Janik: "Ustawa kagańcowa nabiera rumieńców, czyli poprawianie niepoprawialnego" [OPINIA]
Nie pomogły krytyczne opinie Sądu Najwyższego, Biura Analiz Sejmowych czy Rzecznika Praw Obywatelskich. Ustawa dotycząca sędziów pokonuje kolejne etapy w procesie ustawodawczym – obecnie znajduje się na etapie komisji sejmowej, która ochoczo wprowadziła do niej poprawki. Nieważne jednak, co w tej haniebnej ustawie zostanie zmienione, co dodane, a co odjęte - cała nadaje się do kosza i oby kiedyś tam wylądowała.
W nocy Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka przyjęła 22 poprawki do ustawy, a odrzuciła 80 poprawek opozycji. Ciekawe, że tak doskonały akt prawny trzeba już teraz w tylu miejscach zmieniać. Czyżby był on napisany w pośpiechu i zgodnie z doraźnym zapotrzebowaniem? To chyba niemożliwe, przecież aktualna władza piąty rok reformuje wymiar sprawiedliwości - na pewno nie ma tutaj miejsca na działania ad hoc, a wszystko jest gruntownie przemyślane. W końcu wymiar sprawiedliwości w czasie rządów PiS ma się coraz lepiej - tempo pracy sądów ciągle rośnie, a już niedługo wyroki będą wydawane jeszcze zanim sprawa trafi do sądu. Ok, żartowałem.
"Słowa o poczuciu odpowiedzialności brzmią wręcz jak prowokacja"
Obłudne jest już pierwsze zawarte w projekcie ustawy zdanie, że zasadniczym jej celem jest "uporządkowanie zagadnień ustrojowych związanych ze statusem sędziego Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, wojskowych oraz administracyjnych, a także organów samorządu sędziowskiego oraz organów sądów". Jeśli ustawodawca ma przed świętami ochotę brać się za porządki, to "porządkowanie zagadnień ustrojowych" radziłbym rozpocząć od przywrócenia legalnej Krajowej Rady Sądownictwa i likwidacji nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Inwencja twórcza nie opuszcza jednak pomysłodawców ustawy – w ramach poprawek dodano bowiem do niej preambułę, zgodnie z którą ustawa została uchwalona "w poczuciu odpowiedzialności za wymiar sprawiedliwości w RP (...), uznając konieczność poszanowania trójpodziału i równoważenia władz". Piękną preambułę zawiera polska Konstytucja, ale więcej takich wstępów nam nie potrzeba. Projektodawcy uważają być może, że preambuła nada ustawie jakiejś powagi. Otóż nie, nie nada, a słowa o poczuciu odpowiedzialności za wymiar sprawiedliwości brzmią wręcz jak prowokacja.
Co ciekawe, wykreślono zapis o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego za "odmowę stosowania przepisu ustawy, jeżeli jego niezgodności z Konstytucją lub umową międzynarodową ratyfikowaną za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie nie stwierdził Trybunał Konstytucyjny". Być może rząd zrozumiał, że taki przepis ustawy de facto spowodowałby niemożność stosowania przez polskie sądy prawa Unii Europejskiej i prowadził, w dłuższej perspektywie, do opuszczenia przez Polskę Unii. Ale warto odnotować w kronikach, że taki pomysł ktoś kiedyś formalnie zgłosił. Być może będą kiedyś uczyć o tym na wydziałach prawa (oby tylko jako ciekawostka historyczna, na samym końcu zajęć w oczekiwaniu na przerwę).
Sędziowie, zgodnie z jedną z poprawek, nie będą już musieli składać oświadczeń o prowadzeniu portalu lub aktywności w internecie, jeśli dotyczą one spraw publicznych. Ostał się natomiast przepis, zgodnie z którym sędziowie będą odpowiadać za działania lub zaniechania mogące "uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości". Ciekawe, zawsze mi się wydawało, że jeśli sąd wydaje wyrok, to właśnie sprawuje (wykonuje) wymiar sprawiedliwości, a nie uniemożliwia czy utrudnia jego funkcjonowanie. Ale może się nie znam.
Zgodnie z jeszcze inną z poprawek, to Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego (czyli kolejny twór obsadzony nielegalnymi sędziami) miałaby orzekać w sprawach, w których kwestionowany będzie status sędziego lub jego uprawnień do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Nie wiem, dlaczego izba powołana do rozpatrywania skargi nadzwyczajnej miałaby się zajmować kwestiami statusu sędziów – skoro władza twierdzi, że wszystko jest w porządku, to chyba nie ma tu niczego nadzwyczajnego? A może niedobrze by było, gdyby to Izba Cywilna, nieobsadzona sędziami z nadania nowej KRS, wypowiedziała się na ten temat? Mogłaby przecież – nie daj Boże – stwierdzić to samo, co niedawno Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – że nowa KRS jest zależna od władzy politycznej.
Usunięto też z projektu zapis, że przez samorząd sędziowski nie mogą być podejmowane "uchwały wyrażające wrogość wobec innych władz Rzeczypospolitej Polskiej i jej konstytucyjnych organów" i zastąpiono to zakazem "uchwał podważających zasady funkcjonowania władz RP i jej konstytucyjnych organów". Nie wiem, kto podważa "zasady funkcjonowania władz RP" (warto przypomnieć, że sądy też są jedną z władz i wcale nie niższą niż ustawodawcza czy wykonawcza), ale wiem, kto naruszył zasady funkcjonowania konstytucyjnego organu RP, jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa. Mówienia o tym nie uważam za coś nagannego – przeciwnie, trzeba mówić o tym jak najwięcej i nie ustawać.
Prawnicy z Biura Analiz Sejmowych już kilka dni temu wydali krytyczną opinię na temat ustawy. Należy szczególnie docenić ich postawę – są pracownikami Sejmu i pośrednio ich losy zawodowe zależą od władzy politycznej. Mieli jednak odwagę, by na sześćdziesięciu siedmiu stronach rozłożyć na czynniki pierwsze wszystkie wady tego bubla prawnego: "naruszenie zasady pierwszeństwa prawa Unii Europejskiej przed prawem polskim", "poważne ryzyko stwierdzenia naruszenia zasady niezależności i bezstronności sądów/niezawisłości sędziów", "naruszenie zasady efektywnej ochrony sądowej" itd. Pytanie tylko, co z tego.
PiS idzie zatem na pełne zwarcie z sądownictwem
Rozumiem, że zdaniem pomysłodawców ustawy sędzia sądu wyższej instancji rozpatrujący odwołanie nie może badać, czy osoba, która wydała zakwestionowany wyrok, jest sędzią czy nie. Po co w takim razie kształcić sędziów za publiczne pieniądze, po co Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury? Skoro nie można ustalać, czy sędzia został prawidłowo powołany, oznacza to, że wyroki może wydawać każdy, kto akurat jest pod ręką w sądzie i ubierze togę. Pracownik sekretariatu, woźny sądowy czy przypadkowy przechodzień. Aha, i nie jest tak, jak twierdzą niektórzy, że podpis prezydenta pod aktem powołania sędziego uzdrawia wszystkie wcześniejsze uchybienia w procesie nominacji. To zwyczajna nieprawda.
PiS idzie zatem na pełne zwarcie z sądownictwem, a ustawa pogłębia tylko chaos w wymiarze sprawiedliwości. A na tym nie koniec - wiosną TSUE zapewne orzeknie wprost, że Krajowa Rada Sądownictwa jest nielegalna, w międzyczasie Sąd Najwyższy odpowie na pytania prawne sądów powszechnych dotyczące statusu sędziów mianowanych z udziałem nielegalnej Krajowej Rady Sądownictwa. Cała ta sytuacja doprowadzi w końcu do jakiegoś przesilenia, choć jeszcze nie wiem, jak ono będzie wyglądało.
Tomasz Janik dla WP Opinie. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl