Janusz Reiter: Europa musi wykorzystać swoją szansę

Amerykanie są bardziej niż kiedykolwiek skłonni do tego, aby dzielić się przywództwem. Problem tylko w tym, aby dzieląc się przywództwem, nie zniszczyć go - powiedział prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, Janusz Reiter w "Poranku w radiu TOK FM".

23.02.2005 | aktual.: 23.02.2005 12:18

[

Obraz

- Janusz Reiter ]( http://i.wp.pl/a/f/mp3/8338/reiter2302.mp3 )

Dorota Gawryluk: Za nami dwa dni szczytu w Brukseli z udziałem prezydenta Busha, podobno była niezwykła atmosfera - tak wczoraj słyszałam od naszego ministra spraw zagranicznych - i ogólne poczucie wielkiego wydarzenia, co pana zdaniem pozostanie z tego wydarzenia ładnych zdjęć?

Janusz Reiter: Jednak myślę, ze nieco bardziej przyjazna atmosfera pomiędzy Ameryką a Europą, tzn. ten klimat wrogości, który panował, już chyba się skończył. Obie strony zrozumiały, że na tym tracą, że to bez sensu. Że bez sensu jest ciągłe nazywanie Busha kowbojem czy cowboy'em, że bez sensu jest ciągle wypominanie Ameryce, że stosuje karę śmierci. Tak, jak gdyby na świecie nie było większych problemów natury, nie wiem, humanitarnej. Że, dalej, bez sensu jest wylewanie do rzek ostentacyjnie wina francuskiego, o którym wiadomo, że po prostu, jest dobre.

Dorota Gawryluk: Też mi się nie podoba to wylewanie wina francuskiego.

Janusz Reiter: To wszystko, czyli cały ten pokaz takich resentymentów, był kompletnie bez sensu, szkodził obu stronom.

Dorota Gawryluk: Ale przyczyny sporów nie zniknęły. To jest tak, że jest różne widzenie świata i problemów świata przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Stany Zjednoczone widzą zagrożenie przede wszystkim w terroryzmie, tak mi się przynajmniej wydaje, a Unia Europejska widzi zagrożenie w Stanach Zjednoczonych.

Janusz Reiter: Nie, nie. Tu już pani przesadziła jednak.

Dorota Gawryluk: Czy zniknęły przyczyny sporu?

Janusz Reiter: Obie strony są zgodne, że terroryzm zagraża światu zachodniemu. A to jest Ameryka i Europa. Nie zgadzają się co do tego, jak walczyć z terroryzmem. O ile Ameryka ma taką skłonność to tego, aby traktować siłę wojskową, jako taki naturalny, powiedziałbym, środek zwalczania terroryzmu, i Amerykanie mają taką wizję świata, której Europejczycy, po prostu, znoszą nie, nie mogą słuchać, tzn., że w tym świecie jest dobro i zło. Europejczycy uważają, że, po pierwsze, w świecie występuje raczej, powiedziałbym, mieszanka dobra ze złem, nie da się dobra i zła tak wyraźnie oddzielić, w związku z tym też nie można, tak jak Amerykanie chcieliby, karać tych, którzy czynią zło i nagradzać tych, którzy czynią dobro. I stąd, np. kiedy Amerykanie chcieliby na Iran, który niewątpliwie jest po tej złej stronie, wywierać silny nacisk i nawet grozić... Dorota Gawryluk: Użyciem siły.

Janusz Reiter: Chociaż nie wprost, użyciem siły, Europejczycy chcieliby nakłonić Irańczyków do współpracy i oferować im jakieś korzyści z tego płynące. Ale - to oczywiście jest sprzeczność. Natomiast dwaj partnerzy, którzy mają tak różne podejście do świata, tak różne obrazy świata, mogą się uzupełniać. Dlatego, że, jak już widać dzisiaj w Iraku, amerykańska gotowość do użycia siły, która bywa czasami niezbędna, bo bez tego nie uda się niczego zrobić, nie wystarcza. Europa ma ważne atuty. Np. na Bliskim Wschodzie, który dzisiaj jest najważniejszy, właściwie tak naprawdę, dla Ameryki i dla Europy też. Nie wystarczy użycie siły. Trzeba też tego, co ma Europa, tzn. pewnego zaufania w świecie arabskim, któremu potrzebna jest pomoc, również gospodarcza, i do tego bardzo potrzebna jest właśnie Europa.

Dorota Gawryluk: Pan powiedział, że obie strony zrozumiały, że nie ma sensu, ten okres napięcia on trwał przez jakiś czas to było kilka lat już, prawda, zaczęło się od Iraku. Zrozumiała Europa, zrozumiały Stany Zjednoczone. Czy możemy powiedzieć w takim razie, ze jesteśmy świadkami nowego okresu w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Europą?

Janusz Reiter: To jeszcze chyba jest za wcześnie. Tzn. jeszcze reguły gry tego nowego okresu nie zostały, tak naprawdę, uzgodnione. Zaledwie mamy, powiedziałbym, klimat, który temu sprzyja, ale te reguły jeszcze nie są uzgodnione. Europa Zachodnia, bo o niej tak naprawdę to mówimy częściej, ale to są kraje, które nadają ton Unii Europejskiej, domagają się, aby to właśnie Unia Europejska miała w zachodnim świecie, powiedziałbym, większe uprawnienia. Aby Ameryka z nią uzgadniała treść wspólnej polityki. Stąd to żądanie Schrödera, aby uczynić z NATO miejsce dialogu politycznego. O co chodzi? Chodzi o to, żeby Amerykanie, zanim podejmą jakieś decyzje, pytali Europejczyków, jakie jest ich zdanie w tej sprawie.

Dorota Gawryluk: I to ma być pytanie w ramach NATO, jak rozumiem, bo telefon do Schrödera nie wystarczy?

Janusz Reiter: Nie wystarczy, bo gdyby wystarczał, to byśmy mieli trochę inny model i taki, który akurat myślę, że nam Polakom nie bardzo by dogadzał. Bo mianowicie mielibyśmy taki model świata, w którym prezydent USA łączy się telefonicznie z przywódcami tych największych państw Unii Europejskiej wyłącznie. Polska do nich niekoniecznie należy. Polska wprawdzie ma z Ameryką bliskie stosunki, ale, powiedziałbym, lepiej mieć pewność, że to również Unia Europejska będzie partnerem Ameryki. I w ogóle, tak naprawdę, to nie jest najgorszy pomysł, żeby Unia właśnie była partnerem Ameryki, a nie poszczególne kraje. Nie te wielkie kraje, nie Wielka Brytania wyłącznie, Francja i Niemcy, plus czasami, jeśli dobrze pójdzie, Polska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)