"Jarosław Kaczyński popełnił największy błąd"
Prawo i Sprawiedliwość powraca do "łagodnego" wizerunku z wyborów prezydenckich? Do 10 kwietnia politycy tej partii mają unikać dyskusji na temat katastrofy smoleńskiej i jej przyczyn. Wszystko po to, by udowodnić, że PiS nie jest partią jednego tematu. - Pomyłką okazało się wylansowanie Ziobry i Macierewicza na twarze PiS. Nekromarketing, brutalna retoryka zemsty i pogłębianie traumy posmoleńskiej - to wszystko postawiło PiS pod ścianą. Dobrze, że Jarosław Kaczyński dostrzegł swój błąd - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego. Stwierdza, że bardziej skuteczne dla PiS będzie mówienie o drożyźnie, rosnącej cenie chleba, niż o tragedii smoleńskiej.
17.02.2011 | aktual.: 16.03.2011 14:15
Analiza ostatnich sondaży nie przynosi krzepiących wiadomości dla PiS. Mimo kryzysu w PO, partia Jarosława Kaczyńskiego nie zanotowała istotnego wzrostu poparcia. Za to na kłopotach Platformy zyskuje SLD i PJN. Szczególnie Sojusz zaczyna ostro deptać po piętach partii Jarosława Kaczyńskiego. To wszystko zmusiło PiS do wyciągnięcia wniosków. - Jarosław Kaczyński zrozumiał, że decydując się na zaostrzenie kursu, popełnił błąd. Wylansowanie Zbigniewa Ziobry i Antoniego Macierewicza na twarze PiS okazało się pomyłką - ocenia Maliszewski.
Eksperci wskazują też na inny problem: PiS może mieć duże trudności ze stworzeniem koalicji w przyszłym sejmie. Mówi się wręcz o nim jako o partii, która ma zerową zdolność koalicyjną. Pod tym względem partii Jarosława Kaczyńskiego wyrasta coraz poważniejszy konkurent w postaci PJN. Szczególnie, gdyby ugrupowanie Kluzik-Rostkowskiej weszła w koalicję z PO.
Receptą na poprawę notowań zarówno wśród wyborców, jak i potencjalnych koalicjantów ma być powrót do strategii prezydenckiej. Przed wyborami parlamentarnymi politycy PiS będą unikać debat o katastrofie smoleńskiej. Zamiast tego PiS skupi się na organizowaniu ogólnopolskich konferencji panelowych poświęconych problemom społecznym. - Takie "wyciszenie" to dobry ruch. Zerwanie łatki partii, której chodzi wyłącznie o zemstę za śmierć Lecha Kaczyńskiego, nie zniechęci do PiS żelaznego elektoratu, a może zachęcić do głosowania na tę partię, tych którzy krytycznie spoglądali na nadmierne eksploatowanie tematu smoleńskiego - uważa Marcin Rafałowicz, politolog z Instytutu Badań i Analiz Politologicznych.
Przejawem wdrażania nowej strategii była emisja spotu PiS "Donaldinio opustoszy Ci lodówkę". Animowany filmik pt. "Zanim cuda się zaczęły, już się skończyły" przedstawia rodzinę, której lodówka - pod rządami PO - pustoszeje, znikają nawet zabawki dzieci i butelka z rąk ojca rodziny. Politycy PiS apelują zaś do marszałka sejmu o wyjęcie z "zamrażarki sejmowej" projektów ustaw o podatku od banków i dodatkach drożyźnianych. - To dobre posunięcie PiS, przejaw taktyki pod hasłem "drożyzna, głupcze!", trafnie celującej w rządzących - twierdzi Maliszewski. Bochenek chleba, który rok temu kosztował w sklepie 2,50 zł, w maju może kosztować 4-5 zł. - Drożyzna, mniej zasobne lodówki i portfele, bez względu na to, że nie jest za to odpowiedzialny rząd, sprzyja zwiększeniu poparcia dla PiS wśród wyborców najuboższych. Popieranie PiS może być dla nich wyrazem sprzeciwu wobec rządu, któremu automatycznie przypisują za to winę - dodaje.
Kaczyński sam umniejszył swoje szanse na przejęcie władzy?
Zdaniem rozmówców Wirtualnej Polski, gdyby prezes PiS trwał przy "łagodnym” wizerunku, jego partia cieszyłaby się obecnie znacznie większą popularnością wśród wyborców. Jak twierdzi Maliszewski, PiS mógłby nawet być liderem sondaży. - Kaczyński gwałtownie zmieniając linię po wyborach, opowiadając o psychotropach, popełnił największy polityczny błąd od 2007 r. (kiedy zdecydował się na przyspieszone wybory - przyp. red.). Sam zniwelował swoje szanse na przejęcie władzy. Potwierdził stereotyp makiawelisty, osoby, której nie można ufać - uważa Maliszewski. Ekspert ironizuje, że prezes PiS powinien przeprosić Joannę Kluzik-Rostkowską. - To ona miała rację, proponując subtelniejsze oblicze PiS - mówi.
Ekspert ds. marketingu sądzi, że gdyby Kaczyński posłuchał rad szefowej swojej kampanii wyborczej wciąż byłby "na fali". - Nikt by mu nie zagroził, nie doszłoby także do rozłamu w jego partii a scenę polityczną nadal po równo dzieliłyby między sobą PO i PiS - ocenia. Decydując się na zmianę strategii, PiS zmarnował doskonały wynik z kampanii prezydenckiej, poniósł klęskę w wyborach samorządowych, a w konsekwencji - umożliwił ofensywę SLD i rozłamowców, którzy stworzyli PJN.
- Skupiając się wyłącznie na Smoleńsku, PiS zaniedbał swój obowiązek bycia merytoryczną opozycją, która punktuje potknięcia rządu - zwraca z kolei uwagę Marcin Rafałowicz, politolog z Instytutu Badań i Analiz Politologicznych. Wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej jest kwestią bardzo istotną, chociażby ze względu na konieczność naprawienia tego, co w państwie działa nie tak jak powinno oraz odsunięcie urzędników, którzy źle wykonują swoją pracę, ale budowanie polityki wyłącznie na tym temacie nie jest dobre dla Polski. - Takie kwestie, jak gospodarka, sprawa emerytur czy reformy zdrowia nie mogą być spychane na dalszy plan. Rolą PiS jako największej partii opozycyjnej powinno być patrzenie rządowi na ręce, a nie organizowanie marszów z pochodniami i składanie wieńców. Oddawanie hołdu ofiarom katastrofy nie powinno być elementem gry politycznej - ocenia.
Ekspert zwraca uwagę, że PiS powinien od razu wdrożyć nową strategię "wyciszenia", zamiast ogłaszać swoje plany poprzez media. - Takie zagranie trąci sztucznością. To tak jakby prezes PiS wyszedł i ogłosił: "Od dziś łagodny i spokojny". Wyborcy mogą te deklaracje przyjąć z rezerwą, nauczeni doświadczeniem z prezydenckiej kampanii wyborczej - mówi.
PJN rośnie w siłę: stworzy koalicję z PO?
Jaka będzie przyszłość PJN? Czy zagrozi pozycji PiS? Eksperci, którzy w momencie powstawania PJN byli sceptyczni wobec szans wyborczych tej inicjatywy, dziś oceniają, że partia stać się istotnym graczem w przyszłym sejmie. - Partia Kluzik-Rostkowskiej okrzepła i powoli wrasta, staje się naturalnym elementem naszej sceny politycznej - mówi Rafałowicz. W jego ocenie w związku z tym, że wewnątrz PiS nie dzieje się ostatnio najlepiej (o czym świadczy chociażby bunt lokalnych działaczy w Kielcach, którzy nie byli chcieli zaakceptować arbitralnej decyzji władz centralnych), partia Kluzik-Rostkowskiej wciąż będzie zyskiwał nowych członków. Jak wynika z badań opinii publicznej, poparcie dla PJN oscyluje obecnie wokół 5-procentowego progu wyborczego.
Czy partia stworzy koalicję rządową z Platformą po wyborach parlamentarnych? O tym, że bierze pod uwagę takie rozwiązanie mówiła już Kluzik-Rostkowska. - Tak, jesteśmy w stanie rozmawiać o koalicji z PO - powiedziała w wywiadzie dla Agencji Reutera Kluzik-Rostkowska. Analitycy sądzą, że w zależności od tego jak poszczególne partie poradzą sobie w wyborach PO może zawrzeć koalicję również z SLD albo PSL.
W opinii Rafałowicza, PO może patrzeć przychylnie na ewentualną koalicję z PJN. - M.in. dlatego, że tę inicjatywę firmują politycy umiarkowani, którzy co prawda są "uciekinierami" z PiS, ale raczej nie specjalizowali się w obrzucaniu błotem politycznych przeciwników. Bez osobistych uraz łatwiej jest rozmawiać o współpracy w ramach koalicji. To też mogłaby być jakaś forma powrotu do koncepcji PO-PIS-u tyle, że bez Jarosława Kaczyńskiego - mówi.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska