Trwa ładowanie...
d2hocj3
16-08-2005 19:45

Jarucka: przesłuchanie w ABW w związku ze starymi szyfrogramami

Anna Jarucka zeznała podczas wtorkowego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że jej przesłuchanie i przeszukanie w jej mieszkaniu w styczniu 2005 r. przez ABW miało związek z dwoma starymi, poufnymi szyfrogramami, które znalazła na swoim biurku w kopercie.

d2hocj3
d2hocj3

PAP otrzymała stenogram z jej zeznaniami złożonymi na zamkniętym posiedzeniu komisji. Zeznania nie są tajne. Posłowie zdecydowali o zamkniętym przesłuchaniu jedynie ze względu na stan jej zdrowia.

Jarucka zeznała przed komisją, że otworzyła kopertę, znalazła w niej "stare, sprzed roku" szyfrogramy oznaczone jako poufne. Odniosła je do właściciela dokumentów - Departamentu Systemu Informacji MSZ, w którym była wcześniej wicedyrektorem.

Następnego dnia - 25 stycznia 2005 r. - została wezwana na przesłuchanie do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na które poszła pomimo zwolnienia lekarskiego. Funkcjonariusze ABW przesłuchiwali ją - jak twierdzi - z tezą, że otrzymała te poufne depesze od dziennikarki z gazety "Metro", i pytali ją o nazwisko tej dziennikarki. Zeznała, że przesłuchanie to trwało 4-5 godzin i dopiero na jej prośbę zostało zaprotokołowane.

Według relacji Jaruckiej, tego samego dnia ok. 21.00 funkcjonariusze ABW przyszli do jej mieszkania, by je przeszukać. Nie mieli żadnego dokumentu, które byłoby podstawą do przeszukania, wylegitymowali się jedynie i podali, ze jest ono wykonywane na zlecenie płk. Ryszarda Bieszyńskiego (b. szef wydziału śledczego UOP). Prokuratura sześć dni później, 31 stycznia, wydała decyzję o tym przeszukaniu - podała Jarucka.

d2hocj3

Według jej relacji przeszukujący zakończyli je po odnalezieniu dokumentów dotyczących Włodzimierza Cimoszewicza i zabezpieczeniu twardego dysku i dyskietek z komputera jej męża. Jak dodała Jarucka, nie sprawdzili jej komputera, który stał na piętrze domu, w którym mieszka.

Funkcjonariusze mieli - według Jaruckiej - skontaktować się z Bieszyńskim, zapakować wszystkie znalezione dokumenty do jednej koperty, na której po zaklejeniu podpisała się Jarucka, żeby w razie czego można było poznać, że otwierano pakunek. Zapewnili ją, że koperta trafi do Cimoszewicza. W czerwcu 2005 r. przesłuchujący ją funkcjonariusz ABW miał zapewnić, że koperta trafiła bezpośrednio do Cimoszewicza. Mimo to, według informacji w mediach, dokumenty te "krążą pomiędzy MSZ a ABW" - dodała.

Jarucka poinformowała, że po zeznaniach Cimoszewicza przed komisją śledczą zadzwoniła do kolegi, który jest jego współpracownikiem, i powiedziała, że teraz już wie, po co było przeszukanie ABW w jej domu. Kolega zaproponował spotkanie w MSZ, ale następnego dnia kontakt się urwał. Sama nie podejmowała też tego tematu, do czasu gdy okazało się, że do siostry jej męża zadzwonił funkcjonariusz ABW informując, że powinna wiedzieć, że Jarucka jest podejrzewana o działalność szpiegowską.

Wtedy skontaktowała się z posłem Konstantym Miodowiczem (PO), by opowiedzieć o sprawie komisji śledczej - zeznała.

d2hocj3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2hocj3
Więcej tematów