PolskaJamie Stokes: powietrze próbuje nas zabić

Jamie Stokes: powietrze próbuje nas zabić

Zapytajcie ludzi, co jest dla nich naprawdę ważne, a z pewnością odpowiedzą, że „rodzina”, „zdrowie” albo „niezawodny Internet”. Nikt nigdy nie odpowie „powietrze”, co mnie trochę dziwi, bo przecież przy jego nagłym braku żaden z nas nie byłby w stanie wykasować więcej niż kilku spamowych maili. Nie doceniamy powietrza - pisze Jamie Stokes w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.

Jamie Stokes: powietrze próbuje nas zabić
Źródło zdjęć: © WP.PL | Katarzyna Bogdańska

15.02.2013 | aktual.: 15.02.2013 07:44

Przeczytaj tekst w oryginale


Powietrze jest tak wszechobecne, że ewolucja nie musiała nawet dawać nam umiejętności jego widzenia. Naturalna selekcja pokazała, że w sprawdzaniu, czy powietrze ciągle tu jest, nie ma żadnej korzyści i pozwoliła, by nasze oczy mogły wykazywać się na ważniejszych polach, takich jak szukanie tygrysów albo sprawdzanie konta na Facebooku.

Ewolucja nie przewidziała jednak, że niektórzy z nas będą musieli mieszkać w Krakowie. Tutaj, w drugim mieście Polski, możliwość naocznego stwierdzenia, czy powietrze czai się wokół z morderczym wyrazem twarzy, byłaby niezwykle użyteczna. Ponieważ tutaj powietrze próbuje nas zabić. Nie samo powietrze, ale maleńkie cząstki sadzy i benzyny, które je wypełniają, to rozróżnienie nie ma jednak większego znaczenia.

Dane Światowej Organizacji Zdrowia informują nas, że krakowskie powietrze jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych na świecie. Polska rzadko bywa w czołówce, z takiej żaden kraj nie byłby jednak dumny. Władze miasta są oczywiście świadome tej sytuacji, wspierają nawet stronę internetową zajmującą się informowaniem mieszkańców, jak bardzo powietrze próbuje ich w danym dniu zabić. Prezydent powiedział także, że problem musi być „rozwiązany”, przy użyciu „większych środków pieniężnych” i jest to opinia, z którą trudno się kłócić, a która jednak w żaden sposób nie pomaga zmienić istniejącej sytuacji.

Jako mieszkaniec Krakowa czuję się w obowiązku przedstawić kilka pomysłów na zapobieżenie organizowanym przeciw nam codziennie przez powietrze zamachów. Pomysły te nie tylko uratują nam życie, mogą także okazać się doskonałą rozrywką dla całej rodziny.

Zmniejszenie ilości oddechów

Największy problem stanowi powietrze na zewnątrz. Ciągle radzi się nam, abyśmy „zostali w domach”, kiedy zatrucie jest naprawdę ciężkie. Nie ma sprawy, pod warunkiem, że nie mamy potrzeby opuszczenia mieszkania, by udać się na przykład do pracy, szkoły lub po zapas jedzenia.

Rozwiązaniem niech będzie zatem zmniejszenie ilości wdechów dopuszczających zdradzieckie powietrze do naszych płuc. Spróbujmy wstrzymywać oddech podczas krótkich spacerów z mieszkania do samochodu. Kiedy znajdziemy się już bezpiecznie za kierownicą, upewnijmy się, że wszystkie okna mamy dokładnie zamknięte i spokojnie przejeżdżajmy pomiędzy dziesiątkami autobusów i tramwajów, za które wszyscy płacimy.

Jeśli zmuszają nas do spaceru, skupmy się na braniu płytkich oddechów i starajmy unikać pożerających powietrze aktywności, takich jak rozmowa, śmianie się czy śpiewanie. Zachowania takie ma dodatkową zaletę – uczyni nas wszystkich tak przygnębionymi, że nie będzie nam już szkoda umierać 20 lat za wcześnie.

Granie na świeżym powietrzu na instrumentach dmuchanych jest oczywiście bardzo niewskazane. Na szczęście podejmuje się tego tylko kilkoro szaleńców na szczycie wieży Mariackiej, nie powinno nam być ich zatem szkoda.

Akcje publiczne

Nie ma co siedzieć i narzekać, Krakowianie muszą coś zrobić. Sugeruję codzienne wychodzenie na dachy domów z parasolami w rękach i energiczne, kilkakrotne składanie ich i rozkładanie. Jeśli zrobimy to wszyscy w tym samym czasie, powietrze może się nieco ruszyć, kto wie, może nawet w stronę Słowacji.

Dodatkową zaletą takiej akcji będzie oczywiście przyciągnięcie turystów z całego świata, chcących obejrzeć taki regionalny zwyczaj, będący znakiem afirmacji życia, oczywiście pod warunkiem wstrzymywania oddechu.

Darmowe palenie

To nie tyle rozwiązanie problemu, co znalezienie pozytywów złej sytuacji. Podobno wdychanie krakowskiego powietrza przez rok to to samo co wypalenie dwóch i pół tysiąca papierosów. Jeśli władze miasta dodałyby do krakowskiego powietrza nikotynę, każdy, kto miałby ochotę na papierosa, mógłby po prostu wyjść na balkon i wziąć kilka głębokich wdechów. Pieniądze zaoszczędzone na niekupowaniu papierosów moglibyśmy następnie wydać na maski gazowe i operacje przeszczepów płuc, co pewnością pozwoliłoby rozwinąć się obu tym biznesom.

* Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski*

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)