Jan Filip Libicki: trzeba zbadać czy Antoni Macierewicz nie naruszył konstytucji
Senator PO Jan Filip Libicki zwrócił się do marszałek sejmu Ewy Kopacz o zbadanie, czy poseł PiS Antoni Macierewicz nie naruszył konstytucji w związku z zamiarem "komercyjnego udostępnienia" raportu tzw. parlamentarnego zespołu smoleńskiego. - Niech badają - odpowiada Macierewicz.
12.04.2013 | aktual.: 12.04.2013 15:30
Przedstawiony, w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej, raport parlamentarnego zespołu kierowanego przez Macierewicza jest dostępny m.in. w formie publikacji książkowej "Raport smoleński - stan badań" (wydawnictwo Rejtan sp. z o.o., druk: Drukarnia Bałtycka). Książkę można kupić np. w internetowej księgarni "Gazety Polskiej".
Libicki zwrócił się do marszałek sejmu o zbadanie, czy w związku "z upublicznieniem przez Antoniego Macierewicza zamiaru komercyjnego udostępnienia" treści raportu z prac tzw. zespołu smoleńskiego nie doszło do naruszenia art. 107 konstytucji.
Ten artykuł ustawy zasadniczej stanowi, że poseł nie może prowadzić działalności gospodarczej (związanej z osiąganiem korzyści) z wykorzystaniem majątku Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego; nie może też nabywać tego majątku.
Jak pisze Libicki, z oświadczenia majątkowego Macierewicza wynika, iż posiada on udziały w spółce Dziedzictwo Polskie sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. "Zasadnym wydaje się zbadanie, czy między wspomnianą spółką a wydawcą raportu smoleńskiego - spółką Rejtan - nie zachodzą zależności kapitałowe, właścicielskie lub gospodarcze, które uprawdopodabniałyby czerpanie przez posła na Sejm RP, choćby pośrednio, korzyści majątkowych z majątku Skarbu Państwa, jakim wydaje się być raport zespołu parlamentarnego" - czytamy w piśmie do Kopacz.
Macierewicz oświadczył, że zarzut uważa za bezzasadny. Dodał, że ma udziały w spółce Dziedzictwo Polskie, ale - jak mówił - spółka ta "nie miała i nie ma żadnych powiązań organizacyjnych, finansowych czy jakichkolwiek innych związków z jakąkolwiek firmą, która wydawała, drukowała etc. raporty czy wydawnictwa związane z tragedią smoleńską bądź z wynikiem prac zespołu parlamentarnego". - Ale oczywiście niech pani marszałek sprawdza, co uważa za słuszne - dodał Macierewicz.
Libicki pyta też w piśmie do Kopacz, czy "w związku z nieformalną z punktu widzenia sejmu i samego zespołu parlamentarnego drogą publikacji raportu, nie doszło do naruszenia przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej".
Tymczasem Macierewicz odpowiada, że zwracał się do marszałek Kopacz o publikację raportu poprzez drukarnię sejmową, ale - jak mówi - nie dostał żadnej odpowiedzi.
- Za każdym razem zwracaliśmy się do marszałka sejmu - najpierw do Grzegorza Schetyny, jeśli chodzi o białą księgę, później do Ewy Kopacz w sprawie raportu, z prośbą o publikację poprzez drukarnię sejmową zgodnie z obyczajami pracy wszystkich organów sejmu. Niestety odmówiono nam, a jeśli chodzi o obecną sytuację nie mamy żadnej odpowiedzi od pani marszałek - oświadczył polityk PiS.
Macierewicz powiedział też, że nie ma możliwości udostępnienia raportu na stronie internetowej zespołu, bo - jak twierdzi - strona ta jest zablokowana. - Nasz portal internetowy, utrzymywany przez sejm jest zablokowany; mimo że miał być naprawiony już w ubiegłą środę, do dnia dzisiejszego nie działa. Nie możemy reportu w żaden sposób przekazać opinii publicznej - dodał.
Według Macierewicza możemy mieć do czynienia z działaniem, którego celem jest "uniemożliwienie dotarcia tego raportu do opinii publicznej".
Libicki uważa, że cała sprawa budzi wątpliwości na gruncie prawno-karnym. Zwrócił się do marszałek Kopacz o rozważenie czy działania zespołu Macierewicza "nie wyczerpują w znamion czynu zabronionego z art. 231 kodeksu karnego, tj. działania na szkodę interesu publicznego poprzez przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i nie wymagają zawiadomienia w związku z powyższym organów ścigania".
W trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej zespół Antoniego Macierewicza przedstawił wyniki prac swoich ekspertów. Wynika z nich, że służby rosyjskie decydowały jakie firmy i w jakim zakresie będą przeprowadzać remont Tu-154M. Autorzy raportu podtrzymują tezę, że o katastrofie samolotu najprawdopodobniej zdecydowała eksplozja w powietrzu.
Ustalenia zespołu Macierewicza są w opozycji do ustaleń komisji, którą kierował Jerzy Miller. - Każda opinia może być błędna, jeśli opiera się na niepełnych danych - tak tezy zespołu Macierewicza skomentował Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.