Nowa baza armii USA. Nie odpuszczą Chińczykom
Władze w Waszyngtonie i Tokio wobec rosnącego napięcia na linii Chiny-Tajwan coraz poważniej szykują się do pomocy demokratycznemu państwu, uznawanemu przez ChRL za część jej terytorium. Już w kwietniu powstaną tymczasowe bazy US Marines na japońskich wyspach. Tym samym spełnia się scenariusz, odważnie nakreślony przez byłego, kontrowersyjnego japońskiego wicepremiera.
Amerykańskie wojska mają być rozlokowane w tymczasowej bazie na jednej z wysp archipelagu Riukiu, leżącego pomiędzy Kiusiu a Tajwanem. W przypadku jakiejkolwiek agresji ze strony Chin Amerykanie zareagują, a Siły Samoobrony Japonii będą odpowiedzialne za wsparcie logistyczne i zaopatrzenie w amunicję i paliwo.
W miniony piątek USA i Japonia sformalizowały grudniowe plany połączenia sił i wspólnej reakcji na działania Chin. Tym samym, jak podaje dziennik "Die Zeit", zmaterializowała się karkołomna hipoteza, która jeszcze w zeszłym roku uznawana była jedynie za kolejną dziwną rejteradę ówczesnego wicepremiera Japonii.
Taro Aso, znany z wielu poruszających wypowiedzi były japoński wicepremier stwierdził, że Tokio powinno stanąć po stronie Tajwanu, jeśli kiedykolwiek Chiny zdecydują się na militarny atak na wyspę.
Wówczas uznane to zostało za kolejny "rejs pod prąd". Nikt nie chce się narażać Chinom, a te nigdy nie wykluczyły możliwości użycia siły w celu przejęcia kontroli nad rządzonym demokratycznie sąsiadem.
Taro Aso odniósł się do sytuacji, którą ocenił jako "poważny problem", który mógłby zagrażać także Japonii. "Można by pomyśleć, że to tylko nieostrożny komentarz" - pisze niemiecka gazeta w internetowym wydaniu we wtorek i wspomina różne gafy polityka. 81-latek miał już publicznie chwalić politykę Hitlera i podejście NSDAP do zmiany niemieckiej konstytucji.
Rosyjskie rakiety na wyspie na Pacyfiku. Zdecydowany ruch Moskwy w sporze
Spore oburzenie wywołały jego słowa o sędziwych Japończykach. Taro Asso, sam już nie taki młody, stwierdził, że starzy ludzie w Japonii powinni szybko umrzeć, aby odciążyć resztę społeczeństwa.
Japonia i USA murem za Tajwanem
Furorę robiła też jego wypowiedź z pozycji smakosza ryżu i ignoranta problemów dotyczących klimatycznych zmian. Powiedział, że ryż na najbardziej wysuniętej na północ japońskiej wyspie Hokkaido, który kiedyś nie nadawał się do jedzenia, "stał się smaczniejszy dzięki globalnemu ociepleniu".
Teraz - jak komentuje "Die Zeit" - odważne słowa dotyczące Tajwanu i postawy Japonii okazują się nie być politycznym wyskokiem, tylko poważną deklaracją. Po spotkaniu ministerialnym pod koniec zeszłego tygodnia Japonia i Stany Zjednoczone zgodziły się podjąć wyraźne kroki przeciwko "destabilizującym działaniom" Chin, które "podważają porządek oparty na zasadach".
Urzędnicy podkreślili znaczenie pokoju i stabilności w cieśninie. W wydanym w piątek wspólnym oświadczeniu strony wspomniały o opracowanych już planach postępowania militarnego w przypadku chińskiej inwazji na Tajwan.
Wojska amerykańskie miały przygotowywać się do ataków z japońskiej grupy wysp Nansei, która znajduje się w pobliżu Tajwanu. Wsparcie logistyczne i finansowe pochodzi z Japonii. Według ustaleń Tokio zapłaci 1,05 biliona jenów (około 9 miliardów dolarów) za obecność wojsk amerykańskich w ciągu najbliższych pięciu lat. Japonia nie może formalnie prowadzić wojen, co zastrzeżone jest w konstytucji tego kraju.