Jan Krzysztof Ardanowski pod ostrzałem opozycji. "Minister rolnictwa nie stoi po stronie maltretowanych zwierząt". Mamy odpowiedź
"Minister Jan Krzysztof Ardanowski pod płaszczykiem walki z pandemią COVID-19 ogranicza działalność obrońców praw zwierząt" - zwracają uwagę politycy klubu Lewicy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska. Mamy pisma podpisane przez szefa resortu rolnictwa świadczące o tym, że dla Ardanowskiego interes hodowców jest nadrzędny.
Jan Krzysztof Ardanowski wywołuje w ostatnim czasie niemałe kontrowersje. Minister rolnictwa po pytaniach RMF FM o sytuację w stadninie w Janowie Podlaskim groził dziennikarzowi, twierdząc, że "może być dla niego nieprzyjemny".
W rozmowie z Marcinem Zaborskim szef resortu rolnictwa zaapelował też, żeby nauczyciele, którzy nie pracują, "popracowali u rolników", np. przy zbiorze truskawek. Na te słowa zareagował Związek Nauczycielstwa Polskiego, pisząc: "Jesteśmy oburzeni skandaliczną wypowiedzią ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który w rozmowie z RMF FM wysłał nauczycieli na truskawki i do pracy na roli".
Za Ardanowskiego kajać się musiał premier Mateusz Morawiecki, który dziękował nauczycielom za ciężką pracę, a wypowiedź ministra określił jako "niefortunną".
Polityczne zarzuty wobec szefa resortu zdrowia się nie kończą. Działalność i decyzje podejmowane przez Ardanowskiego pod lupę wzięli politycy Lewicy.
Politycy Lewicy stawiają zarzuty Ardanowskiemu
W interpelacji do ministra parlamentarzystki i parlamentarzyści m.in. Wiosny Roberta Biedronia zarzucają, że Ardanowski chce związać ręce prozwierzęcym aktywistom i utrudnić pracę, jaką wykonują na rzecz ochrony zwierząt. "Sytuacja zarówno ludzi, jak i zwierząt w Polsce w okresie epidemii COVID-19 jest bardzo trudna. Tracimy swoich bliskich, gospodarka cierpi, schroniskom i fundacjom na rzecz zwierząt brakuje środków na utrzymanie swoich podopiecznych. W tym czasie działają także organizacje prozwierzęce, których zadaniami są między innymi interwencje i pomoc w razie ryzyka, że właściciele wykorzystują, znęcają się lub krzywdzą zwierzęta. Pojawiają się pomysły, które miałyby zakazać aktywistom wstępu na tereny gospodarstw" - piszą w interpelacji do szefa resortu rolnictwa politycy Lewicy.
- Nie można jednak wykorzystywać tych trudnych czasów, aby powstrzymać aktywistów przed ratowaniem zwierząt. Ich praca polega na pomocy zwierzętom, a nie na uprzykrzaniu życia gospodarzom, jeśli ci w odpowiedni sposób traktują swoich podopiecznych - przekonują parlamentarzyści opozycji.
"Pracę tych ludzi można porównać do pracy ratowników medycznych, którym również zależy na ochronie zdrowia i ratowaniu życia. Członkowie organizacji dają głos tym, którzy go sami zabrać nie mogą. W czasie epidemii członków organizacji prozwierzęcych również obowiązują ograniczenia w postaci zakrywania sobie ust oraz nosa czy zachowania dystansu od drugiej osoby. Niedopuszczalne jest jednak zakazanie im wykonywania tej pracy. Ci ludzie codziennie walczą i poświęcają się, żeby żadnemu stworzeniu nie działa się krzywda. Nie można pozostawić zwierząt na pastwę nieodpowiedzialnych właścicieli. Ministrowi rolnictwa chyba jednak nie zależy na bezpieczeństwie zwierząt, których dzięki interwencjom uratowano tysiące. Zgłoszenie zakazu interwencji to swoisty zamach na bezpieczeństwo zwierząt" - piszą przedstawiciele Lewicy w interpelacji skierowanej do ministra rolnictwa.
I zadają pytania: 1) "Dlaczego akurat w tym trudnym czasie, kiedy powinno się pomagać również zwierzętom, pojawia się pomysł, który zamiast wspierać, będzie utrudniać ratowanie zagrożonych podopiecznych w gospodarstwach?" 2) "Egzekwowanie bezpieczeństwa dla zwierząt w obecnym czasie jest utrudnione, a Policja nie zawsze ma czas, aby zajmować się problemami tego typu, dlaczego więc aktywiści nie są wspierani, aby funkcjonowanie wszystkich obszarów było łatwiejsze i skuteczniejsze?".
Jan Krzysztof Ardanowski odpowiada: obrońcy zwierząt jak łajdacy
Politycy Lewicy po kilku tygodniach doczekali się odpowiedzi od Jana Krzysztofa Ardanowskiego. W piśmie, do którego dotarła Wirtualna Polska, minister rolnictwa wskazuje, że to hodowcy i rolnicy zaapelowali do niego, by w obliczu pandemii rząd ograniczył działalność obrońców zwierząt.
"W odpowiedzi na pytanie, dlaczego teraz przedstawiłem propozycję zmiany ustawy (...) w zakresie możliwości prowadzenia interwencji odbioru zwierząt przez przedstawicieli organizacji społecznych, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, uprzejmie informuję, że jest to wynik wpływających do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi licznych wniosków hodowców i posiadaczy zwierząt, zarówno gospodarskich, jak i towarzyszących, o zmianę tej ustawy w przedmiotowym zakresie (...). Organizacje te podnosiły ryzyko rozprzestrzeniania COVID-19 związane z bezpośrednimi kontaktami osobistymi zachodzącymi w sytuacji odbierania zwierząt. Przychylając się do tych wniosków wystąpiłem o wprowadzenie stosownych zmian w ustawie o ochronie zwierząt" - czytamy w odpowiedzi Ardanowskiego na interpelację posłów opozycji.
Jak pisze dalej minister rolnictwa: "Odnosząc się do pytania dotyczącego wsparcia aktywistów organizacji społecznych w egzekwowaniu bezpieczeństwa dla zwierząt, uprzejmie informuję, że (...) nadzór nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt sprawuje Inspekcja Weterynaryjna. Zgodnie z ust. 3 tego artykułu organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, mogą współdziałać z Inspekcją Weterynaryjną w sprawowaniu tego nadzoru".
Minister rolnictwa podkreśla także rolę policjantów i strażników gminnych w odbieraniu właścicielom maltretowanych zwierząt, marginalizując rolę działaczy organizacji prozwierzęcych. Ci mogą być w tym procesie jedynie "sygnalistami".
Jan Krzysztof Ardanowski w RMF stwierdził, że "tzw. obrońcy zwierząt zachowują się łajdacko". - Ten biznes musi być przecięty - powiedział minister rolnictwa.
Lewica oburzona działaniami szefa resortu rolnictwa
Autor interpelacji do ministra rolnictwa, poseł klubu Lewicy Maciej Kopiec, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi: - Minister Ardanowski, odpowiadając na interpelację, nie opowiada się po stronie maltretowanych zwierząt i aktywistów oraz aktywistek, którzy ratują je z opresji. Dodatkowo zrzuca całą odpowiedzialność za odbieranie krzywdzonych zwierząt oprawcom na już przeciążone pracą w warunkach pandemii służby: policję oraz straż miejską.
- Nie mogę zgodzić się z tezą, że właściwym w obecnej sytuacji postępowaniem jest wykorzystywanie koronawirusa i specustaw przeciwdziałającym epidemii do ograniczania działań środowisk prozwierzęcych, a cała sytuacja pokazuje tylko, jak bardzo w Polsce potrzebny jest Rzecznik Praw Zwierząt, stający w obronie bezbronnych wobec nas - istot żywych - mówi Wirtualnej Polsce polityk Lewicy.
Posłanka Hanna Gill-Piątek z Wiosny Roberta Biedronia dodaje: - Ciekawe, co o odpowiedzi pana ministra Ardanowskiego powiedziałyby dręczone zwierzęta. Jeśli hodowcy czy posiadacze zwierząt dobrze je traktują, nie mają się przecież czym martwić. Cierpienie należy bezwzględnie i jak najszybciej ograniczać, a o to najlepiej dbają organizacje społeczne.
Jak twierdzi posłanka Lewicy w rozmowie z WP, "te chore pomysły mają swój natychmiastowy, zły skutek". - Właśnie podjęłam interwencję w sprawie konia, który wskutek zaniedbania nigdy już nie będzie mógł normalnie chodzić. Podczas jego odbierania pracownicy fundacji Centaurus usłyszeli od policjantów, że bez powiatowego lekarza weterynarii nic nie mogą zrobić. A przecież mieli prawo odebrać go oprawcom. Tak nie może być - mówi nam Gill-Piątek.
Masz newsa? Daj znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na zdjęcia, nagrania oraz informacje!