Jej pies tonął w worku. Teraz właścicielka chce go z powrotem
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, odnalazła się właścicielka psa z Pomorza, który tonął w rzece w worku obciążonym kamieniami. Chciała, żeby schronisko wydało jej zwierzę, ale pracownicy schroniska odmówili. Wiadomo też, jak tłumaczyła się kobieta.
Była środa 14 sierpnia, gdy we wsi Klonówka niedaleko Starogardu Gdańskiego pod mostem ktoś zauważył w rzece Wierzyca poruszający się i skomlący worek. Zahaczył o wystające kamienie, więc nurt rzeki nie mógł go porwać dalej.
Na miejsce wysłano strażaków ochotników z OSP Klonówka, którzy tak potem relacjonowali to zajście: "Na miejscu ratownicy stwierdzili, że do ogona i tylnych łap zwierzęcia przywiązany był worek z kamieniami. Pieska udało się uratować, jednak czy jest jeszcze szansa dla ludzi, którzy to zrobili???" - napisano.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zwierzę trafiło do schroniska w Starogardzie Gdańskim. Otrzymało tam imię Świetlik. Okazało się, że ma bardzo poważne problemy ze zdrowiem. Nie może poruszać tylnymi łapami, w rozległych ranach gnieździły się larwy much.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sara James o debiutanckiej płycie, kulisach amerykańskiego "Mam talent!" i współpracy z Igorem Herbutem [CAŁY WYWIAD]
Schronisko założyło na niego zbiórkę, którą można znaleźć klikając w ten link. Znajduje się na niej już ponad 20 tys. zł. Potrzeba jednak dużo więcej.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Pieniądze są bardzo ważne, bo jeśli Świetlik dojdzie do siebie, najpewniej trzeba będzie z nim jeździć do Trójmiasta na rehabilitację.
Schronisko ma na utrzymaniu również wiele innych zwierząt, więc nie może wydzielić zbyt dużych, specjalnych środków na Świetlika. Obecnie na adopcję czekają tam 162 psy i 118 kotów.
Larwy mogły go zabić
- Ze Świetlikiem jest już lepiej, zaczyna stawać na nogi, jednak zawsze już będzie niepełnosprawny. Czekamy na wyniki badań tomografem. Kiedy będą, udamy się z nimi do neurologa. Okazało się, że jego łapki nie były połamane, jak zakładaliśmy wcześniej, tylko kamienie w worku spowodowały u niego uraz kręgosłupa. Przez to on przeważnie ciągnie za sobą tylne łapy. Ma w nich czucie, ale używa ich tylko czasami, wtedy chodzi jakby był pijany. Natomiast rany, w których były larwy, bardzo ładnie się goją – opisuje stan psa Aleksandra Pawlak, dyrektorka schroniska w Starogardzie Gdańskim.
Zdaniem pracowników przytuliska, Świetlik ma około 11 lat. To kundel zbliżony wyglądem do shih tzu. Poza wymienionymi problemami ze zdrowiem wszystko jest z nim w porządku. Nie wiadomo, czemu ktoś chciał go pozbawić życia. Obecnie nie można go adoptować, ponieważ musi pozostać do dyspozycji prokuratora.
Właścicielka chciała odzyskać psa
- Wczoraj były u nas dwie panie, do których należał Świetlik i one twierdzą, że tego nie zrobiły. Bardzo płakały. Twierdzą, że zniknął im trzy dni przed wyciągnięciem go z rzeki - mówi Aleksandra Pawlak. - Psa oczywiście im nie wydałam. Nie mogę stwierdzić, czy on był u nich bezpieczny.
Wiadomo już, że Świetlik wcześniej mieszkał kilka kilometrów od mostu, pod którym go wyłowiono. Policja ma już wytypowane osoby, które będzie przesłuchiwała. Nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów. Nadzór nad postępowaniem objął prokurator.
- Czynności są prowadzone pod kątem ewentualnego znęcania się nad zwierzęciem. Ustaliliśmy właścicielkę tego psa. Zbieramy materiał dowodowy - mówi nam Marcin Kunka ze starogardzkiej policji.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Kontakt: Mikolaj.Podolski@grupawp.pl