Jan Lityński nie żyje. "Był wielkim miłośnikiem zwierząt, kochał psy"

Nie żyje Jan Lityński, polski polityk, działacz opozycji w czasach PRL. Miał 75 lat. Utonął, ratując psa. - Zwierzęta kochał nad życie. Odkąd pamiętam, zawsze miał psy w domu. Był dobrym człowiekiem, to naturalne, że rzucił się na pomoc swojemu zwierzakowi - mówi senator Platformy Sławomir Rybicki, który pracował z Lityńskim w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jan Lityński miał 75 lat. Utonął, ratując psa
Jan Lityński miał 75 lat. Utonął, ratując psa
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Facebook
Sylwester Ruszkiewicz

- Był dobrym, wrażliwym człowiekiem. Poza swoją polityczną i opozycyjną działalnością, na co dzień był niezwykle bystrym, inteligentnym społecznikiem. Był działaczem Solidarności, później w wolnej Polsce był m.in. współpracownikiem prezydenta Bronisława Komorowskiego, któremu doradzał w politycznych sprawach - mówi były prezydencki minister, a obecnie senator Sławomir Rybicki.

- Poza tym, że był mądrym człowiekiem, też był ciepłym człowiekiem, od którego biło dobro. Był opanowany i zrównoważony. Nie rzucał słów, bez potrzeby ich realizacji. To niepowetowana strata - dodaje Rybicki.

- Odkąd pamiętam, miał silny imperatyw moralny i etyczny. Kierował się w życiu poczuciem sprawiedliwości. To była jego cecha charakterystyczna, on się nigdy nie godził na niesprawiedliwość. Zarówno w 1968 r., jak też w 1970 r. i w późniejszych latach. Kiedy współtworzył Komitet Obrony Robotników i kiedy pomagał robotnikom w Radomiu. Poprzez lata 70., czasy "Solidarności", miał zawsze silną determinację do walki o prawa zwykłego człowieka - wspomina Sławomir Rybicki.

- W ostatnich chwilach swojego życia było dla niego oczywistością, że trzeba ratować i pomóc psu. Janek miał w życiu stosunek zerojedynkowy do dobra i do zła. Tragiczna śmierć symbolizuje jego żelazne zasady moralne i etyczne. Był w grupie osób razem z Jackiem Kuroniem, Tadeuszem Mazowieckim i Henrykiem Wujcem, których charakteryzowała wrażliwość społeczna na krzywdę i potrzeby drugiego człowieka. Myślał w kategoriach dobra wspólnego, dobra państwa i obywateli - podkreśla senator opozycji.

- Podczas pracy w Pałacu Prezydenckim dbał o sprawy związane z alpinizmem. Był ambasadorem społeczności pasjonatów, którzy chodzili po górach. To on i Janusz Onyszkiewicz zabiegali, żeby wyprawy w najtrudniejsze rejony wysokogórskie miały patronat prezydenta Bronisława Komorowskiego. Był człowiekiem odważnym, niezależnym i szczerym. Jeśli się z kimś nie zgadzał, miał odwagę powiedzieć to w cztery oczy - mówi WP Sławomir Rybicki.

- Ostatni raz widziałem go na chwilę, przelotnie. Umówiliśmy się na dłuższą rozmowę, o tym co się dzieje w polskiej polityce. Już nie porozmawiamy... - kończy polityk opozycji.

Sławomir Rybicki był prezydenckim ministrem w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego. W tym samym czasie Jan Lityński doradzał głowie państwa.

Przypomnijmy, do tragicznego zdarzenia z udziałem działacza opozycji antykomunistycznej doszło w niedzielę po południu. Lityński utonął w Narwi w okolicach Pułtuska. - Wszedł na lód za psem. To straszny wypadek. Narew jest bardzo niebezpieczną rzeką - mówiła Wirtualnej Polsce prof. Lena Kolarska-Bobińska, była minister nauki i szkolnictwa wyższego i była europosłanka PO.

- Oni cały czas z żoną mieli w domu czworonogi i chodzili z nimi codziennie na spacery. Teraz mieli trzy psy. Jeden wszedł na lód, a prawdopodobnie Janek chciał go ratować. I tak to się tragicznie skończyło. O tragedii dowiedziałam się od wspólnych przyjaciół. To straszny wypadek. Narew jest bardzo niebezpieczną rzeką. Wiem, bo pływamy po niej latem, a teraz są szczególnie trudne warunki - dodaje prof. Lena Kolarska-Bobińska, która Lityńskiego znała od ponad 60 lat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (296)