Janusz Reiter: USA nie wyczerpały wszystkich środków
Myślę, że byłoby lepiej, gdyby Amerykanie dali swoim sojusznikom czy też potencjalnym sojusznikom taką pewność, że wyczerpali wszystkie inne środki. Tego poczucia w świecie dziś nie ma - powiedział w "Salonie Politycznym Trójki" prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, Janusz Reiter.
21.03.2003 | aktual.: 21.03.2003 11:22
Przemysław Barbrich: Wiele osób mówi, że nie było wyjścia, że tę wojnę z Irakiem trzeba było rozpocząć, czy Pan też tak myśli?
Janusz Reiter: Nie jestem pewien czy inne środki zostały już wyczerpane. Myślę, że można było jeszcze nieco dłużej poczekać, nie wiem, dlaczego czas aż tak bardzo naglił, rozumiem, że były techniczne pewne względy, w sensie politycznym wydaje mi się, że byłoby lepiej też dla autorytetu Ameryki, także dla wsparcia przez inne kraje, gdyby Amerykanie dali swoim sojusznikom czy też potencjalnym sojusznikom taką pewność, że wyczerpali wszystkie inne środki, tego poczucia w świecie dziś nie ma.
Przemysław Barbrich: A co takiego by musiało się jeszcze stać, bo to zdanie, które Pan wypowiedział to było takie typowe i klasyczne wystąpienie dyplomaty.
Janusz Reiter: Ja nie jestem dyplomatą, ale myślę, że nietrudno jest chyba uznać, że pierwszeństwo mają środki dyplomatyczne, czyli polityczne. Dopiero kiedy one zupełnie zawodzą, wtedy środki wojskowe są konieczne. Amerykanie twierdzą, że mają już tą sytuację, otóż wielu ludzi uważa, że nie. Ja nie mówię tu o ludziach, którzy w ogóle wykluczają użycie siły wojskowej, bo są i tacy. Dlatego, że oni nie mogą odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, jeśli Saddam Husajn się zaprze, jeśli się on okopie w swoich bunkrach i nie będzie chciał się rozbroić, otóż wtedy jest potrzebna siła wojskowa. Amerykanie uważają, że ona była już w tej chwili, ale są i ludzie, którzy twierdzą, że ten czas jeszcze nie nadszedł, by dłużej próbować innych środków.
Przemysław Barbrich: Jak w całej tej sprawie odczytywać politykę niemiecką, bo Niemcy z jednej strony mówią, że są przeciwko wojnie, a z drugiej strony mówią, że są ze Stanami Zjednoczonymi, a Kanclerz Schroeder mówi tak, potępiamy politykę George'a Busha i podkreśla partnerstwo z USA po czym dodaje, że Niemcy w sprawie tej wojny mówią nie.
Janusz Reiter: W Niemczech mieszają się wątki takie historyczno-moralne, ale też polityczne i to wewnętrzne i zewnętrzne. Polityczno-moralne, bo w Niemczech po II wojnie światowej istnieje silna trauma, trauma wojny i Niemcy obawiają się użycia siły wojskowej, dlatego że kiedyś tej siły wojskowej nadużyli w sposób, który okazał się dla świata straszny, również dla nich katastrofalny. Stąd jest to kraj, w którym istnieje szczególna wrażliwość na użycie siły wojskowe. Nie twierdzę, że to jest słuszna postawa. Zawsze mówię Niemcom, że kiedyś świat bał się ich militaryzmu, dziś boi się ich antymilitaryzmu, tego wielu ludzi w Niemczech nie potrafi zrozumieć, ale oprócz tego były też racje taktyczne, były wybory, w których kanclerz Schroeder posłużył się nastrojami antywojennymi, ale także nawet w pewnym sensie nawet antyamerykańskimi i w dużej mierze dzięki temu wygrał wybory. Ale są też względy strategiczne, gospodarcze. Dziś rząd niemiecki wie, że ta wojna się kiedyś skończy i trzeba będzie z Amerykanami
się układać w wielu dziedzinach politycznej i gospodarczej.
Przemysław Barbrich: Dlatego padają różne słowa o fundamencie dobrych stosunków, że to jest dla nich najważniejsze.
Janusz Reiter: Stąd już mówi się o tym, że kiedy ta wojna się skończy, to trzeba będzie dalej normalnie współpracować.
Przemysław Barbrich: I tym strachem przed wojną tłumaczy Pan to zdecydowane i mocne wystąpienie niemieckiej ulicy, 200 tysięcy ludzi w tych antywojennych manifestacjach, bardzo dużo protestuje przeciwko polityce amerykańskiej.
Janusz Reiter: W Niemczech istnieje długa tradycja pacyfizmu, on się ujawniał już w latach 80., ale ujawniał się w sposób bardziej wątpliwy, dlatego, że kiedy chodziło o odpowiedź Zachodu na zbrojenia radzieckie, wielu ludzi w Niemczech próbowało temu zapobiec, co było naiwne, absurdalne i on się ujawnia nie po raz pierwszy i ostatni. Istnieje też stałe zjawisko takiego resentymentu antyamerykańskiego, który dziś wydaje się jeszcze silniejszy niż był w przeszłości, co może być dla Niemiec w przyszłości poważnym problemem, może też być problemem między Niemcami a Polską. (Polskie Radio/mk)