Jarosław Kaczyński: PiS będzie się domagać debaty w sejmie ws. afery podsłuchowej
PiS będzie się domagać debaty w sejmie ws. afery podsłuchowej - poinformował prezes partii Jarosław Kaczyński. Według niego w sprawie pojawiły się nowe informacje, a władza i media na ten temat milczą.
Według tygodników "Wprost" i "Do Rzeczy" podsłuchanych miało zostać 56 czołowych polityków PO, PSL i SLD. Mieli tak poinformować prokuraturę dwaj kelnerzy - Łukasz N. i Konrad L., którzy nagrywali polityków w warszawskich restauracjach.
Kaczyński przypomniał na konferencji prasowej, że we wrześniu ub. roku PiS złożył wniosek o powołanie komisji śledczej, która miałaby zająć się aferą podsłuchową, a w styczniu projekt uchwały w tej sprawie został skierowany do pierwszego czytania w sejmie. - I nic się w tej sprawie dalej nie wydarzyło - dodał. Powiedział, że afera podsłuchowa się rozwija, dochodzą "bardzo istotne i bulwersujące" informacje, tymczasem także w mediach jest w tej sprawie cisza.
- To jest stan, który pokazuje, że w Polsce jest wielka sfera ludzi, wielka część polityków, klasy politycznej, którzy są poza jakąkolwiek kontrolą, poza mechanizmami właściwymi dla państwa demokratycznego i praworządnego - mówił.
Powiedział, że PiS będzie się domagało w tej sprawie debaty w sejmie, "podjęcia wszelkich możliwych działań, aby te kwestie zostały wyjaśnione".
W ocenie Kaczyńskiego "istnieją bardzo poważne przesłanki, by sądzić, że ci, którzy rządzą, a także część opozycji, to ludzie, którzy w ogóle nie powinni w życiu publicznym uczestniczyć". Kaczyński zaznaczył, że taki stan nie może się dłużej utrzymywać. Jak mówił jest to kwestia polskiej demokracji, ekonomii, życia gospodarczego.
Podkreślił, że jest to stan, który bije w interesy polskich obywateli. - Bez dostępu do informacji tak naprawdę praw nie mają - dodał.
Prezes PiS był pytany o ocenę działań CBA w związku z pojawieniem się w mediach informacji o nowych materiałach z tzw. afery podsłuchowej, przekazywanych podczas niejawnych posiedzeń speckomisji. Skoro dane wypływają do opinii publicznej - odpowiedział Kaczyński - to "mamy do czynienia z czymś, co powinno doprowadzić do bardzo głębokich zmian politycznych w kraju".
Zdaniem Kaczyńskiego, wokół działań CBA i innych służb "powstało takie zamieszanie, taki bałagan, charakterystyczny dla tych rządów, że trudno jest cokolwiek oceniać". - Jeśli dojdziemy do władzy, to z całą pewnością opinia publiczna dowie się, jak to naprawdę było i dowie się, kto Polską rządzi, jakie są rzeczywiste relacje między ludźmi, między gospodarką, między ludźmi wielkiego biznesu a ludźmi, którzy rządzą - zapowiedział prezes PiS.
Nowe fakty ws. afery podsłuchowej
Sprawę podsłuchiwania w dwóch warszawskich restauracjach kilkudziesięciu osób, m.in. polityków, ujawnił w ub.r. tygodnik "Wprost". Jedną z nielegalnie podsłuchanych była rozmowa byłego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Obecnie Sienkiewicz jest jednym z pokrzywdzonych w śledztwie ws. afery podsłuchowej. Zarzuty prokuratura postawiła czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz pracownikom restauracji, w których dokonywano nagrań. Wśród podsłuchanych byli też m.in. Radosław Sikorski, Jacek Rostowski, Elżbieta Bieńkowska, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller.
Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" opublikowała fragmenty zeznań kelnerów Łukasza N. i Konrada L. ws. afery podsłuchowej. Z wyjaśnień pracowników warszawskich restauracji Sowa & Przyjaciele i Amber Room ma wynikać, że nielegalne nagrania ważnych osób w państwie miały obalić rząd Donalda Tuska, a sprawcy mieli dostać "nagrodę od PiS", gdy dojdzie on do władzy. Autor artykułu Wojciech Czuchnowski zastrzega jednak: "Nie wiemy, czy wszystko w tej wersji jest prawdziwe. Wiemy natomiast, że prokuratura dała jej wiarę."
Artykuły o Andrzeju Dudzie w "Newsweeku"
Podczas poniedziałkowej konferencji dziennikarze pytali też Kaczyńskiego o artykuły w najnowszym "Newsweeku". Tygodnik napisał, że pracownicy Prawa i Sprawiedliwości zatrudniani są jako asystenci europosłów PiS. W innym tekście, o Andrzeju Dudzie, "Newsweek" wspomina o żydowskim pochodzeniu jego teścia.
Prezes PiS powiedział, że gazeta posunęła się w "atakach" na Dudę i PiS tak daleko, że - jak mówił - przypomniał sobie '68 rok. - Ja jestem z tego pokolenia, które '68 rok świetnie pamięta. Byłem wtedy studentem i wobec tego w ogóle tego nie warto komentować, bo to jest poniżej pewnego poziomu. A jeżeli ktoś ma jakieś pretensje do zatrudnienia, są odpowiednie instytucje UE, niech się do nich zgłosi. Ale radziłbym się zgłosić w stosunku do wszystkich partii, a nie tylko PiS - mówił.
Pytany, czy przeszkadza mu, że teść Dudy był pochodzenia żydowskiego, odparł: - Mnie to nie przeszkadza. Natomiast, powrót do tego rodzaju motywów w głównym nurcie w tzw. poważnym tygodniku to pokaz tego, że w Polsce można już wszystko. Mnie się to kojarzy z Marcem '68 roku, jak każdemu człowiekowi z mojego pokolenia (...) To jest arcyskandal, ci panowie, którzy dzisiaj kierują "Newsweekiem", po prostu powinni z polskiego życia publicznego zniknąć - dodał.
Kaczyński mówił też o tym, że wiedział o członkostwie Dudy w Unii Wolności, gdyż taka informacja znalazła się w deklaracji wypełnianej przy wstępowaniu do PiS. - Z mojego punktu widzenia to jest incydent - powiedział.
Poseł PO: oto prawdziwy powód
Posłowie Mariusz Witczak i Marcin Święcicki z PO ocenili, że wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego dotyczące konieczności wyjaśniania tzw. afery podsłuchowej mają odwrócić uwagę od rzeczywistego problemu jakim - ich zdaniem - jest sytuacja SKOK-ów.
Prezes PiS zapowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość będzie domagać się debaty w sejmie ws. afery podsłuchowej. Według niego w sprawie pojawiły się nowe informacje, a władza i media na ten temat milczą. Przypomniał też, że we wrześniu ub. roku PiS złożył wniosek o powołanie komisji śledczej, która miałaby zająć się aferą podsłuchową.
- Chcemy panu prezesowi przypomnieć, że tzw. afera podsłuchowa to proceder przestępczy wymierzony przeciwko politykom, że tzw. afera podsłuchowa to jest dzisiaj przedsięwzięcie, które nadaje się tylko do badania przez wyspecjalizowane w tej kwestii służby - prokuraturę i ewentualnie po postawionych zarzutach przez sąd - powiedział Witczak.
- Chcemy przypomnieć panu Kaczyńskiemu, że nikt niczego w tej kwestii nie chce zamiatać pod dywan; wszyscy politycy, jak się okazuje wielu opcji politycznych, są do dyspozycji prokuratury i w tej sprawie politycy mają status osób pokrzywdzonych a nie stawia się im zarzutów - dodał.
Witczak wyraził przekonanie, że mówienie obecnie o komisji śledczej w przypadku tzw. afery podsłuchowej to odwracanie uwagi od problemu SKOK-ów. - To poważny problem dla tysięcy Polaków, ale też problem polityczny i środowiskowy dla PiS-u, ten problem nazywa się SKOK-i - stwierdził Witczak. - SKOK-i są dzisiaj prawdziwym powodem takiego stanowiska Kaczyńskiego - dodał.