyć. Nie widzę w tym nic, co można by nazywać kontestacją. No tak, ale wątpliwości ma też SLD. To nie jest tak pięknie, jak pan mówi... A co pani nazywa w tym przypadku Sojuszem Lewicy Demokratycznej? No myślę na przykład: Jolanta Banach, członek rządu, która zapowiada, że będzie tylko do grudnia w rządzie, ponieważ uważa, że ten plan nie jest socjaldemokratyczny. Ja rozumiem, że pani minister Banach, która jest moją zastępczynią i ze mną pracuje, wypowiadała w
pewnym momencie poglądy zgłaszające wątpliwość, a nawet krytyczną ocenę. W niejednym spotkaniu uczestniczyliśmy razem. Czy to rządowym, czy to parlamentarnym, czy też spotkaniu, w którym rozmawialiśmy w układzie SLD. Pani minister miała możliwość przedstawiania uwag. Wiele z nich zostało wziętych pod uwagę, choć oczywiście nie wszystkie. Nadchodzi taki moment, kiedy podejmuje się decyzje i te decyzje obowiązują wszystkich. Musi kończyć się kontestowanie, bo w przeciwnym razie trudno mówić o ugrupowaniu politycznym, klubie parlamentarnym i lojalności. No dobrze, czyli teraz jest lojalna i jest za panem, bo już się pogubiłam? Powiadam, pani minister Banach jest moją zastępczynią. Odejdzie wtedy, kiedy będzie chciała, bądź wtedy, kiedy zachowując się nielojalnie, zmusi mnie do złożenia wniosku o dymisję. Ponieważ pani minister Banach nie zachowuje się nielojalnie, ja nie zgłaszam takiego wniosku. Natomiast jeżeli będzie chciała odejść, to oczywiście jest jej prawo. A na przykład pan Martens, który mówił, że
pana program jest dobry dla Polski, ale zabójczy dla SLD? Ja akurat uczestniczyłem w spotkaniu, w którym pan Martens wypowiadał swoje poglądy. Z dużą częścią poglądów pana Martensa sam polemizowałem. W szczególności uważałem, że opinia pana Martensa, którego zresztą cenię, to rzeczywiście bardzo ciekawa osobowość i osoba, która wnosi coś nowego do SLD. Ale bardzo krótkookresową kalkulację polityczną przeprowadzał. Mówiąc wprost pan Martens namawiał, żeby po przeprowadzeniu tego planu premier odchodził. Ja oponowałem, bo uważam, że ten plan jest planem długofalowym, bo w ogóle w polityce nie należy myśleć tylko do wyborów, bo należy myśleć dłużej. Ale z drugiej strony pan Martens wyraźnie powiedział: To trzeba zrobić i to, co zostało przeze mnie zaproponowane, należy ocenić bardzo wysoko, bo jest to słuszne. Jest to słuszne, ale czy jest dobre dla SLD. To zupełnie inne pytanie, bo jak pan doskonale wie, ten plan... Podeprę się może opinią premiera Millera, który powiedział moim zdaniem bardzo jasno,
przekonywująco i bardzo twardo: To, co dobre dla Polski, dobre dla SLD. Ja się z tym w pełni zgadzam. I czy dobre dla SLD jest to, że 86 procent badanych uważa, że nie można wydłużyć wieku emerytalnego kobiet? Tak dzisiaj uważa. Przypuszczam, że 6 lat temu, kiedy ta sprawa w ogóle została podniesiona, także wtedy, gdy ja odpowiadałem w rządzie za reformę emerytalną, stopień poparcia był jeszcze niższy. Ale mam nadzieję, że w toku rozmowy, która jest przed nami, ta opinia się będzie zmieniała. Nie twierdzę, że się uda uzyskać łatwo większość, ale nawet gdybyśmy nie przeprowadzili tego rozwiązania teraz, to jest niezwykle ważne, żeby kobiety zdały sobie sprawę, że nowy system emerytalny tak, jak jest skonstruowany i niższy wiek emerytalny oznacza bardzo jaskrawą dyskryminację. Przyszłe świadczenia kobiet będą o jedną trzecią niższe. Jeżeli godzą się z tym kobiety i w ogóle się będą z tym zgadzać, to musimy mieć świadomość, na co się godzimy. Ale czy nie wycofa się pana z żadnego punktu, który jest w pana
planie cięć? Nie, to jest złe podejście do sprawy. Jeżeli poważnie traktować debatę, a w końcu to ja ją zaproponowałem i nie z braku odwagi, a w przekonaniu, że w Polsce my zajmujemy się sprawami drugorzędnymi, natomiast nie dyskutujemy o sprawach najważniejszych. I nie ma poważnych debat, są po prostu nagonki, wzajemne wymiany oskarżeń. Jest używanie ostrych słów, a nie poszukiwanie wspólnie rozwiązań. Więc uważam, że debata jest potrzebna dla zdrowia społecznego i traktuję tę debatę w taki sposób. Kierunek działań, skala zmian, które trzeba przeprowadzić, jest oczywista. Natomiast to, czy akurat ten punkt czy inny punkt, czy tak przeprowadzony, czy trzeba zlikwidować PFRON, czy można zostawić inaczej funkcjonujący, o to na pewno nie będę kruszył kopii. Jeżeli zostaną przedstawione lepsze rozwiązania i będę widział, że naprawdę chodzi o rozwiązanie problemu, a nie uciekanie od problemu. Czyli może być tak, że jeżeli ktoś pana przekona, to zostanie fundusz alimentacyjny, jeżeli ktoś pana przekona, to
zostanie PFRON, tak? W przypadku funduszu alimentacyjnego jest trochę inaczej, dlatego że to jest w projekcie ustawy, która jest w parlamencie. Parlament jest w toku pracy, za chwilę będzie głosowanie parlamentarne, potem w Senacie. Więc jeżeli parlament to przeprowadzi, co zostało zgłoszone, zresztą przez panią minister Jolantę Banach, bo ona przygotowywała tę ustawę, ja bardzo cenię pracę pani minister w tym zakresie. Uważam, że to dobre i sprawiedliwe rozwiązanie. Bo to nie jest tak, że fundusz alimentacyjny jest likwidowany i koniec rozmowy. To oznacza, że środki z tego funduszu będą w inny sposób trafiały do tych samych ludzi. W sposób efektywniejszy i sprawiedliwszy. Więc jeżeli parlament tak postanowi, to będziemy mieli inny sposób wypłacania alimentów, ale to nie znaczy, że zginie ta funkcja państwa. Czy może pana ktoś przekonać do tego, że to, co proponuje się rolnikom, żeby płacili podatki, jest niedobre dla rolników, myślę o KRUS-ie? Mówimy o KRUS-ie czy o podatku? O KRUS-ie, przepraszam.. Gdy
chodzi o KRUS, to mam wrażenie, że tutaj zdecydowana większość obywateli uważa, że obecny system jest niesprawiedliwy, najnormalniej w świecie. Że taką samą składkę płacą rolnicy, którzy mają wyższe dochody, czasami znaczące dochody, nie chcę powiedzieć, że ta grupa rolników, która ma wyższe dochody, jest duża, ale jest. I taką samą składkę płacą ci, którzy praktycznie w ogóle prawie pieniężnych dochodów stałych nie mają. Czy to jest sprawiedliwe? Czy jest sprawiedliwy taki system, gdzie składka pobierana od rolników to 7 procent, a 93 procent dotacja? Przecież to nie jest system ubezpieczenia społecznego rolników i w przyszłości, pamiętając, że wchodzimy do Unii Europejskiej, będą dopłaty bezpośrednie i sytuacja będzie się zmieniać, taki system, który jest pozbawiony elementów rzeczywistego ubezpieczenia, daje bardzo niskie świadczenia, niemalże wszystkim, niemalże za nic. Czy jest sprawiedliwy? Jestem przekonany, że większość ludzi uważa, że nie. I że wcale nie jest dobry dla rolników. Ale opozycja i część
SLD uważa, że pan chce uderzyć w najbiedniejszą część społeczeństwa? To wynika z niezrozumienia. Ja nie mogę się zżymać na tych, którzy z niezrozumienia i z niewiedzy i z braku informacji o tym mówią. Mogę się zżymać na tych, którzy w ogóle nie potrafili przeczytać propozycji, a następnie zgłosili swoje etykiety. A zaliczam do takich osób wielu polityków, którzy są w parlamencie. W ogóle nie zadali sobie trudu zastanowienia się, dlaczego trzeba podjąć takie działania i na czym te działania polegają, z góry przyjęli etykiety. W tym także PiS, w moim głębokim przekonaniu. Wypowiedź pana Jarosława Kaczyńskiego na ten temat wynika z nie wiedzy, ale z chęci dezinformowania społeczeństwa. To mówię wyraźnie. A czy w SLD tez nie ma takich polityków, którzy przyczepiają panu etykiety? Bywają. Albo przyczepiają, a pan nie chce słyszeć? Ja mam nie najgorszy słuch. Bywają tacy politycy, także w SLD, boleję nad tym. Co pan zrobi, czy będzie pan twardzielem 13 listopada, kiedy będzie strajk generalny kolejarzy i
prawdopodobnie górników? Czy ugnie się pan przed górnikami i kolejarzami? Kolejarze żądają, żeby wpisane zostały do przyszłorocznego budżetu te pieniądze na rozwój kolei, które zostały wynegocjowane przez nich? Po pierwsze, pieniądze, o które kolejarze się upominają, a związane są z przewozami regionalnymi, są zaoferowane. I wiedzą o tym przede wszystkim marszałkowie województw, bo jeżeli regionalizacja przewozów PKP ma nastąpić, to musi to nastąpić za porozumieniem rządu z samorządami województw. Ja się spotkałem z marszałkami i przedstawicielami marszałków. Przedstawiliśmy ofertę, został powołany zespół roboczy, który po raz pierwszy się spotkał. Pracujemy nad tym rozwiązaniem. W budżecie są potrzebne ku temu środki, dodatkowe środki mamy, możemy je w każdym momencie uruchomić, gdy dojdziemy do porozumienia. Moim zdaniem w tej sprawie chodzi po prostu o to, żeby kolejarzy dobrze poinformować i powiedzieć: To, co rząd zaproponował, jest fair i spełnia to, o czym mówiono. To jest dla mnie zamknięcie tej
sprawy. To nie jest jedyny postulat. W przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie z kolejarskimi związkami zawodowymi i będziemy się starali przekonać, że wszystkie racjonalne postulaty będą zrealizowane i nie ma tu niczego zaskakującego. Wierzę więc, że nie dojdzie do tego strajku. Ale górników pan nie przekona? A co do strajku górników, to nie 13 jak słyszę, ale 17 i na razie słyszę tylko o tym, ze Solidarność ma zamiar organizować ten strajk 17 listopada i ciągle wierzę, że da się tego uniknąć. W każdym razie mnie naprawdę zależy na rozwiązywaniu problemów, a nie na wywoływaniu strajków, które nie ułatwiają, tylko komplikują. Ale nie powie pan górnikom: tak, zgadzam się, nie zamknę kopalni. Tylko powie pan: Nie zgadzam się. A dlaczego mam się zgadzać na dalszą degradację górnictwa, przede wszystkim degradację Śląska jako regionu? Przecież to nie byłoby rozsądne, gdybym się na to zgadzał tylko dlatego, że ktoś nie chce zaakceptować także z powodu swoich własnych interesów i z powodu własnych układów,
patologicznych układów tego, co rząd proponuje. A czy myśli pan, że ci górnicy, którzy są na dole, to są patologiczne, chore układy? Ja mówiłem wyraźnie o związkach zawodowych, a nie o górnikach. Ale to górnicy stracą pracę? Pani Moniko, na Boga. Przecież systematycznie mówimy, stale, żeby nikt nie zarzucił nam w tej sprawie nieprawdy. Że żaden górnik nie straci pracy. W tym przypadku propozycje związane z pakietami osłonowymi, pakietami aktywizującymi są najbardziej, najdalej idące, jak kiedykolwiek było. I nikt nie straci pracy. My oferujemy pracę w innej kopalni lub urlop górniczy górnikom. Dobrze, to panie premierze, że górnicy bardziej wierzą swoim związkom niż premierowi, który mówi, że tak naprawdę nie zostaną na bruku. Dostaną osłony, itd.? Wie pani, ja mam wrażenie, że górnicy mało komu już wierzą. Poziom niskiego zaufania, nie tylko do mnie, ale do rządu, do władzy, do państwa, jest niski i to nie jest tylko problem mój, czy rządu, to jest problem nas wszystkich. Bo trudno się komunikować i szukać
lepszych rozwiązań, jeżeli mamy tego rodzaju brak wiary wzajemnie w siebie. W dobre intencje, w uczciwość. Nikt nie wierzy, ze można być politykiem i uczciwie postępować. Więc ciężko jest dowodzić swoich racji. Z drugiej strony działacza związkowi robią wszystko, żeby informacje, które przekazujemy, do górników nie trafiały. Traktują ich, mówiąc wprost instrumentalnie jako siłę, którą używają dla gry, którą prowadzą głównie w swoich interesach, a nie interesach górniczych. I na koniec chciałam się do pana dowiedzieć, jak pan myśli, kto destabilizuje rynek walutowy? Destabilizuje rynek walutowy przede wszystkim to, w jaki sposób ocenia się ryzyko finansowe i polityczne w Polsce. Rynki finansowe, a następnie je dyskontując, chcą wywołać ubezpieczenie swojego ryzyka. Więc oczywiście wywołują to rynki finansowe, ale dlatego, że oceniają, że w Polsce ryzyko finansowe i polityczne jest coraz większe. Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)