Jedziemy do Polski

"Dlaczego chcecie mnie wysyłać na Maderę, skoro w Polsce jest tyle pięknych miejsc. Polak powinien odpoczywać i kurować się w Polsce, bo cudzoziemcom daje odczuć, że nie ceni własnego kraju" - buntował się marszałek Józef Piłsudski, gdy lekarze zalecali mu wyjazd na wypoczynek i leczenie na portugalską wyspę. Wydarzenie to relacjonował później płk Marcin Woyczyński, lekarz marszałka. Ostatecznie nękany przez medyków Piłsudski zamieszkał na trzy miesiące (od grudnia 1930 r. do marca 1931 r.) w willi Quinta Bettencourt na Maderze. Gdy wrócił, stwierdził, że Madera nie tylko wypada blado przy jego ukochanych Druskiennikach, gdzie przez lata brał kąpiele w tamtejszych wodach mineralnych (obecnie Druskienniki należą do Litwy), ale i przy Jastrzębiej Górze czy Zakopanem, gdzie też chętnie bywał.

30.06.2003 | aktual.: 30.06.2003 08:35

Elity II Rzeczypospolitej Polskiej uznawały spędzanie wakacji w Polsce za patriotyczną i obywatelską powinność.

Podobnie jak mężowie stanu i artyści II RP zaczynają postępować znane osobistości III RP. Obcokrajowcy nie przyjadą do Polski, jeśli sami Polacy nie odkryją na nowo własnego kraju. Tak jak były prezydent Lech Wałęsa, który upodobał sobie nadmorskie Dębki, oraz obecny prezydent Aleksander Kwaśniewski, który najczęściej odpoczywa w Juracie. Jak były premier Jerzy Buzek żeglujący podczas urlopów po mazurskich jeziorach. Jak poseł PO Jan Maria Rokita wybierający bieszczadzką Zatwarnicę. Jak aktorka Beata Tyszkiewicz od zawsze wypoczywająca w Sudetach. Jak prezenter Krzysztof Ibisz wybierający mazurskie Gałkowo.

Wakacje, czyli służba państwowa

Prezydent Ignacy Mościcki, który wakacje spędzał najchętniej w Gdyni Orłowie, Jastrzębiej Górze, Juracie, Spale i Ciechocinku, twierdził, że urzędnik państwowy jest zawsze na służbie, a częścią tej służby jest promowanie wszystkiego, co polskie. Poprzednik Mościckiego, prezydent Stanisław Wojciechowski, latem prawie zawsze odpoczywał w Spale. Trudno znaleźć znanego polityka II RP, który wyjeżdżałby na wakacje poza Polskę. Za politykami i wyższymi oficerami ciągnęli znani aktorzy, pisarze, malarze i artyści kabaretowi. Największe przedwojenne gwiazdy, na przykład Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Loda Halama, Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza czy Ludwik Sempoliński, urlopy spędzały w Zakopanem, Krynicy, Nałęczowie, Kazimierzu Dolnym, Ciechocinku, Gdyni, Juracie bądź Jastrzębiej Górze.

Na Helu czy w Jastarni urlopowicze spacerowali śladami Marii Skłodowskiej-Curie, Henryka Sienkiewicza, Wojciecha Kossaka, Stanisława Przybyszewskiego czy Magdaleny Samozwaniec. Do Zakopanego jeździli często dlatego, że mieszkał tam Witkacy i można było spotkać innych słynnych gości, m.in. pisarzy Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza czy Tadeusza Dołęgę-Mostowicza, poetów Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego, krytyka Karola Irzykowskiego, matematyka i malarza Leona Chwistka czy aktorkę Irenę Solską. Obecność najwybitniejszych osobistości polskiej kultury, sztuki, nauki i polityki sprawiła, że tysiące Polaków jeździły do miejsc, w których można było wypić kawę w kawiarni, gdzie na serwetkach pisał wiersze pijany Konstanty Ildefons Gałczyński, lub otrzeć się na ulicy o "demona Tatr", jak Witkacego nazywał Antoni Słonimski. Do Krynicy jeździło się po to, by na deskach tamtejszego teatru obejrzeć Irenę Solską, Lodę Halamę czy Ludwika Solskiego. Ale przede wszystkim dla Jana Kiepury, który
osobiście lub z plakatów zachęcał odwiedzających Krynicę do wykupywania wczasów w swoim domu turystycznym Patria. W Ciechocinku można było spotkać z kolei aktorkę Mirę Zimińską czy pisarza i dziennikarza Melchiora Wańkowicza.

Dobre, bo polskie

Gdy w Dębkach zaczął bywać Lech Wałęsa z rodziną, wkrótce zaczęli tam przyjeżdżać aktorzy Anna Nehrebecka, Marian Opania, Andrzej Zaorski, Maciej Zembaty. Za nimi do Dębek zaczęli jeździć przeciętni Polacy. Dzięki temu powstały tam hotele, wiejską drogę wyłożono kostką, poprowadzono kanalizację. - Dębki odniosły sukces. Mamy ponad tysiąc miejsc noclegowych, a tylko 154 stałych mieszkańców - mówi sołtys Krzysztof Opszyński.

Gdy osiem lat temu rozpoczynał się Wakacyjny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, burmistrzowie innych miast nie wierzyli, że może powstać snobizm na spędzanie tam wakacji. - Dziś inne miasta zazdroszczą nam tego pomysłu. Co roku można spotkać u nas najsławniejszych polskich artystów, dlatego przyjeżdżają też ich wielbiciele. Wielu ludzie przyjeżdża także poza sezonem. W maju tego roku mieliśmy o 20 proc. więcej gości niż rok temu - mówi Bogumiła Bajek, która odpowiada za promocję Międzyzdrojów.

Andrzej Kropiwnicki
Rafał Geremek
Współpraca:
Piotr Krzyżanowski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)