Jan Maria Rokita: śledztwo musi objąć Kwiatkowskiego
"Myślę, że dwa dni zeznań Adama Michnika, bardzo interesujących i bardzo ważnych stworzyły takie fakty i taką sytuację, w której także do kolegów z SLD dotarło to, że elementarna wiarygodność tego śledztwa wymaga wykonania czynności śledczych dotyczących Roberta Kwiatkowskiego" - powiedział w Salonie Politycznym Trójki Jan Maria Rokita, członek sejmowej Komisji Śledczej, mającej wyjaśnić tzw. sprawę Rywina.
Jolanta Pieńkowska:Panie pośle, czy zaskoczył pana wczoraj wniosek posła Lewandowskiego o zawieszenie prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego?
Jan Maria Rokita:Nie, nie zaskoczył. Dlatego, że podobny wniosek składał już w zeszłym tygodniu poseł Zbigniew Ziobro i wtedy większość kolegów z SLD ten wniosek odrzuciła, argumentując, że naruszałby on prawa człowieka, między innymi Roberta Kwiatkowskiego. Myślę, że dwa dni zeznań Adama Michnika, bardzo interesujących i bardzo ważnych stworzyły takie fakty i taką sytuację, w której także do kolegów z SLD dotarło to, że elementarna wiarygodność tego śledztwa wymaga wykonania czynności śledczych dotyczących Roberta Kwiatkowskiego. To się stało oczywiste po dwóch dniach zeznań Michnika. I ja się cieszę, że ta oczywistość została podzielona przez kolegów z SLD.
Jolanta Pieńkowska:A zaskoczyło pana, że zarówno ten wniosek, jak i pański wniosek o sprawdzenie między innymi billingów Roberta Kwiatkowskiego został poparty przez komisję jednogłośnie?
Jan Maria Rokita:W momencie, w którym rzeczywistość zaczęła docierać także do kolegów z SLD nie byłem także i tym zaskoczony. Myślę, że po tych dwóch dniach pracy komisji, takiej realnej pracy komisji, sobota i poniedziałek, przesłuchań Adama Michnika od świtu do zmroku, coraz bardziej wytwarza się w komisji pewnego rodzaju wspólny duch dążenia do wykrycia prawdy. To byłoby coś bardzo optymistycznego, choć mówię to z pewną ostrożnością. Bo nie należy dnia chwalić przed zachodem słońca.
Jolanta Pieńkowska:A pamięta pan, jak jeszcze kilka dni temu mówił pan, że jak tak dalej pójdzie, to się pan z tej komisji wycofa, bo nie będzie pan uwiarygodniał politycznej fikcji?
Jan Maria Rokita:Doskonale pamiętam. Początek komisji był bardzo zły. Komisja powstawała w atmosferze sporu, konfliktu. SLD dość brutalnie zapewnił sobie w niej większość, co budziło różne wątpliwości.
Jolanta Pieńkowska:No, brutalnie zapewnił sobie większość, bo zabrakło głosów posłów opozycji, między innymi Platformy Obywatelskiej.
Jan Maria Rokita:Oczywiście, że tak. Po czym dążył do tego, przeprowadził to w komisji, ażeby odrzucić wnioski do prokuratury o rozszerzenie tego śledztwa. To były wszystko bardzo złe znaki. Ale myślę, że, tak, jak mówiłem poprzednio, że te przesłuchania, to znaczy fakt stopniowego odkrywania prawdy, dochodzenia do prawdy stwarza pewne poczucie wspólnoty. Wie pani, odkrywanie prawdy, myślę, ma w sobie coś fascynującego. Prawda sama w sobie jest fascynująca i myślę, że to zrobiło także wrażenie na kolegach z SLD. Taka mam interpretacje ich zachowania. To jest interpretacja korzystna dla kolegów z SLD. Chwalę ich.
Jolanta Pieńkowska:Mówi pan odkrywanie prawdy, a w sobotę prezes Telewizji Publicznej zarzucił panu, że manipuluje pan jego zeznaniami?
Jan Maria Rokita:Tak. Ale prezes Robert Kwiatkowski jest osobą, co do której mogą się rodzić podejrzenia w tej sprawie i raczej jego wypowiedzi traktowałbym jako linię jego obrony, niż jako wypowiedzi, które mają świadczyć o jakiejkolwiek prawdzie. Nawiasem mówiąc rozmowa przeprowadzona przez dziennikarkę Gazety Wyborczej, panią Agnieszkę Kublik z prezesem w poniedziałkowej Gazecie potwierdza to, że ja cytowałem bardzo precyzyjnie przesłuchania Adama Michnika i Roberta Kwiatkowskiego. Nie bardzo miałem okazje do przeinaczenia jego zeznań. Nie komentuje zeznań. Taka mam zasadę, jako członek komisji. Najwyżej je cytuję. (Polskie Radio/mdz)