Japonia rozdaje domy. Specjalista przegna ducha, a rząd pomoże z remontem
Piękne widoki, powietrze bez smogu i egzotyczna kuchnia. Brzmi kusząco, zwłaszcza że wiąże się jeszcze z rządową dopłatą do remontu. To brzmi jak bajka. Jest jeden problem – żeby zgłosić się po bezpłatny dom, trzeba pojechać do Japonii.
Dwupokojowe mieszkanie w bloku na spokojnym przedmieściu Jokohamy. Mieszkała w nim rozwiedziona kobieta, która pod wpływem depresji weszła na dach i odebrała sobie życie. Dzieci nie chcą tego mieszkania, bo nie mają z nim co robić, a do tego źle im się kojarzy.
Tę historię opisał dziennikarz "Japan Times", ale takich przypadków jest więcej. Znacznie więcej. Są już miliony opuszczonych domów nazywanych "akija". I nie chodzi tylko o "nawiedzone" domy, w których ktoś został zamordowany, popełnił samobójstwo albo zmarł samotnie, a jego zwłoki znaleziono po dłuższym czasie.
Historia miejsca, w którym się mieszka, jest bardzo ważna dla Japończyków. Wielu z nich wierzy, że wpływa ona na przepływ energii i na losy nowych lokatorów. Dlatego powstała specjalna baza danych miejsc "problematycznych". I znaleźć można specjalistę, który odprawi specjalne rytuały, żeby zdjąć klątwę i odtworzyć przepływ dobrej energii.
Liczba opuszczonych domów w całej Japonii wynosi obecnie 8 mln i szybko rośnie. Głównym powodem jest starzejące się społeczeństwo. Co czwarty mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni skończył już 65 lat. Z przyczyn naturalnych liczba ludności skurczyła się o prawie 1,5 mln w ciągu ostatniej dekady.
Nawet jeżeli kolejne pokolenie odziedziczy dom czy mieszkanie po dziadkach czy rodzicach, to często spadek taki jest wyłącznie obciążeniem. Japończycy nie chcą mieszkać w starych domach, nawet jeżeli nie ciąży na nich żadna klątwa. Utrzymywanie i remonty też kosztują, a wyburzenie zupełnie się nie opłaca, gdyż podatek od pustego placu jest kilkukrotnie wyższy od nieruchomości zabudowanej.
Problem dotyczy nie tylko domów w odległych wioskach i mało atrakcyjnych miejscowościach. Coraz więcej pustych mieszkań bez nadziei na najemców stoi też w wielkich miastach. Próby stworzenia rynku wtórnego nie przynoszą rezultatów.
Istnieje już bank danych na temat pustych domów i strona internetowa pozwalająca nimi handlować. Niektórzy zdesperowani właściciele chętni są oddać za darmo albo nawet zapłacić komuś za wzięcie domów. Eksperci nieruchomości zaobserwowali, że pojawili się ludzie kupujący czy przejmujący domy "dla zabawy".
To jednak nie rozwiązuje problemu, który zaczyna poważnie niepokoić rząd w Tokio. Pustostany nie tylko sprzyjają wandalizmowi, ale stwarzają zagrożenie pożarowe i utrudniają akcje ratunkowe w kraju często nawiedzanym przez katastrofy naturalne. To samo dotyczy nieużytków, do których nikt się nie przyznaje. Japończycy szacują, że ich obszar przekroczył już 4 mln hektarów.
Stąd pomysł, żeby udostępnić je cudzoziemcom. Co więcej, nowy właściciel przejmujący dom czy mieszkanie może nawet prosić władze o dofinansowanie remontu. Oczywiście jest tu haczyk, a jest nim japońskie prawo imigracyjne.
Żeby skorzystać z okazji, trzeba otrzymać prawo stałego pobytu, które dostępne jest wyłącznie dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Japonia szybko się wyludnia, ale nadal dba o zachowanie swojej odrębności i ostrożnie otwiera granice.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl