Janusz Reiter: od koni trojańskich, aż do najemników amerykańskich

„Polska się tak silnie zaangażowała po stronie amerykańskiej, między innymi w nadziei na to, że w ten sposób umocni autorytet w Europie, żeby ten efekt osiągnąć, trzeba naszym partnerom w Europie wyjaśnić dlaczego to robimy, bo jeśli tego nie zrobimy to oddajemy im że tak powiem pole do interpretacji, od koni czy osłów trojańskich, aż po nie wiem wymyślne, albo głupie, że jesteśmy najemnikami amerykańskimi” - powiedział dyrektor polskiego Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM) Janusz Reiter w Salonie Politycznym Trójki.

09.05.2003 | aktual.: 09.05.2003 12:47

Przeczytaj całą rozmowę Jolanta Pieńkowska: Panie ambasadorze, przed chwilą Prezydent Kwaśniewski w "Sygnałach Dnia" powiedział, że nasze stosunki z Niemcami i Francją są bardzo dobre. Pan podziela to zdanie?

Janusz Reiter: One są historycznie bardzo dobre, ale one w tej chwili nie są dobre. One nie są dobre już od pewnego czasu. Moim zdaniem tak naprawdę, one są dobre czy były dobre tylko na powierzchni, ale jeśli się głębiej spojrzało to one nie były specjalnie dobre, moim zdaniem.

Jolanta Pieńkowska: A z kim gorsze dziś z Niemcami, czy Francją?

Janusz Reiter: Wyraźnie jednak z Francją, to trzeba jednak rozróżnić, z Niemcami łączy nas bardzo wiele poza tym poziomem politycznym. Mamy mnóstwo świetnych kontaktów w różnych dziedzinach naukowej, społecznych również mimo wszelkich napięć, zresztą z Francją też, natomiast jeżeli chodzi o polityczne to z Francją są w tej chwili wyraźnie złe, ale były marne od dłuższego czasu. Nie udało się nam nawiązać z Francją poważnego dialogu, powody leżą po obu stronach, może bardziej po francuskiej niż po naszej stronie, to wyglądało lepiej, ale to wyglądało tylko, bo to nie było wiele lepiej moim zdaniem.

Jolanta Pieńkowska: Ale z drugiej strony jest tak, że to przez niemiecką prasę przetoczyła się w ostatnich dniach ta gigantyczna fala krytyki wobec Polski, że jesteśmy osłem trojańskim, że pochwalili nas dając nam cukierka. Właściwie wszyscy się zastanawiali skąd aż takie rozgoryczenie Niemców.

Janusz Reiter: Po pierwsze były jednak różne głosy w prasie niemieckiej, były nie tylko takie, w tej poważnej prasie były zupełnie inne też, były głosy zrozumienia, może nie jakiejś wielkiej pochwały, ale zrozumienia również dla Polski, natomiast prasie mniej poważnej było sporo takich sformułowań ostrych. Skąd to się wzięło, to się wzięło w moim przekonaniu z niezrozumienia takiej polityki, bo moim zdaniem Polacy i Niemcy przestali się rozumieć.

Jolanta Pieńkowska: A co to znaczy przestali się rozumieć?

Janusz Reiter: To znaczy, że jeśli Niemcy coś robią to na przykład w sprawie wojny w Iraku to my tego sobie nie potrafimy wytłumaczyć, kiedy Polska zajmuje stanowisko konsekwentnie proamerykańskie, Niemcy też nie bardzo wiedzą o co właściwie chodzi Polsce, ale czy to znaczy że zabrakło komunikacji między liderami polskimi i niemieckimi, czy to nie o to chodzi. Komunikacja moim zdaniem jest też niedobra, jest powiedziałbym taka powierzchowna i odświętna i to nie chodzi o liderów jak Pani mówi, to chodzi o setki ludzi, którzy się powinni się między sobą komunikować, którzy powinni mieć ze sobą dobre kontakty takie już osobiste poza protokołem zupełnie.

Jolanta Pieńkowska: A to znaczy, że Polska gdyby w sposób klarowny powiedziała "tak" wspieramy Amerykę w sprawie Iraku, bo to to i to te stosunki byłyby lepsze, czy to jest tylko takie życzeniowe myślenie.

Janusz Reiter: Przecież Polska się tak silnie zaangażowała po stronie amerykańskiej, między innymi w nadziei na to, że w ten sposób umocni autorytet w Europie, żeby ten efekt osiągnąć, trzeba naszym partnerom w Europie wyjaśnić dlaczego to robimy, bo jeśli tego nie zrobimy to oddajemy im że tak powiem pole do interpretacji, od koni czy osłów trojańskich, aż po nie wiem wymyślne, albo głupie, że jesteśmy najemnikami amerykańskimi.

Jolanta Pieńkowska: Ale kto miałby to tłumaczyć Panie ambasadorze.

Janusz Reiter: Na przykład rząd, na przykład w sprawie listu ośmiu, nieważne czy to był błąd, czy to nie był błąd, tłumaczenie, które potem było słychać, że polski rząd nie wiedział, że tego listu nie otrzymali Niemcy i Francuzi, nie było szczególnie wiarygodne i nie było powiedziałbym przydatne. Polski rząd powinien był wtedy ofensywnie, śmiało tłumaczyć, dlaczego podjął taką decyzję, bo moim zdaniem Niemcy i Francuzi muszą się nauczyć, że Polska może zajmować inne stanowisko, mieć inne zdanie w różnych ważnych sprawach niż oni, ale dlaczego muszą wiedzieć.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)