Kaczyński "półżartem" odpowiada na aferę z Pegasusem. Brejza ripostuje, ale na serio
Pytany o wyjaśnienie sprawy włamań do telefonu Krzysztofa Brejzy (PO), Jarosław Kaczyński odpowiedział dwoma zdaniami. Jedno to "półżart" prezesa PiS, że... najlepiej mieć stary telefon. - Żartami nie da się osłabić rangi tej afery - ripostuje Krzysztof Brejza.
- Tak. Sprawdzę tę sprawę. Panowie, półżartem to mogę tylko doradzić używanie takiego telefonu, jaki mam ja. Stary, wysłużony, choć chyba może filmować, jak się naciśnie odpowiedni przycisk - tak Jarosław Kaczyński odpowiedział na pytanie dziennikarzy portalu Interia, czy wierzy w doniesienia o podsłuchiwanie Krzysztofa Brejzy i czy zamierza wyjaśnić sprawę.
W październiku na konferencji prasowej prezesa PiS wydało się, że Kaczyński korzysta z Nokii 3310. To odświeżona w 2017 roku wersja telefonu sprzed 20 lat. Nie posiada on współczesnego systemu operacyjnego, licznych aplikacji z geolokalizacją, co według ekspertów czyni telefon trudniejszym w namierzeniu współczesnymi narzędziami inwigilacyjnymi. Aparat gromadzi też mniej danych o aktywnościach użytkownika.
Krzyszof Brejza: Nie uda się żartami obniżyć rangi tej afery
"Półżart" nie przypadł do gustu Krzysztofowi Brejzie, senatorowi Platformy Obywatelskiej, którego telefon był inwigilowany w trakcie kampanii do parlamentu w 2019 roku.
Czytaj także: Afera z Pegasusem. Brejza pokazuje dokument
- Zapewne jacyś doradcy powiedzieli prezesowi, aby żartami próbować obniżyć rangę tej sprawy. Sądzę, że to się nie uda. Afera z podsłuchami rozniosła się po całym świecie, dzwoniło do mnie kilku polityków europejskich. To nie jest śmieszne, że znowu patrzą na Polskę jak na kraj Kiszczaka i Jaruzelskiego, gdzie podsłuchuje się opozycję - mówi WP senator Krzysztof Brejza.
Polityk uważa, że był inwigilowany w kluczowych momentach kampanii wyborczej, a sztab PiS mógł dzięki temu reagować z wyprzedzeniem na wyborcze akcje PO. Dodatkowo zmanipulowane SMS-y z jego telefonu zostały wykorzystane do sprowokowania doniesień na temat "afery hejterskiej Brejzy", którą obszernie relacjonowała państwowa TVP.
- Żarty nie pasują do największej afery ostatnich lat. Może Kaczyński nie chce traktować tej sprawy serio, ani jej wyjaśniać, bo o wszystkim wiedział? Zdaje sobie sprawę, że nie wygrali tych wyborów uczciwie - powiedział Krzysztof Brejza.
Dodał, że liczba inwigilowanych osób może być większa, niż znane dotychczas nazwiska. - To, co znamy, to zapewne wierzchołek góry lodowej. Wielu działaczy PO uczestniczących w kampanii, właśnie sprawdza, czy w ich telefonach są ślady włamań - dodał.
Afera z Pegasusem. Co wiemy do tej pory
Po serii publikacji agencji Associated Press opartych na raportach kanadyjskiej grupy Citizen Lab wiadomo, że Krzysztof Brejza to trzecia ofiara inwigilacji za pomocą systemu Pegasus. Poprzednio informowano o włamaniach na telefony adwokata Roman Giertych i prokurator Ewy Wrzosek.
- Intensywne tempo włamań na telefony Brejzy i Giertycha wskazuje na wyjątkowy poziom obserwacji, który rodzi pytania o nadużycia władzy - powiedział w rozmowie z AP John Scott-Railton, analityk z grupy Citizen Lab.
Przedstawiciele obozu rządzącego zaprzeczają doniesieniom AP. "Sugestie, że służby nielegalnie wykorzystują metody kontroli operacyjnej do gry politycznej, są fałszywe" - przekazał Stanisław Żaryn, rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych.