PolskaJakubowska: nie odpowiadam za interpretację rozmowy

Jakubowska: nie odpowiadam za interpretację rozmowy


Szefowa gabinetu politycznego premiera
Aleksandra Jakubowska oświadczyła, że nie pamięta rozmowy z marca
2002 r. z byłą dziennikarką PAP Anną Wojciechowską i nie może brać
odpowiedzialności za jej interpretację. Zapewniła, że gdyby wtedy
usłyszała, iż w projekcie noweli ustawy o rtv nie ma słów "lub
czasopisma", od razu powiedziałaby, że rząd nie dokonał takiej
zmiany.

Jakubowska: nie odpowiadam za interpretację rozmowy
Źródło zdjęć: © PAP

Jakubowska na poniedziałkowej konferencji prasowej powiedziała, że w czasie prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji odbyła setki rozmów i że z całą pewnością rozmawiała także z Wojciechowską.

Ja tej rozmowy nie pamiętam

"Nie mogę ponosić odpowiedzialności za interpretację rozmowy z dnia 27 marca 2002 r., na którą powołuje się w swoich zeznaniach pani redaktor Wojciechowska. Ja tej rozmowy nie pamiętam, a niestety nie zachował się - jak zeznała pani Wojciechowska - jej zapis" - oświadczyła Jakubowska.

Jakubowska podkreśliła, że jedynym stwierdzeniem z tej rozmowy, po której powstała depesza PAP - treść depeszy, jak powiedziała, poznała z "Gazety Wyborczej" - jest fakt potwierdzenia przez nią, iż projekt ustawy, jaki otrzymała tego dnia Wojciechowska z resortu kultury, jest tożsamy z tekstem, który przekazała do kancelarii premiera, podpisanym przez premiera i wysłanym tego dnia do Sejmu.

Jakubowska dodała, że w tej rozmowie mogła również potwierdzić, iż dokonano zmian w artykule o Polskiej Telewizji Regionalnej, bo rząd na posiedzeniu 19 marca 2002 r. zaakceptował wniosek w tej sprawie po tym, jak propozycję zmian przedstawił ówczesny szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun.

"Gdyby w tej rozmowie pani redaktor Wojciechowska powiedziała mi o istotnej zmianie w przepisie dotyczącym dekoncentracji, która polegała na skreśleniu słów 'lub czasopisma', to po pierwsze, stwierdziłabym kategorycznie, iż rząd na swoim posiedzeniu nie tylko, że takiej zmiany nie przyjął, ale nawet o niej nie dyskutował" - powiedziała Jakubowska.

Poza tym - zaznaczyła - wyjaśnienie sprawy zaczęłaby już tego samego dnia, czyli 27 marca, a nie dopiero po przeczytaniu o tym w "Gazecie Wyborczej" 28 marca, która - dodała Jakubowska - w tym dniu i w tym fragmencie nie powoływała się na PAP. Powiedziała również, że Ministerstwo Kultury nie dysponowało wówczas pełnym serwisem PAP, a treść jej wypowiedzi nie była autoryzowana.

Nie pisałam sprostowań

Na pytanie dziennikarza, dlaczego po tym, jak 29 marca "GW" napisała ponownie o sprawie, już z powołaniem się na PAP, nie zażądała sprostowania od PAP, Jakubowska odpowiedziała, że z reguły nie pisała wówczas sprostowań.

"Gdybym chciała pisać sprostowania do różnych informacji, które się ukazywały w gazetach także w "GW", po prostu nic innego bym nie robiła, a nie chciałam pójść śladem pana prof. Kołodki, żeby zamieszczać te sprostowania na stronie internetowej. Dla mnie komunikat z 28 marca (komunikat resortu kultury, w którym napisano że wypadnięcie słów 'lub czasopisma był błędem technicznym') wyjaśniający tę sprawę był zakończeniem sprawy" - powiedziała Jakubowska.

Jakubowska dodała, że nie chce podważać zeznań Wojciechowskiej. Podkreśliła, że praca agencyjna jest bardzo intensywna i w ciągu dnia robi się parę różnych rzeczy i że rozumie, iż rozmowa z nią była dla Wojciechowkiej jedną z wielu rozmów.

Nie ma cytatu, jest omówienie

Jakubowska podkreśliła jednak, że w depeszy nie ma ani jednego cytatu z jej wypowiedzi, tylko omówienie, które - według niej - sprowadza się do tego, iż w rozmowie z PAP Jakubowska potwierdziła, że premier podpisał projekt nowelizacji w takiej formie, w jakiej Wojciechowska otrzymała go tego dnia.

"Jeżeli pani red. Wojciechowska mówi, że newsem dla niej było to, że rząd zmienił te przepisy, to proszę mi odpowiedzieć na pytanie, czy zawiera się w takiej depeszy to, że minister Jakubowska potwierdziła zgodność przesłanego projektu z projektem przesłanym do Sejmu? Czy zawiera się informacje, że rząd ustąpił, rząd uznał, że przepisy są zbyt restrykcyjne, rząd wykreślił dwa słowa?" - pytała Jakubowska.

Jakubowska oświadczyła też, że prace nad projektem noweli o rtv prowadziła w głębokim poszanowaniu prawa, uczciwie, z czystymi intencjami, nie ulegając żadnym naciskom i wpływom. Dodała, że gdyby jej intencją było skreślenie z projektu ustawy o mediach słów "lub czasopisma", to mogłaby to uczynić w sposób formalny, zgodny z prawem na etapie przygotowania projektu ustawy przynajmniej w trzech momentach - podczas przygotowywania tekstu w resorcie kultury, na posiedzeniu rządu 19 marca i w czasie prac komisji sejmowej.

Kontrowersyjne przepisy dekoncentracyjne

Jakubowska podkreśliła, że wiedząc, jak kontrowersyjne są przepisy dekoncentracyjne i jak bacznie były one obserwowane, "byłoby nie tylko złamaniem prawa, ale i aktem beznadziejnej głupoty działanie przy nich w sposób nieformalny, niezgodny z regulaminem i decyzjami rządu".

Szefowa gabinetu politycznego premiera powiedziała, że nigdy przez lata publicznej działalności nikt nie zarzucił jej kłamstwa, nieuczciwości, czy działania w imię własnego interesu ze szkodą dla publicznego. "Nie pozwolę, by dzisiaj zarzucono mi kłamstwa i nieuczciwość" - podkreśliła.

Jakubowska nadal jest przekonana, że nowelizacja ustawy o rtv jest potrzebna, że potrzebne są przepisy chroniące polski rynek mediów elektronicznych przed przejęciem go przez potężne zachodnie koncerny po wejściu Polski do UE.

Zapowiedziała, że jako posłanka złoży podczas drugiego czytania tzw. małej, europejskiej nowelizacji ustawy o rtv wnioski przywracające zapisy dekoncentracyjne oraz te dotyczące abonamentu dla mediów publicznych. "I nie interesuje mnie, czy znowu ktoś zawita w gościnne progi tego czy innego właściciela mediów komercyjnych z różnymi propozycjami" - dodała.

Nie jestem zamieszana w aferę Rywina

Jakubowska przypomniała fragment zeznań redaktora naczelnego "GW" Adama Michnika który powiedział, że dla niego od początku było oczywiste, że Jakubowska jest poza tą sprawą i że to nie jest żaden trop w śledztwie o sprawę korupcyjną. Oświadczyła, że nie może i nie chce pozwolić, aby opinia publiczna była przekonywana, że jest ona zamieszana w aferę Rywina.

"W mojej i nie tylko w mojej opinii, nie istnieją żadne związki przyczynowo-skutkowe między prowadzeniem prac przez resort kultury nad projektem tej ustawy (o rtv) a możliwością złożenia propozycji korupcyjnej Agorze" - powiedziała Jakubowska.

"Rozumiem, że straszenie ciężko jest po 9 miesiącach stwierdzić komisji śledczej, że nie bardzo wie, kogo obarczyć winą za to, co się stało. Ale szukanie zastępczych tematów, które nie miały najmniejszego znaczenia ani dla projektu ustawy, ani dla całej afery Rywina uważam za nadużycie" - dodała.

Jakubowska ma zostać ponownie przesłuchana przez komisję śledczą w poniedziałek 22 września. Została wezwana po zeznaniach Wojciechowskiej, która oświadczyła, że 27 marca 2002 r. Jakubowska powiedziała jej, że słowa "lub czasopisma" zostało usunięte z rządowego projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, gdyż uznano, że było to zbyt restrykcyjne. Wypadnięcie z projektu tych słów umożliwiało wydawcom czasopism ubieganie się o ogólnopolską koncesję radiową lub telewizyjną.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)