Jan Nowak-Jeziorański: członkostwo Polski w UE redukowane do dopłat
Obawiam się, że szansa historyczna, jaką jest otwarcie największego rynku na świecie jest redukowana do sprawy dopłat, w tym widzę przejaw podejścia czysto klasowego z zepchnięciem na plan drugi interesu ogólnego, ale obawiam się, że jeśli Polska by nie została przyjęta do Unii to właśnie rolnicy na tym najbardziej stracą, a stracą to, co ta Unia najbardziej ofiarowuje - powiedział w poniedziałek w Salonie politycznym Trójki Jan Nowak-Jeziorański.
02.12.2002 10:35
Jolanta Pieńkowska: Ostatnie dni to walka o lepsze warunki dla rolników, czy nie ma Pan wrażenia, że ta ostatnia faza negocjacji to jest patrzenie na nasze wejście do Unii tylko przez interes rolników.
Jan Nowak Jeziorański: Obawiam się, że szansa historyczna, jaką jest otwarcie największego rynku na świecie jest redukowana do sprawy dopłat, w tym widzę przejaw podejścia czysto klasowego z zepchnięciem na plan drugi interesu ogólnego, ale obawiam się, że jeśli Polska by nie została przyjęta do Unii to właśnie rolnicy na tym najbardziej stracą, a stracą to, co ta Unia najbardziej ofiarowuje.
Jolanta Pieńkowska: A jak odbiera Pan stanowisko PSL, które będąc w rządzie mówi, że swe poparcie dla naszego wejścia o Unii najbardziej uzależnia od warunków dla rolników i jak uzna, że te warunki są złe, to będzie nawoływał rolników, by nie poparli referendum.
Jan Nowak Jeziorański: To tak jakby ktoś powiedział - wolę nic, niż półtora miliarda euro, bo gdyby referendum odrzucono, to nic nie dostaną, jednak Unia gotowa jest dać, a to nie byle co jest, więc to stanowisko jest irracjonalne, w gruncie rzeczy sprzeczne z interesami rolników.
Jolanta Pieńkowska: Ale wicemarszałek Wojciechowski mówił, że też jest tak, że Unii nie stać na poszerzenie bez Polski.
Jan Nowak Jeziorański: Wicemarszałek Wojciechowski myli się, w gruncie rzeczy jest to ogromna niechęć dzielenia się korzyściami, zyskami, ponoszenia kosztów na rzecz największego kraju, a więc i najkosztowniejszego. Piętnastka by z pewnością marzyła, by sami Polacy dostarczyli jej argumentów przeciwko przyjęciu jej, gdyby sami Polacy odmówili. Byłoby to dla nich doskonałym wytłumaczeniem, bo jedyna rzecz, która tutaj znaczy, to jest obawa przed odium moralnym, jakim byłoby utrwalenie podziału Europy i stworzenie kategorii krajów biednych w odróżnieniu od krajów zachodnich, czyniących niezwykłe postępy na skutek wspólnego rynku.
Jolanta Pieńkowska: Ale PiS mówi - opóźnijmy termin zakończenia negocjacji, by wygrać jak najlepsze warunki.
Jan Nowak Jeziorański: Ja też tak myślałem, że to jest możliwe, ale odrzuciłem gdy zobaczyłem, że wszyscy inni nie solidaryzują się z nami. Gdyby można było zdobyć w tym punkcie solidarność innych kandydatów to tak, ale oni odmawiają. Na końcu przyjmą takie warunki, jakie tego dnia im zaproponują.
Jolanta Pieńkowska: Wczoraj Premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej, czyli Czech, Węgier, Słowacji i Polski zadeklarowali, że będziemy walczyć o dobre warunki razem, ale niedawno pamiętamy jak Węgrzy i Czesi już nie jednokrotnie mówili - my nie mamy takich problemów z rolnictwem, nie będziemy czekać na Polskę. Czy to jest taka taktyczna zagrywka, że dziś mówimy tak, a w Kopenhadze powiemy inaczej.
Jan Nowak Jeziorański: Już zostało tak niewiele czasu, wydaje mi się, że jednak istnieje zrozumienie, że tylko współdziałając można zdobyć przywrócenie tych sum, których oczekiwano, wydaje mi się, że to jest ważne, choć istnieje rozbieżność interesów, nie możemy liczyć na solidarność, gdybyśmy postanowili odroczyć sprawę. Wówczas pozostaniemy sami. (Polskie Radio/mag)