Jasny mrok
Mroczny Wyspiański w świetnej inscenizacji Jerzego Stuhra.
10.03.2008 | aktual.: 10.03.2008 11:04
Niesamowite rzeczy dzieją się w krakowskiej szkole teatralnej. Po ciekawym eksperymencie Miśkiewicza z Brechtem teraz rektor Stuhr daje lekcję czytania Wyspiańskiego. W swojej demonstracyjnie nienowoczesnej inscenizacji zachowuje melodię frazy „Sędziów”, wmyśla się w odnalezione w dramacie sytuacje, maluje sceniczne obrazy w postrzępionych nikłym blaskiem latarni ciemnościach, jakby kopiował de La Toura. Dłubie w psychologii i detalach. Oto Samuel (Wiktor Loga-Starczewski) zamyka pośpiesznie drzwi na klucz za bijącymi się Natanem i Urlopnikiem, żeby jego delikatny syn Joas niczego nie zobaczył; niech zło zostanie po tamtej stronie. Oto przez chwilę w karczmie raczy się gorzałką ksiądz z pobliskiej parafii, oto zastrachane dziewczyny prowadzone przez Natana do miasta nawet nie tkną postawionego przed nimi piwa, bo nie wierzą, że jest darmowe. Zbrodnia u Stuhra zdarza się w mroku nocy, w długich ciemnościach, kiedy Bóg śpi. Ale starotestamentowa odpłata za śmierć Jewdochy, za pychę i kłamstwo dokona się już
za dnia. Stuhr zapala światła na widowni tak nagłe i tak silne, że aż bolą oczy. Znika tajemnica, lepka nierzeczywistość wieczorowych knowań. Jest konkretny trup, kula, podejrzani. I najważniejszy świadek – Joas. I prawda wyznania, która go zabije.
Kreacje obsadzonych na zmianę Olgi Szostak i Klary Bielawki udowadniają, że stara tradycja teatralna- grania dzieci i niedorostków przez młode dziewczyny ma swój ukryty sens.
Androginiczny chłopiec-prorok jest tu najbliżej jakiegoś niepojętego, nadwrażliwego Boga skrytego za maską okrutnego Sędziego z Biblii. Nie mam wątpliwości, że to jak dotąd najlepszy spektakl Jerzego Stuhra. Powinien go na długo zachować w repertuarze szkolnego teatru. Albo powtórzyć na innej scenie. Natychmiast.
Łukasz Drewniak
+++++
„Sędziowie” Stanisława Wyspiańskiego, reż. Jerzy Stuhr, scenografia Jurina Jur, Teatr PWST w Krakowie