Janusz Korwin-Mikke: "Polacy chcą móc się bronić!". Zobacz wyniki sondy

Aż 65 proc. internautów oceniło, że przyjęty przez rząd Beaty Szydło projekt rozszerzenia obrony koniecznej, to dobra decyzja. - To najlepszy dowód, że chociaż przeciętny Polak nie ma pojęcia o podatkach i gospodarce, doskonale rozumie, że należy mu się prawo do samoobrony - ocenia w rozmowie z WP prezes partii Wolność Janusz Korwin-Mikke.

Janusz Korwin-Mikke: "Polacy chcą móc się bronić!". Zobacz wyniki sondy
Źródło zdjęć: © PAP
Patryk Osowski

20.09.2017 | aktual.: 20.09.2017 15:57

Prosty przykład. W 2012 roku na posesję pana Grzegorza w miejscowości Równe włamało się kilku napastników. Jeden z nich zaatakował gospodarza grożąc mu śmiercią. Mężczyzna broniąc siebie i całej rodziny uderzył włamywacza sztachetą. Efekt? Musiał zapłacić oprychom 500 zł zadośćuczynienia. Przez lata w Polsce takich przypadków były tysiące. W kwietniu resort sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zapowiedział rozszerzenie prawa do obrony w odpieraniu napaści na mieszkanie, dom, lokal czy ogrodzony teren, a we wtorek projekt takiej ustawy poparł rząd Beaty Szydło.

Jak się okazuje, mają w tym ogromne poparcie społeczne. W sondzie przeprowadzonej na stronie WP wzięło udział ponad 35 tys. internautów. Aż 65.2 proc. przyznało, że uważa to za dobrą decyzję, 27.2 proc. było przeciwko, a 7.6 proc. nie miało zdania.

Obraz
© WP.PL

Będą zmiany w polskim prawie

- To krok w dobrym kierunku, ale do ideału jeszcze trochę nam brakuje - ocenia Janusz Korwin-Mikke, polityk od lat kojarzony z walką o prawa do samoobrony i dostępu do broni. Polski poseł do Parlamentu Europejskiego przytacza również historię 18-letniej matki, która po konsultacji z amerykańską policją zdecydowała się na zastrzelenie włamywacza. Gdy na krótko po śmierci męża mieszkała sama z dzieckiem, do jej domu w Alabamie (USA) wdarł się złodziej. Kobieta ukryła się więc w sypialni i zadzwoniła po radę. Wtedy usłyszała od funkcjonariuszy, aby bronić się "wszelkimi możliwymi sposobami". Gdy napastnik wyważył drzwi i wdarł się do pomieszczenia, oddała w jego kierunku strzał z pistoletu. Jak się okazało, śmiertelny. Uznano ją za niewinną.

Po podobnych zdarzeniach w Polsce, często karana była niestety osoba zaatakowana, a nie napastnik. Jedna z takich sytuacji to historia pana Piotra Bogdanowicza, który jako pracownik ochrony miał przy sobie broń. Gdy napadło go trzech mężczyzn, zastrzelił ich w obawie o swoje życie. Sąd nie miał dla niego litości. Potraktował go nie jak ofiarę, tylko jak mordercę i skazał na 25 lat więzienia.

Zbigniew Ziobro: rząd będzie stawał po stronie napadniętych, a nie po stronie napastnika

Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem, karom nie podlegałby ten, kto przekraczałby granice obrony koniecznej "odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące". Czy po zmianie prawa gospodarz nie będzie już miał ograniczeń i wszystkie chwyty przeciw napastnikowi będą dozwolone? Oczywiście nie, ale sąd miałby odtąd rozpatrywać wyłącznie najbardziej drastyczne przypadki, "jak znęcanie się nad intruzem, gdy ten już się poddał".

- Konsekwentnie mówiliśmy, że ten rząd będzie stawał po stronie uczciwych obywateli, po stronie napadniętych, a nie po stronie napastnika, przestępcy, bandyty - powiedział Ziobro na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Według niego, propozycja zmian to kolejny sygnał dla obywateli, że państwo będzie stać po ich stronie, dla napastników - że muszą się liczyć "z poważnymi konsekwencjami, łącznie z utratą życia, gdy dopuszczają się przestępczego zamachu" i dla organów ścigania - by podchodziły do tych spraw z "należytą wrażliwością".

Zobacz także
Komentarze (356)