Jan Pietrzak - czuł się "półlegalny", a teraz jest bardem PiS
Jan Pietrzak znów jest gwiazdą. Fetują go prezydent, premier i prezes PiS. Wrócił po latach na marginesie, za co winił Platformę Obywatelską i "ubecką telewizję". Niezmiennie wierzy w zamach w Smoleńsku. Głosuje na PiS, ale w przeszłości należał do PZPR i pracował w TVP w czasach komuny.
W jego ocenie to raczej PiS się do niego przyłączyło, a nie odwrotnie.
Wodotryski dla Pana Janka
Dyrektor TVP2 Marcin Wolski - jego stary kumpel - mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że Jan Pietrzak powinien być fetowany. I jest. Jego Kabaret pod Egidą hucznie obchodził jubileusz 50-lecia działalności. A sam Pietrzak kończy właśnie 80 lat. - To musi być wodotrysk! - podnosił głos Wolski na myśl o tym. I był - polityczny na pewno.
W Studiu Koncertowym Polskiego Radia w Warszawie odbył się jego koncert. Satyryk, aktor, autor i wykonawca piosenek, twórca Kabaretu Hybrydy oraz Pod Egidą wystawił "80-tkę Pana Janka. Z PRL-u do Polski". Żartów i pieśni Pietrzaka słuchali: premier Beata Szydło, prezes PiS Jarosław Kaczyński, wicepremier Piotr Gliński i minister Antoni Macierewicz. A prezydent Andrzej Duda napisał do solenizanta list, cytując w nim Senekę Młodszego.
"Zaszczyt stać obok mistrza"
Dla szefowej rządu "ogromnym wyróżnieniem i zaszczytem" było stać "obok mistrza i złożyć mu życzenia". Dziękowała w imieniu "wszystkich koleżanek i kolegów z rządu Prawa i Sprawiedliwości, który zmienia Polskę". - To jest zasługa takich ludzi jak Jan Pietrzak, że te poplątane kierunki potrafi wyprostować, żeby Polska była Polską - mówiła Beata Szydło. Nawiązywała do najsłynniejszej piosenki, jaką wciąż śpiewa Pan Janek.
Z tytułem koncertu może być jednak pewien kłopot, bo w czasach PRL-u Jan Pietrzak należał do PZPR. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, czyli kuźni kadr partii.
Sam zresztą przyznawał w "Rzeczpospolitej" w roku 1994: - Nie miałem nic przeciwko zastanej rzeczywistości. Nie walczyłem z nią, ja z niej wyrastałem - byłem w Związku Młodzieży Polskiej, w partii. Socjalizm brałem wprost: to nasza fabryka, nasz kraj i mamy prawo mówić wyraźnie, co nam się nie podoba, a towarzysz sekretarz nie będzie nam dyktował, jaką uchwałę przyjmiemy. Dlatego w radzie robotniczej uchodziłem za krzykacza.
Ale Janowi Pietrzakowi należy oddać, że w latach 80. jego piosenka "Żeby Polska była Polską" faktycznie była hymnem "Solidarności". Dziś jest on piewcą PiS i autorem w "Tygodniku Solidarność" i "Gazecie Polskiej". Jarosława Kaczyńskiego uznaje za najlepszego polityka w Polsce, który ma odgruzowywać państwo po Tusku. III RP miał za kontynuację PRL-u, czuł się "półlegalny" i tępiony gorzej niż w PRL-u. - Żyłem w III RP, to było kolejne państwo, a teraz - od wyborów 2015 r. - żyję w wolnej Polsce - mówił.
W PRL-u nie był jednak przez władzę tępiony aż tak mocno. Doradca Edwarda Gierka - Paweł Bożyk - wspominał, że Pietrzak odwiedzał sekretarza KC ds. propagandy, chcąc uzyskiwać pozwolenia na krytykowanie kogoś z komunistycznej wierchuszki. Był też obecny w TVP, a w 1973 r. krótko nawet nadzorował rozrywkę w państwowej telewizji. Gdy w Polsce wprowadzono stan wojenny był za Oceanem. Mógł zresztą jeździć po świecie z koncertami i odwiedzać rodzinę w Kanadzie.
Pietrzak i Smoleńsk
PO zarzucał zdradę i tchórzostwo wobec Putina - zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej. Tuż po 10 kwietnia 2010 roku napisał piosenkę pt. "Ballada Smoleńska". Oto fragmenty tekstu:
Dziesiątego kwietnia roku dziesiątego,
Tragedia się stała narodu polskiego,
Runął w dół samolot z panem prezydentem,
Na nieludzkiej ziemi, na ziemi przeklętej,
(…)
Nad Polskę nadciągnął cień żałoby długi,
Po Katyniu pierwszym przyszedł Katyń drugi,
(…)
Ludzie się pod pałac zeszli prezydencki,
Położyli kwiaty, zapalili świeczki,
I krzyż postawili w serdecznej potrzebie,
By ich Bóg usłyszał, na wysokim niebie.
Na ten krzyż rzuciła się łobuzów zgraja,
Urządzali draki, robili jaja,
Obrzucali błotem bolszewicy podli,
Tych co się modlili za ofiary zbrodni,
(…)
Jednego mieliśmy tylko prezydenta,
Co znał te pytania i o nich pamiętał ,
No to już go nie ma, bo przeszkadzał komuś,
Kto obce porządki robi w naszym domu
I wierzy w zamach w Smoleńsku. - Nikt mnie nie przekona, że to nie był zamach. A głównym dowodem na to, że doszło do zamachu, są cztery lata kłamstw Putina i Tuska. To jest dowód zbrodni. Gdyby chodziło o tragiczny wypadek, to inaczej by się wszystko odbywało. Rosjanie nie oddadzą nam wraku ani skrzynek, nie oddadzą ich nigdy, bo są zbrodniarzami. Ile lat trzeba było czekać, żeby przyznali się do Katynia? Kilkadziesiąt. W sprawie Smoleńska też warto czekać, by wydrzeć im tę prawdę - mówił przed paroma laty, gdy z nim rozmawiałem.
Dziś jest blisko PiS - podobnie jak w czasach poprzednich rządów tej partii. Politykę liznął ponad 20 lat temu jako kandydat na prezydenta w 1995 r. Ale poległ z poparciem 1,12 proc.
Cały czas szuka poparcia i finansowania dla pomysłu zbudowania w centrum Warszawy łuku triumfalnego na cześć zwycięskiej Bitwy Warszawskiej.