Jarosław Kaczyński do RPO: policja coraz częściej łamie prawa obywatelskie
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zwrócił się do Rzecznika Praw Obywatelskich o zajęcie stanowiska ws. coraz częstszego - według niego - "łamania w Polsce podstawowych praw obywatelskich przez policję". W swym liście przytacza m.in. interwencję policji przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
13.02.2015 | aktual.: 13.02.2015 17:01
Rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak zaznaczyła, że "policja nie jest stroną w tym konflikcie i szanuje prawo do demonstracji". - W momencie, kiedy w stronę policjantów lecą kamienie, śruby, fragmenty płyt chodnikowych, policja musi podejmować adekwatne działania - mówiła Woźniak.
Podkreśliła, że policja stoi na straży bezpieczeństwa. - W momencie, gdyby policja nie podjęła działań, tłum wtargnąłby do siedziby JSW. Co by się wtedy działo? - mówiła. Jak zaznaczyła, policja "zawsze podejmuje działania adekwatne do sytuacji" i "zanim użyła środków przymusu, wzywała kilkakrotnie do spokoju".
W liście skierowanym do Ireny Lipowicz, szef PiS napisał m.in., że "wydarzenia ostatnich tygodni, a także fakty, które miały miejsce wcześniej", zmuszają go do zwrócenia się do Rzecznika Praw Obywatelskich o "podjęcie zdecydowanych działań" i publiczne przedstawienie stanowiska.
"Nie chodzi bowiem o obronę poszczególnych obywateli, a o zabranie głosu w kwestii zasadniczej, tj. kwestii coraz częstszego łamania w Polsce podstawowych praw obywatelskich przez policję" - stwierdził prezes PiS.
Kaczyński przytoczył słowa z 26 lipca 2014 r. ówczesnego premiera Donalda Tuska z przemówienia podczas święta policji: "Niezależnie od sytuacji, w jakiej się czasami musicie znaleźć, niezależnie od środków i narzędzi, jakich musicie czasami użyć, władza publiczna, państwo polskie będzie po waszej stronie".
"Były to słowa budzące niepokój, wskazujące na to, że obecna władza gotowa jest akceptować każde działania zmierzające do stłumienia społecznych protestów. Już przedtem dochodziło do interwencji politycznej wobec osób i grup, które korzystały z konstytucyjnego prawa do wolności słowa, uniemożliwiano rozwijanie transparentów z napisami krytykującymi lub wyśmiewającymi władze, dochodziło do karania ich przez sądy. Działania takie godziły w konstytucję, która nie przewiduje, by prawo do wolności słowa było ograniczone w jakichś miejscach, np. na stadionach" - podkreśla prezes PiS.
"Dziś chodzi jednak o sprawy dalece poważniejsze. Na Śląsku ma miejsce wielokrotne użycie broni gładkolufowej wobec demonstrantów, wiele osób jest w szpitalach, wielu poszkodowanych i świadków wydarzeń stwierdza, iż strzelano do ludzi z bardzo bliskiej odległości (kilka metrów), że stosowano broń wobec osób uciekających, a więc nie stwarzających żadnego zagrożenia. Najwyraźniej broń palna używana jest w celu zastraszenia demonstrantów, a nie dla ochrony życia, zdrowia lub mienia znacznej wartości. Mamy więc do czynienia z bardzo poważnym nadużyciem, przy braku reakcji zarówno ze strony MSW jak i Komendy Głównej Policji, a przede wszystkim prokuratury" - dodał.
Zdaniem Kaczyńskiego wydarzenia na Śląsku mają szczególny wymiar, "są bowiem przykładem próby rozwiązania poważnego konfliktu społecznego przy użyciu siły, odrzucenia konstytucyjnej zasady dialogu".
Szef PiS jako przykład "bezprawnych i godzących w elementarne prawa obywateli" działań wymienia też "scenę bicia pałką leżącego na ziemi bezbronnego mężczyzny" (chodzi o posła Przemysława Wiplera, w mediach pojawiła się część nagrań z monitoringu wideo ukazujących fragment zajścia z udziałem posła i policjantów przed klubem nocnym w Warszawie w 2013 r.).
"Nie ma tu znaczenia jego status społeczny, tj. fakt, że jest on posłem na sejm. Chodzi o sytuację, która bez najmniejszej wątpliwości jest przestępstwem, nadużyciem władzy. Reakcja prokuratury była zdumiewająca: oświadczono mianowicie, że z innej kamery scena wygląda inaczej. Była to więc w istocie akceptacja nadużycia, które powinno być przedmiotem postępowania karnego i jednocześnie wyjątkowo bezczelna drwina z obywateli. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki potraktowano liczne afery obecnej władzy i oceniając to w świetle przytoczonego fragmentu przemówienia Donalda Tuska, opisana reakcja wyraża istotę stosunku obecnych władz do obywateli, jaki ukształtował się w ostatnich latach" - ocenił prezes PiS.
"Misją Pani urzędu jest obrona praw obywateli, nie tylko w stosunku do jednostek, które zgłoszą się ze skargą, ale także w szerszym wymiarze. Zwracam się do Pani Minister o podjęcie właściwych działań wyjaśniających i zdecydowane publiczne wystąpienie w obronie praw obywatelskich" - napisał Kaczyński.
Przedstawiciele związków zawodowych domagają się interwencji MSW w związku z - jak mówią - "brutalną akcją policji wobec uczestników demonstracji przed siedzibą JSW". Chodzi o poniedziałkowy protest przed Jastrzębską Spółką Węglową, podczas którego policja użyła m.in. gazu i armatek wodnych. Nowy szef policji nadinsp. Krzysztof Gajewski, nawiązując do ostatnich demonstracji górników powiedział w czwartek, że policjanci nie mogą dać się obrzucać kamieniami, pozwalać na niszczenie mienia. W sytuacjach łamania prawa przez protestujących - zaznaczył - policja będzie "interweniować stanowczo".
Do incydentu z udziałem posła Wiplera doszło przed warszawskim klubem nocnym w październiku 2013 r. Na ujawnionym, pozbawionym dźwięku nagraniu widać m.in. próbę zatrzymania Wiplera przez policję, szamotaninę funkcjonariuszy z posłem i bicie go pałką. Wipler tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby i wtedy został pobity przez policjantów. Według policji Wipler zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.
W związku z tym incydentem prokuratura postawiła Wiplerowi dwa zarzuty: "zmuszania przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, przy naruszeniu ich nietykalności cielesnej" oraz "znieważenia dwojga funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych".