Jeden z "układu warszawskiego" - ścigany - zatrzymany
Bogdan Tyszkiewicz, jedna z czołowych
postaci tzw. "układu warszawskiego", były szef rady gminy Centrum,
został aresztowany. W tak nieoczekiwany sposób zakończyła się jego
wizyta w Centralnym Biurze Śledczym - pisze "Gazeta Wyborcza".
01.10.2004 | aktual.: 01.10.2004 06:01
Scenariusz zatrzymania był sensacyjny. W ubiegłym tygodniu CBŚ wezwało Bogdana Tyszkiewicza na przesłuchanie w toczącym się śledztwie dotyczącym interesów ekonomicznych "Pruszkowa". Prokurator chce się dobrać do majątków bossów mafii. Oficer Centralnego Biura Śledczego rutynowo sprawdził, czy ktoś - sąd, prokuratura, policja - nie poszukuje Tyszkiewicza do innej sprawy. I bingo! Za byłym radnym jeden z warszawskich sądów wystawił list gończy, bo nie przychodził na rozprawy.
Zamożny kupiec i sędzia hokejowy Bogdan Tyszkiewicz wystartował z listy UW m.in. dzięki Pawłowi Piskorskiemu, ówczesnemu liderowi kampanii samorządowej. Miejscem debiutu była zasobna gmina Centrum. Piskorski oddał mu jedno z kluczowych stanowisk - szefa rady gminy. Tyszkiewicz był też w gronie negocjatorów układu SLD- UW. Ta koalicja po latach zyskała złośliwy przydomek "układu warszawskiego". W 1998 r. Tyszkiewicz przeszedł do AWS, co wzbudziło oburzenie jego politycznych partnerów z UW. Paweł Piskorski nazwał go wręcz "zdrajcą". Pod sztandarami Akcji Tyszkiewicz próbował walczyć o posadę prezydenta stolicy.
Wiosną 2000 r. pijany i z rewolwerem Magnum pod pachą przechadzał się po Kępie Potockiej. Spacer zakończył w komisariacie. Tam wyszło na jaw, że radny nie miał pozwolenia na broń. Skandal zbiegł się z pogłoskami o jego związkach z mafią pruszkowską. Sam Tyszkiewicz temu zaprzeczał. Tłumaczył, że plotki rozpuszczają ludzie zazdrośni o sukces. Inaczej twierdzi Jarosław S. "Masa" - gangster, dzięki któremu udało się rozbić "Pruszków". Tych związków Tyszkiewiczowi trudno się teraz wyprzeć, nie tylko dlatego, że świadczy w procesie przeciwko gangsterom ale to właśnie w jego knajpach bawili się przestępcy.