Janusz Korwin-Mikke wraca do Polski. Ile na tym straci?
Korwin-Mikke to najbogatszy polski europoseł. Tak przynajmniej wynika z jego ubiegłorocznego oświadczenia majątkowego. W PE zarabiał ok. 400 tys. zł brutto rocznie. Po rezygnacji z mandatu będzie musiał zadowolić się o wiele niższym dochodem. Nawet jeśli zostanie prezydentem Warszawy.
25.01.2018 | aktual.: 25.01.2018 18:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Wracam do polskiej polityki! W Brukseli marnowałem potworną ilość czasu, a ja chcę go wykorzystać jak najlepiej, bo w Polsce dzieje się bardzo źle - powiedział w czwartek lider partii Wolność. Korwin-Mikke przekonywał, że czuje się w Brukseli jak na wygnaniu i dlatego postanowił wrócić do Polski. Co więcej, jak oświadczył, możliwe, że powalczy o fotel prezydenta Warszawy.
Korwin-Mikke wielokrotnie przekonywał, że startował do PE, by "rozbić Unię Europejską od środka". - Kilka tygodni temu Günter Verheugen powiedział, że są w Europie siły prawicowe, które chcą zniszczyć 60 lat dorobku wspólnotowego. Dokładnie to chcemy zrobić - w całości i totalnie ten dorobek "wyzerować", a twórców tej różowej zgnilizny wytarzać w smole i pierzu, a następnie przegonić ulicami Brukseli. Przynajmniej publika będzie miała trochę śmiechu - mówił w 2014 roku Janusz Korwin-Mikke w tygodniku "Do rzeczy", gdy starał się o mandat europosła. - Parlament Europejski sprzedamy i zrobimy tam burdel - podkreślał.
Kasa za "rozbijanie UE od środka"
Polityk każde swoje przemówienie w PE, z których większość była bardzo kontrowersyjna, kończył słowami: "A poza tym sądzę że Unia Europejska" powinna być zniszczona". Nie przeszkadzało mu to jednak przyjmować pieniędzy za swoją pracę w PE, które płynęły dotąd szerokim strumieniem.
Z oświadczeń majątkowych Korwina-Mikke wynika, że w 2014 roku otrzymał z PE ponad 48 tys. euro brutto. Nie wiadomo, ile dokładnie otrzymał z PE w 2015 roku, bo kwoty tej nie podał w oświadczeniu. W 2016 roku dostał za europosłowanie ponad 100 tys. euro brutto. Można uznać, że podobną kwotę dostał zarówno w 2017, jak i w 2015 roku.
Nawet jeśli odjąć od tego liczne kary, które nakładano na polityka w związku z jego kontrowersyjnymi wystąpieniami na forum PE, to i tak przez trzy i pół roku zarobił bajońską sumę, o której większość Polaków może tylko pomarzyć. W przeliczeniu na złotówki to (zgodnie z obecnym kursem euro) ok. 1,4 mln złotych!
Ile mógłby zarobić jako prezydent Warszawy?
Przed Korwinem-Mikke było jeszcze 1,5 roku kadencji. Mógł więc zarobić kolejne 150 tys. euro. Postanowił jednak zrezygnować. W Polsce raczej więcej nie zarobi. Nawet jeśli udałoby mu się wygrać walkę o fotel prezydenta Warszawy.
100 tys. euro rocznego wynagrodzenia, to ok. 400 tys. zł. To o wiele niższa kwota, niż otrzymuje prezydent Warszawy z tytułu pełnienia swojego urzędu. Z oświadczeń majątkowych Hanny Gronkiewicz-Waltz wynika, że jako prezydent zarabia niespełna 160 tys. złotych rocznie.
Polityk na pewno na brak pieniędzy jednak nie będzie narzekał. Ponieważ ukończył już 63 lata (wiek emerytalny w PE) należy mu się emerytura. 3,5 proc. wynagrodzenia za każdy rok sprawowania mandatu. Korwin-Mikke sprawował mandat przez ponad 3 lata, czyli jak łatwo policzyć należeć będzie mu się kwota równa 11,5 proc. wynagrodzenia. Po przeliczeniu na złotówki co miesiąc otrzyma ok. 3 tys. zł.
Korwin-Mikke jak wynika z oświadczeń majątkowych ma także inne źródła utrzymania. Z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej w 2016 roku uzyskał dochód w wysokości ponad 50 tys. zł. Z praw autorskich i działalności publicystycznej - ponad 20 tys. zł. Jeśli dodać do tego majątek w postaci działek, wartych łącznie ok. 7 mln złotych, to można założyć, że pieniędzy raczej mu nie zabraknie.
Tajemnicze transakcje partii Korwin-Mikkego
Jednak, jak informowały wcześniej media, powodem rezygnacji Korwina-Mikke z PE rzeczywiście mogą być pieniądze. Gdy w 2014 roku partia Korwin-Mikkego dostała się Parlamentu Europejskiego, otrzymała subwencję w wysokości 4 mln zł. Wkrótce jednak zarządzono oszczędności, które miały zapewnić partii finansowanie. Nic z tego jednak nie wyszło. Mało tego, pieniądze z partii wypływały szerokim strumieniem.
Zobacz także
Jak podawał "Fakt", chodzi o tajemnicze transakcje na fundacje powiązane z członkami partii. Dziennikarze gazety wskazywali na umowy cywilnoprawne z kancelariami adwokackimi. Pieniądze miały też rzekomo płynąć do Przemysława Wiplera.
Partia Korwin-Mikkego ma też problemy z Parlamentem Europejskim. Chodzi o wyłudzanie pieniędzy. Proceder polegał na zgłaszaniu członków rodzin i znajomych jako tzw. asystentów akredytowanych. Unijne biuro antykorupcyjne OLAF prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
- Pieniądze mamy, nikt nic nie wyprowadził, to jakaś bzdura kompletna - odpowiedział na publikację "Faktu" Janusz Korwin-Mikke.