Jarosław Kaczyński wyjaśnia, dla kogo nie będzie miejsca w PiS
W marcu zostałem wybrany na prezesa partii, a pan Paweł Poncyljusz natychmiast zaczyna to kwestionować. Jak może funkcjonować partia, która wybiera przewodniczącego miażdżącą większością głosów i zaraz zaczyna się wysyłanie go do Sulejówka? - pyta Jarosław Kaczyński w odpowiedzi na pytanie dziennikarza "Rzeczpospolitej" o to, dla kogo nie będzie miejsca w Prawie i Sprawiedliwości. - Nikogo nie wypycham, ale też nie będę prosił - dodaje Kaczyński.
Jarosław Kaczyński wspomina też o Joannie Kluzik-Rostkowskiej. - W swoim ostatnim wywiadzie próbuje usiąść okrakiem na barykadzie - mówi. - Warunkiem bycia w naszej partii jest przyjęcie normalnych reguł demokracji jako obowiązujących i postulat, że trzeba wprowadzić je w Polsce.
Na sugestię, że partyjni "liberałowie" mieli żal o to, że prezes PiS nie rozliczył Zbigniewa Ziobry z krytyki kampanii, Jarosław Kaczyński odpowiada krótko: - Ziobro działał na moje osobiste polecenie.
- Kampania prowadzona była nie najlepiej. Wybory można było wygrać, a na pewno mieć lepszy wynik - mówił Kaczyński.
Prezesa PiS pytano też o wypowiedzi Antoniego Macierewicza o katastrofie smoleńskiej. - Może czasem przesadzał, bo ilość nie zawsze przechodzi w jakość. Ale Macierewicz to instytucja. Są sprawy, do których trzeba wyjątkowej asertywności i determinacji. Był pomysł niektórych naszych kolegów, żeby stała na czele (zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy - przyp. red.) Joanna Kluzik-Rostkowska. Skoro ona się obawia powiedzieć, że jednak w Polsce istnieje odpowiedzialność moralna i polityczna, to jak można ją kierować na rzeczywiście trudny odcinek?