Jaruzelski: nic nie wiem o planach procesu wobec "Delegata"
Generał Wojciech Jaruzelski powiedział, że nie pamięta by "Delegatowi" chciano wytoczyć w 1982 r. pokazowy proces. Podkreślił też, że nie interesował się tajnymi współpracownikami SB i pseudonim "Delegat" nic mu nie mówi.
Sobotnie "Życie Warszawy" napisało, że w 1982 r. gen. Jaruzelski chciał wytoczyć pokazowy proces człowiekowi, który figurował w aktach bezpieki jako "Delegat". Gazeta, powołując się na dokumenty znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej, napisała, że była to osoba duchowna, a władze partyjne w pierwszych miesiącach stanu wojennego chciały zorganizować proces pokazowy właśnie jednemu ze znanych księży - co miało być dowodem na to, że część kleru "przyjmuje postawę antypaństwową".
Wybór padł właśnie na osobę, która figurowała w aktach bezpieki jako kontakt operacyjny "Delegat". Planom kierownictwa partii sprzeciwiła się jednak gdańska SB, która uznała "Delegata" za zbyt cenne źródło - dodaje dziennik.
Absolutnie nie pamiętam takiej sytuacji. Minęło tyle lat, natłok wydarzeń które nastąpiły później, mój dzisiejszy wiek. Nie pamiętam, musiałbym porozmawiać z moimi ówczesnymi współpracownikami, z ludźmi z ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, sprawiedliwości, czy była taka sprawa - powiedział.
Ocenił jednak, że ówczesne kontakty władz partyjnych z Kościołem były bardzo dobre. Pojawiały się problemy, które wiązały się z działalnością polityczną niektórych księży, na co zwracaliśmy uwagę Kościołowi - do nich należał m.in. ksiądz Henryk Jankowski. Ale to były rozmowy prowadzone z Episkopatem w tym kierunku, by zwrócił uwagę tym księżom na zaniechanie działalności politycznej" - podkreślił Jaruzelski.
Pytany czy podejrzewa lub wie, kto mógł być "Delegatem", powiedział, że takie informacje do niego nie docierały i że nie interesował się tajnymi współpracownikami SB.
To była rola określonych organów, ja byłem na tym szczeblu, do którego docierały syntezy dotyczące działalności niektórych księży, ale nie na zasadzie wskazania palcem, że ktoś z nich jest tajnym współpracownikiem. Nie jest mi osobiście znany żaden przypadek, żadne nazwisko księdza, który miałby być tajnym współpracownikiem, choć niewątpliwie tacy byli - dodał generał.
"Życie Warszawy" napisało, że wszystko wskazuje na to, iż "Delegat" był wcześniej agentem o pseudonimie "Libella".