ŚwiatJanusz Zemke: liczymy na 100 mln dolarów od Amerykanów

Janusz Zemke: liczymy na 100 mln dolarów od Amerykanów

Bezzwrotna pomoc polega na tym, że Amerykanie przyznają środki, my takie środki dla naszego wojska otrzymujemy od 1994 roku. To były środki mniejsze, one rosną od kilku lat, kiedyś to było mniej więcej rocznie 12–14 milionów dolarów, w tym roku mamy 66 milionów dolarów. Liczymy na co najmniej sto, ale za amerykańskie pieniądze można kupować technikę nową dla wojska u amerykańskich producentów - powiedział wiceminister obrony narodowej Janusz Zemke, gość "Sygnałów Dnia".

12.02.2005 | aktual.: 13.02.2005 12:55

"Sygnały Dnia":Na co zostanie przeznaczona kwota 100 milionów dolarów amerykańskich z tzw. funduszu solidarności? To pieniądze, które mają otrzymać kraje uczestniczące w operacji w Iraku. Termin wypłaty — rok 2006. Taką informację przywiózł do kraju po rozmowie z prezydentem Stanów Zjednoczonych Georgem Bushem Aleksander Kwaśniewski.

A w bydgoskim studiu "Sygnałów" pierwszy zastępca ministra obrony narodowej, sekretarz stanu, pan Janusz Zemke. Dzień dobry, panie ministrze.

Janusz Zemke:Dzień dobry, witam serdecznie.

"Sygnały Dnia":No więc na co pójdzie 100 milionów?

Janusz Zemke:No więc te pieniądze chcielibyśmy przeznaczyć przede wszystkim na zakupy w Stanach Zjednoczonych, bo te pieniądze możemy wydać u nich tylko, na zakupy bezpilotowych aparatów latających i zestawów całych. Więc prowadzimy rozmowy na ten temat z Amerykanami. Bardzo by się nam przydały te bezpilotowce. My po pierwsze nie mamy technologii takich w Polsce, żeby produkować nowoczesne bezpilotowce. Po drugie — te bezpilotowce pozwoliłyby bardzo zwiększyć możliwości rozpoznawcze naszego wojska, ale one są także ogromnie ważne dla bezpieczeństwa żołnierzy. No, można wyobrazić sobie sytuację taką, i nie jest to trudne, że mamy gdzieś patrol, który jedzie w jakiś taki trudny, niebezpieczny obszar. Jeżeli ma się bezpilotowce dobre, to można przedtem dokonać w czasie rzeczywistym, bo to o to chodzi, analizę sytuacji. Więc te bezpilotowe — oprócz tego, że dają znacznie lepsze możliwości jeśli chodzi o rozpoznanie — zwiększają bezpieczeństwo. I dlatego nam na tym bardzo, bardzo zależy.

"Sygnały Dnia":A gdzie te samoloty miałyby latać, panie ministrze? Nad Polską?

Janusz Zemke:Te samoloty chcemy przeznaczyć dla brygad o wysokim stopniu gotowości. Te brygady są używane czy też ich komponenty często w bardzo różnych misjach, więc one byłyby używane w różnych misjach, ale także byłyby, oczywiście, wykorzystywane w naszym kraju. Ja może powiem, że bezpilotowiec taki, oczywiście, lata w dzień i w nocy we wszystkich warunkach pogodowych. Zależy nam na bezpilotowcach o zasięgu do kilkuset kilometrów. I można w czasie rzeczywistym — to jest rzecz niebywale ważna — mieć zobrazowanie bardzo różnych sytuacji. Więc można by je także wykorzystywać w stanie chociażby klęsk. Gdyby gdzieś się rozwijał jakiś pożar lasu, to mając tego typu aparaty, można niebywale precyzyjnie wiedzieć, gdzie co się dzieje. Ale mogą być także do innych funkcji wykorzystywane.

"Sygnały Dnia":Ale z tego, co pan powiedział, to my tych pieniędzy, panie ministrze, raczej nie obejrzymy, bo to rząd amerykański zapłaci firmie amerykańskiej produkującej takie samoloty. Czy dobrze zrozumiałem?

Janusz Zemke:To znaczy amerykańska bezzwrotna pomoc polega na tym, że Amerykanie przyznają środki, my takie środki dla naszego wojska otrzymujemy od 1994 roku. To były środki mniejsze, one rosną od kilku lat, kiedyś to było mniej więcej rocznie 12–14 milionów dolarów, w tym roku mamy 66 milionów dolarów. Liczymy na co najmniej sto, ale za amerykańskie pieniądze można kupować technikę nową dla wojska u amerykańskich producentów. Więc dobrze powiedział pan, że my nie zobaczymy pieniędzy, ale powinniśmy za te pieniądze zobaczyć sprzęt, tak jak już sporo tego sprzętu mamy. Przykładowo w tym momencie trwają dostawy pojazdów typu Hammer, dostawy ze Stanów Zjednoczonych, i to są środki, które żeśmy otrzymali w zeszłym roku. A za te 66 milionów dolarów są obecnie modernizowane Herculesy 5. Pierwsze już powinniśmy otrzymać w przyszłym roku. Więc ta pomoc rośnie ciągle.

(...)

"Sygnały Dnia":Czy znana jest panu sytuacja sprzed kilku dni, z 7 lutego z Wrocławia, kiedy dwóch naszych oficerów wracających z Iraku zostało zatrzymanych? Mieli przy sobie 90 tysięcy dolarów amerykańskich i nie potrafili wyjaśnić, skąd ta kwota u nich.

Janusz Zemke:Tak. Więc sytuacja jest taka — mówiłem o tym na konferencji prasowej w Dowództwie Wojsk Lądowych dwa dni temu i mogę go powiedzieć jeszcze raz — po powrocie wszyscy żołnierze poddawani są badaniom lekarskim, przykładowo żeby stwierdzić, czy nie mieli kontaktu z narkotykami, ale także po powrocie przeglądane jest to, co oni z sobą przywożą. Boimy się bowiem, by ktoś dla przykładu nie przywiózł jakichś elementów zabytkowych. Nasi żołnierze byli dla przykładu w Babilonie; musimy mieć pewność, że nic tam nie przenika. I podczas tych sprawdzeń okazało się, że dwóch żołnierzy miało znaczne więcej środków niż powinni mieć, bo przecież wiadomo, jakie są dochody żołnierzy, i żandarmeria wojskowa bardzo dokładnie to wyjaśnia, skąd te środki mieli. Więc to jest pewna procedura, która teraz trwa, a przy okazji jest to ostrzeżenie dla wszystkich, że naprawdę tam się jedzie po to, żeby bronić Irakijczyków, żeby był spokój, a nie żeby zajmować się przykładowo jakimiś interesami. Przy okazji powiem, że to
sprawdzanie odbywa się zgodnie z taką bardzo kategoryczną dyspozycją pana ministra Szmajdzińskiego, który wydał polecenie i żandarmerii, którą tam przecież mamy na miejscu, i Wojskowym Służbom Informacyjnym, których tam także mamy, silną grupą oficerów, żeby zabezpieczać kontyngent. I jeżeli ktoś ma jakieś pokusy i nie zajmuje się tylko żołnierskim rzemiosłem, to musi się liczyć, że prędzej czy później wpadnie. Więc rzeczywiście zatrzymano dwie osoby, które miały przy sobie większą ilość środków, niżby to wynikało z ich normalnych dochodów.

"Sygnały Dnia":Czy takim procedurom kontrolnym podlegają wszyscy? Od dowódcy dywizji po szeregowców?

Janusz Zemke:Wszyscy podlegają badaniom i sprawdzeniom. Kontyngent cały jest także zabezpieczony kontrwywiadowczo, jest zabezpieczony przez żandarmerię. I chcę jeszcze raz stwierdzić — jeżeli będą jakieś sytuacje niejasne, a przez kontyngent do tej pory przeszło 7,5 tysiąca osób, to mamy po to żandarmerię w wojsku, mamy po to służby, żeby natychmiast to wyjaśniały, bo pobłażliwości w wojsku dla łamania prawa nie ma i nie będzie. I koniec. I to się może komuś podobać. Nie wszystkim się podoba to, że po powrocie są poddawani sprawdzeniom czy badaniom, ale tutaj musi być pełna jasność.

Przeczytaj całą rozmowę.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)