Jej ojca czciły miliony. Ona przeżyła przez niego piekło
Jej imię dla większości pozostaje nieznane, choć jej ojciec był jednym z najbardziej krwawych zbrodniarzy XX wieku i symbolem chorego kultu jednostki. Jak to się stało, że jedyna córka Józefa Stalina zdradziła komunistyczny reżim i zbiegła do Stanów Zjednoczonych w samym środku zimnej wojny?
Był 1963 rok, towarzysz Stalin nie żył od 10 lat. Jego córka z drugiego małżeństwa z Nadieżdą Alliłujewą była już dojrzałą, 37-letnią kobietą. Banalna operacja usunięcia migdałków miała właśnie odmienić jej życie. Trafiła do jednego z moskiewskich szpitali, w którym leczył się również Brajesh Singh, indyjski działacz Komunistycznej Partii Indii. Mężczyzna szybko ujął Swietłanę manierami i inteligencją, a Swietłana raz jeszcze dała ponieść się uczuciom.
Wiedziała wiele o relacjach damsko-męskich. Miała za sobą małżeństwo z synem radzieckiego polityka oraz dwójkę dzieci - Józefa i Jekaterinę - z dwóch wcześniejszych małżeństw. Związek z córką Stalina nie należał do najłatwiejszych również ze względu na osobę jej ojca. Gdy będąc nastolatką romansowała z reżyserem Aleksiejem Kaplerem, Stalin zafundował mu dziewięcioletnią zsyłkę w Workucie.
To wszystko przez miłość
Niestety stan Brajesha pogarszał się, a postępująca rozedma płuc zaczęła uniemożliwiać mu normalne funkcjonowanie. Romans trwał przez dwa lata, jednak kobieta nigdy nie otrzymała zgody na poślubienie swojego wybranka. Była córką Stalina i nawet po śmierci wodza, na jej życiowe decyzje wciąż wpływał komunistyczny aparat. Brajesh zmarł 31 października 1966 roku. W grudniu władza zezwoliła Swietłanie na podróż do Indii, w celu przekazaniu prochów rodzinie i rozsypania ich w Gangesie - świętej rzece hinduizmu.
Córka Stalina tymczasowo zamieniła Moskwę na miasto Kalakanar, położone u brzegu Gangesu w północnych Indiach. Żyła z krewnymi swojego niedoszłego męża. Zapoznała się z lokalnymi tradycjami oraz porzuciła ateizm, siłą narzucany przez Sowietów. Chciała przedłużyć trzymiesięczny pobyt w radzieckiej ambasadzie. Spotkała się z odmową. To prawdopodobnie wtedy po raz pierwszy poważnie zaczęła myśleć o ucieczce na Zachód. Za cel obrała sobie wroga numer jeden: Stany Zjednoczone. 6 marca 1967 roku przestąpiła próg amerykańskiej ambasady.
Ambasador Chester Bowles wykazał się własną inicjatywą. Zaproponował Swietłanie azyl. Alliłujewa natychmiast przystała na propozycję dyplomaty. Ojciec Narodu dbał o swoje "dzieci", ale w szczególności dbał o własną córkę. Swietłana znała biegle trzy języki obce, prócz angielskiego, także niemiecki i francuski, więc nie mogło być mowy o barierze językowej. Jedynym problemem było dostanie się do światowej stolicy zepsutego kapitalizmu. Droga wiodła przez europejskie metropolie, ponieważ Indie nie chciały narażać się Związkowi Radzieckiemu i wypuścić kobiety bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych.
Antyradziecki bestseller
Swietłana trafiła do Rzymu, ale był to jedynie punkt przesiadkowy. Ze stolicy Włoch poleciała do Szwajcarii. Tamtejszy rząd pomógł jej w uzyskaniu turystycznej wizy i zapewnił zakwaterowanie. Genewę "zwiedzała" przez sześć tygodni, by wreszcie w kwietniu 1967 roku trafić do Nowego Jorku. O ile kolejne kraje opuszczała bez rozgłosu, to jej przybycie do Stanów Zjednoczonych nie można nazwać dyskretnym.
Jeszcze tego samego dnia zwołano konferencję prasową, na której Swietłana Alliłujewa skrytykowała radziecki reżim i potępiła politykę, którą niegdyś dyktował jej ojciec. - Przyjechałam tu, by szukać możliwości wyrażenia siebie, możliwości, której zbyt długo odmawiano mi w Rosji - mówiła wtedy. Twierdziła, że przestała wierzyć w komunizm, że bez względu na to, po której stronie się stoi, można być dobrym lub złym człowiekiem. Takie słowa wymagały odwagi. Pozostawiła w Moskwie dwójkę dzieci, 17-letnią Jekaterinę i 22-letniego Józefa. Jak się później okazało, jej niespodziewany wyjazd sprawił, że dzieci odwróciły się od niej na zawsze. Swietłana uwielbiała pisać. Jednak w młodości zamiast zajmować się literaturą, pracowała jako nauczycielka historii i myśli politycznej. Ten kierunek wybrał za nią ojciec, który, delikatnie mówiąc, nie przepadał za artystowskimi pasjami swojej najmłodszej pociechy. Nie marząc o literackiej karierze, pisała więc do szuflady. Tak stworzyła "Dwadzieścia listów do przyjaciela",
szczery zapis wspomnień ze Związku Radzieckiego. Książka powstała w 1963 roku, na półce przeleżała cztery lata, by po ucieczce do Stanów Zjednoczonych, przynieść Swietłanie milionowe zyski. Nie obyło się bez międzynarodowego skandalu. Zimna wojna trwała w najlepsze, a literacka próba córki samego Stalina mogła stać się w niej poważnym orężem
Sowieci robili wszystko, by nie dopuścić do publikacji. Jak pisał Gustaw Herling-Grudziński we wstępie do polskiego, emigracyjnego wydania, radziecki manewr był "oparty na subtelnościach prawnych". Na krótko przed publikacją "głównego", anglojęzycznego nakładu, ZSRR wypuścił na zachodni rynek rosyjskojęzyczną wersję "Listów". Szaleństwo? Na pewno takie, w którym była metoda. Obcy język i minimalny nakład sprawił, że o książce usłyszeli nieliczni. Miało to wystarczyć do rejestracji praw autorskich i tym samym pokrzyżowania planów wydawniczych. Nie wystarczyło. Mimo usilnych starań reżimu, książka - po angielsku i w wielkim nakładzie - podbiła rynek.
Jaki był ojciec?
Wielu recenzentów podkreślało, że o ile Swietłana w swoich "Listach" krytykuje komunistyczny system jako całość, to już swojego ojca traktuje ulgowo. Pisarz Arthur Koestler w "The Sunday Times" posunął się wręcz do stwierdzenia, że "Swietłana znalazła sobie kozła ofiarnego dla grzechów swego ojca". Mówiąc o koźle, miał na myśli Ławrientija Berię. Szef NKWD był przedstawiany jako ten, który w pierwszej kolejności odpowiadał za zbrodnie systemu i wymuszanie zeznań w katowniach, o czym Stalin miał według Swietłany nic nie wiedzieć.
Zobacz zdjęcia: Główni aktorzy czerwonego terroru
Córka usprawiedliwiała go również na spotkaniach autorskich. W rozmowie dziennikarzami stwierdziła, że "ojciec nigdy nie był wcieleniem zła". - Był wplątany w wielkie ruchy, w wielkie wydarzenia, w wielkie walki polityczne, które dały mu władzę i może ta zła władza pokonała dobro w naszej rodzinie - tłumaczyła pokrętnie.
Z czasem jej stosunek do ojca stał się bardziej krytyczny i emocjonalny. Pod koniec życia już bez ogródek mówiła o nim jak o człowieku, który faktycznie zrujnował jej życie. - Był bardzo prostym człowiekiem. Wyjątkowo nieuprzejmym i wyjątkowo okrutnym - mówiła w 2010 roku w wywiadzie dla "Wisconsin State Journal". - Nie było w nim nic skomplikowanego. Kochał mnie, chciał żebym przy nim była i została wykształconą marksistką - opowiadała w tej samej rozmowie. Obca czy nasza?
Zarobiła miliony i została znienawidzona przez Związek Radziecki. Aleksiej Kosygin , premier Związku Radzieckiego nazywał ją "moralnie niestabilną" lub po prostu "chorą". Ona nic nie robiła sobie z krytyki rosyjskich władz i zaczęła śnić swój amerykański sen. Już w 1970 roku poślubiła wziętego architekta Williama Wesley'a Petersa. Tak Swietłana Alliłujewa została Laną Peters. To nie było nudne małżeństwo z amerykańskich przedmieść. Para pobrała się już po paru tygodniach od pierwszego spotkania, za namową mistyczki. Po trzech latach po związku, pozostał tylko jego owoc, córka Olga.
W jednym z wywiadów przyznała, że ludzie zawsze mieli z nią problem. Nie potrafili jej jednoznacznie zaszufladkować. Dla Sowietów była zdrajczynią, a dla Amerykanów nigdy nie była dostatecznie amerykańska. Sama podkreślała, że była "pomiędzy" i właśnie tym wzbudzała podejrzenia zarówno w kraju swojej młodości, jak i w nowej ojczyźnie, która podarowała jej obywatelstwo.
Być może ze względu na nieufność i specyficzny stan zawieszenia postanowiła opuścić Stany Zjednoczone. Wraz z nastoletnią córką wyjechała do Wielkiej Brytanii w 1982 roku. Zamieszkały w Cambridge, ale nie zabawiły tam długo. Już w 1984 roku Swietłana ogłosiła, że wraca do... Związku Radzieckiego. Władze partyjne udzieliły jej rozgrzeszenia, a ona oficjalnie ogłosiła, że żyjąc za granicą nigdy nie była prawdziwie szczęśliwa.
Jak każdy z jej romansów, również i ten nie trwał długo. Po dwóch latach chciała opuścić ZSRR, dostała zgodę władz na wyjazd i znów znalazła się w Stanach Zjednoczonych. Nie wiadomo, co spowodowało nagły zwrot, ale podejrzewa się, że Swietłana zdecydowała się na ten krok po tym, jak Jekaterina i Józef nie chcieli utrzymywać z nią kontaktu.
Spokojna starość
Całe życie była "córką Stalina", tam gdzie się pojawiała, wzbudzała zainteresowanie. Dlatego, gdy w wieku 60 lat wróciła do Stanów Zjednoczonych, postanowiła ukryć się na dobre. Przeprowadzała się w coraz to nowe miejsca, pomieszkiwała w Wielkiej Brytanii. Jej córka zmieniła tożsamość i rozpoczęła nowe życie w Oregonie. - Zawsze będę politycznym więźniem z powodu nazwiska mojego ojca - powiedziała w jednym z wywiadów. Nie myliła się. "Zwykłe" życie niejednokrotnie było zakłócane przez ciekawskich dziennikarzy, którym z reguły odmawiała wywiadów.
Ostatnie lata spędziła w Wisconsin , w domu opieki. Zajmowała skromny pokoik, wypełniony zdjęciami ukochanej Olgi. Wieczory spędzała rozmawiając z nią przez telefon. Zmarła 22 listopada bieżącego roku z w wyniku komplikacji związanych z rakiem jelit. Miała 85 lat.
Adam Parfieniuk, Wirtualna Polska