Janusz Lewandowski: Kołodko traci czas
Monika Olejnik rozmawia z Januszem Lewandowskim - posłem Platformy Obywatelskiej
19.12.2002 | aktual.: 19.12.2002 11:05
Wstydźcie się państwo - tak wczoraj mówił do państwa minister finansów Grzegorz Kołodko. Czy nastąpiła refleksja w Platformie Obywatelskiej? Kołodko ma swój styl bycia publicznego, którego zresztą doświadczają również dziennikarze. Należy oczywiście nieznośną bufonadę w jego wykonaniu wziąć na bok, na margines i raczej rozważać to, co robi jako minister finansów, a nie, co wypowiada jako człowiek o bardzo rozbudzonym ego. I naprawdę zasługuje na to, żeby opuścić fotel? Nie opuści tego fotela, bo przegrali państwo. Tyle, że tego, co się stało w Sejmie, nie można traktować w kategoriach takiej normalnej gry opozycyjnej, bo tydzień wcześniej w kwestii Unii Europejskiej pokazaliśmy, że są takie obszary, bliskie zresztą racji stanu, gdzie niezależnie od tego, czy się jest opozycją, czy koalicją bierze się odpowiedzialność. I akurat tam mieliśmy pogląd dość podobny do SLD. Natomiast w przypadku ministra finansów, również w kontekście Unii Europejskiej, patrzymy na to, czy wykorzystuje czas, jaki nas dzieli od Unii
Europejskiej, aby przygotować polskie finanse publiczne do tego, byśmy czerpali korzyści i pożytki z Unii Europejskiej. Czy też właśnie przez swoje zaniechanie, to, co się stało - bo tego dowodem jest budżet na 2003 rok - sprawia, że gwałtownie w Kopenhadze musieliśmy szukać pieniędzy, które będą przejadane, zbliżają nas jakby do scenariusza greckiego, czyli przejadania pomocy unijnej, żeby zachować płynność budżetu kosztem pieniędzy, które idą na modernizację Polski. Ten targ w Kopenhadze, skuteczny dla Polski, jednocześnie demaskował wszystko to, co jest zaniechaniem. Mamy rolnictwo niewiele zmienione od 1989 r. Ale przyzna pan, że to nie jest wina ministra finansów, chociaż Grzegorz Kołodko był już kiedyś ministrem finansów. Ale minister Kołodko, niezależnie od bezpośredniego powodu owego wotum nieufności, jakim był miażdżący werdykt Trybunału Konstytucyjnego, który wykazał, że inicjatywa ministra, wyraźnie o charakterze fiskalnym, czyli chęci pobrania 600 milionów z kieszeni podatników pod pretekstem
abolicji, naruszała dwie fundamentalne zasady konstytucyjne. Po pierwsze niedyskryminacji, czyli równego traktowania, bo dyskryminowała uczciwych podatników... No tak, ale to już jest historia. Ale przypominam, to pretekst bezpośredni. Natomiast kontekst Unii Europejskiej jest ważny dlatego, że rząd Millera dochodził do władzy w warunkach bardzo udramatyzowanej, czasami przesadnie udramatyzowanej sytuacji budżetowej. I pod tą osłoną mógł przystąpić do rzeczywistej reformy. Połowiczną reformę i kotwicę założył minister Belka. Zerwał tę kotwicę minister Kołodko, przez co utrudnił przygotowanie polskich finansów publicznych do członkostwa. Dobrze, czyli wczoraj pana nie przekonał. Gdyby miał pan głosować jeszcze raz, to by podniósł pan rękę za? Potrzebny jest minister finansów, który nie traci czasu, nie robi prezentów wyborczych w takim roku przejściowym jak rok 2003, tylko przygotowuje Polskę do czerpania korzyści, do tego pierwszorzędnego członkostwa w Unii Europejskiej. Panie pośle, co pan sądzi o lobbingu
na rzecz biopaliw albo lobbingu na rzecz PKN Orlen? Kto ma rację, powinniśmy korzystać z biopaliw z dwóch dystrybutorów czy z jednego? W tej chwili najtrudniej jest ustalić nieobecny w tym sporze interes konsumentów, czyli tych, którzy tankują benzynę. To jest zwykle najtrudniejsze przy tworzeniu prawa, które tworzy się na skrzyżowaniu lobbingów. To prawo tworzy się na skrzyżowaniu lobbingu biopaliwowego oraz lobbingu dostawców paliwa, którzy nie są jeszcze przygotowani, żeby mieć tego typu pułapy dodatków biopaliwowych. Staramy się w tej chwili rozeznać interes konsumentów, w tym również interes tych, którzy importują do Polski. Głosowanie jest tuż-tuż, to czyj interes jest ważniejszy? Sądzę, że Senat zmniejszył tutaj dawkę niepewności, jaka czekałaby nas, gdybyśmy wprowadzali natychmiast rekordowe w Europie poziomy biopaliwa w benzynie. To byłaby rewolucja korzystna zapewne dla tych, którzy są przygotowani, żeby czerpać z tego bezpośrednie korzyści. Z drugiej strony jest lobbing Orlenu, który jest na to
nieprzygotowany. Wypośrodkowanie to jest coś, czego spróbowano przynajmniej w Senacie. Jakkolwiek był to bal przebierańców, ponieważ brak ustawy lobbingowej sprawił, że w kostiumy obrońców interesów narodu i tak dalej, czy Kancelarii Prezydenta, wchodzili ludzie, którzy reprezentowali dość odcinkowe interesy. Ale jest tak, że w ubrania Kancelarii Prezydenta przebierał się nawet Andrzej Śmietanko. Nie wiem, czy pan to słyszał - tak napisała „Rzeczpospolita”. Tak, uczestniczył w tym balu przebierańców, który jakoś starała się rozszyfrować „Rzeczpospolita”. To jeszcze jedna nauczka, że o ile lobbing jest w każdym kraju świata i tworzenie prawa nie jest zwykle neutralne dla interesów gospodarczych - najtrudniej jest bronić rozproszonego interesu konsumentów przy tworzeniu prawa - on jest jakoś nieobecny przy tym wszystkim, to trzeba to cywilizować metodą wszystkich krajów unijnych. Czyli chodzi o to, aby działo się to z otwartą przyłbicą, a nie na zasadzie przebierania się w fałszywe kostiumy. To dlaczego
Platforma Obywatelska do tej pory nie zrobiła nic w sprawie ustawy o lobbingu? Nie jest to prosta ustawa, po pierwsze. Po drugie i tak jesteśmy rzeczywiście taśmą legislacyjną, która rodzi prawo w Unii Europejskiej we wszystkich zakresach, za które nas rozliczała Unia Europejska. Jestem świadkiem tego w komisji europejskiej. Rzeczywiście mamy nadprodukcję przepisów prawnych, kosztem jakości samego systemu prawnego, który się z tej nadprodukcji, z tej taśmy produkcyjnej prawa, wyłania. Sytuacja, w jakiej znaleźliśmy się również na językach czy w mediach przy okazji ustawy o biopaliwach, o biokomponentach, sprawia, że trzeba wrócić do tego lobbingu dlatego, że objawił on swoje najgorsze oblicze. A pana ktoś lobbował? Zdarzało się w przeszłości. Ale teraz, w sprawie biopaliw? Nie, akurat tu nawet na tej mapie, w tej próbie rozszyfrowania tego przez „Rzeczpospolitą” – z czego bardzo się ucieszyłem - żadne nazwisko z Platformy nie pada, choć pada przy tej okazji mnóstwo nazwisk. Propozycje Senatu zbulwersowały
posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie chcą się zgodzić na to, żeby była zmniejszona dolewka biokomponentów do benzyny, nie chcą się zgodzić na to, żeby były dwa dystrybutory. Wydaje mi się, że jeżeli rząd nie będzie trwał na swoim stanowisku - a było to stanowisko rządowe ułożone wedle kompromisu z PSL - tylko zgodzi się z Senatem, to znajdziemy złoty środek w tym zakresie, czyli obniżymy dawkę wedle tego, co sugeruje Senat. Być może damy prawo wyboru, ale to naprawdę zależy od największego klubu, czyli od tego, czy rząd będzie trwał na swoim stanowisku. Stanowisko rządu było stanowiskiem PSL - innym niż stanowisko Senatu. Powtarzam: dzieje się to na skrzyżowaniu lobbingów. Nieobecny jest interes na przykład takiej grupy, która dostarcza paliwo do Polski z importu - jest zamordowana przy pomocy tej ustawy. A to, żeby nie istniał monopol na polskim rynku ani lobby biopaliwowego, ani Orlenu, jest istotne dla konsumentów. Ten interes jest najtrudniej wyśledzić w tym wszystkim. Nie, ja mam wrażenie, że rząd
teraz chodzi innymi drogami niż SLD, a SLD chodzi innymi drogami niż rząd. Przykładem może być głosowanie w sprawie obcięcia funduszy dla Instytutu Pamięci Narodowej, bo posłowie SLD głosowali za obcięciem funduszy, a tymczasem premier Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz, i Jerzy Szmajdziński głosowali przeciwko. Niekiedy wraca to takie brzydkie oblicze partii, którą wtedy warto etykietować jako partię postkomunistyczną. Jest europejska, prowadzi nas w tej chwili w imieniu wszystkich Polaków do Unii Europejskiej, natomiast tam, gdzie chodzi o pamięć historyczną, o przeszłość, zachowuje się tak, jak się zachowywała w przypadku szukania oszczędności akurat w Instytucie Pamięci Narodowej, który nie jest porównywalny z Archiwum Państwowym, bo ma ogromną robotę do wykonania. Rozmiar tej roboty wynika z rozmiaru białych plam i fałszowania naszej pamięci historycznej przez ostatnie lata. A tożsamość narodu w dwudziestym pierwszym wieku nie jest budowana na starych insygniach władzy, bo to jest w tej chwili inny
świat niż świat Rzeczypospolitej międzywojennej. Naród się buduje poprzez tożsamość kulturową, pamięć historyczną, to jest wyjątkowa misja IPN. Ale czy sądzi pan, że SLD chodzi o obcięcie pamięci? Niekiedy odnosi się takie wrażenie. A co pan sądzi o wniosku Antoniego Macierewicza, żeby postawić przed Trybunałem Stanu premiera Leszka Millera w sprawie Stoenu? To jest wniosek na fali histerii antyprywatyzacyjnej, jaka wylała się przy okazji prywatyzacji Stoenu - rzeczywiście niefortunnej transakcji, bo po miesiącach zaniechań spróbowano sprywatyzować Zakładem Energetyczny w Warszawie, który ma łącza światłowodowe, a na dodatek inwestor był niemiecki... To jest ogromne spiętrzenie wszystkich uczuleń i to wykorzystuje ta grupa posłów, których pomysł na życie polega na tym, żeby straszyć Polaków prywatyzacją. Najmniej przestraszeni, zdaje się, są mieszkańcy Warszawy i pracownicy samego Stoenu. To jest typowe dla histerii wzniecanej wokół prywatyzacji. I na koniec chciałam się spytać, czy panowie już się
zdecydowali, czy Donald Tusk będzie szefem Platformy Obywatelskiej, czy dalej będzie trzech króli, właściwie czy dwóch i pół? Sądzę, że rocznicę Platformy Obywatelskiej będziemy obchodzili w starym stylu, czyli trzech tenorów. Szkoda? Musi się to w przyszłości wyklarować, ale pora wigilijna nie po temu.