Jaką tajemnicę skrywa narzeczona Rutkowskiego?
Piękna, mądra, utalentowana. Narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego, który od tygodni nie schodzi z okładek gazet. Luiza Urszula Kobyłecka, wcześniej ukrywająca swoje prawdziwe nazwisko, dla detektywa porzuciła habit, zaczęła inne życie, pełne niebezpieczeństw i pod obstrzałem kamer. Czy to, co kocha robić Rutkowski, zaczęło jej przeszkadzać, przerosło ją? Dwa dni temu młoda desperatka próbowała popełnić samobójstwo!
Urszula Kobyłecka pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego. Dzieciństwo spędziła na osiedlu domków jednorodzinnych. Jej rodzice mają dom w spokojnej okolicy. Ula poszła do szkoły, która znajduje się zaledwie kilka kroków od jej domu. Jej mama jest pedagogiem. Tata prowadzi znany w mieście zakład szklarski, był kiedyś uznanym sportowcem - tenisistą stołowym.
Kobyłeccy to bardzo porządna rodzina. Już w szkole dali się poznać jako dobrzy rodzice. Zawsze zainteresowani postępami córki w nauce, bezinteresownie pomagający, kiedy trzeba było zrobić coś dla szkoły, np. wymienić okna.
O Uli, „naszej Uleńce”, jak mówią o niej nauczyciele, nikt nie powie złego słowa. – Kiedy robiliśmy nabór do klasy sportowej najlepiej zdała testy sprawnościowe. Zapowiadała się jako świetna koszykarka. Szkoda, że nie poszła tą drogą – wspomina Sławomir Żegota – dyrektor i wieloletni nauczyciel wuefu w Szkole Podstawowej nr 14 Wzorowa uczennica, zdyscyplinowana, jedna z najlepszych w szkole. Udzielała się w gazetce, w szkolnym samorządzie. Jedyne czym odbiegała od rówieśników to jak na swój wiek była bardziej poważna i wyważona niż jej koledzy i koleżanki. Żądna wiedzy i nowych umiejętności. Popołudniami biegała do szkoły muzycznej. Uczyła się grać na fortepianie. – Super dziewczyna – mówi Ewa Brzezińska, która uczyła Ulę chemii w podstawówce. – Jedna z najlepszych uczennic, jakie miałam. Same piątki i czwórki – dodaje.
Nauczycieli nie dziwi, że Urszula zajęła się pracą detektywa. Bardziej zaskoczyła ich informacja, że dziewczyna idzie do szkoły prowadzonej przez zakonnice w Szymanowie. Do jej charakteru klasztor nie pasował. Kiedy wyjechała do szkoły z internatem pojawiły się głosy, że to rodzice chcieli ochronić Ulę przed światem, odizolować od towarzystwa, w które mogłaby popaść zostając w mieście. Ona sama w wywiadach podkreśla, że była to tylko jej decyzja. Rodzice mieli mieć jej nawet za złe fakt, że zamknęła się za murami. Nie takiego życia dla niej chcieli, ale zaakceptowali je.
W 2004 r. poznała przypadkiem Krzysztofa Rutkowskiego. Prowadził działania nieopodal klasztoru. Porozmawiali. Zarzucił jej, że taka piękna, a się katuje za murami. Coś w niej zaczęło się zmieniać, wreszcie spowodowało, że wyszła z zakonu. Jej życie nabrało tempa. Rozpoczęła studia w Lublinie, na romanistyce KUL. Uczyła się języków, wyjeżdżała do USA, do Francji. Biegle mówi po francusku, ale uczyła się także… chińskiego. Pilna, zdolna, pracowita. Próbowała swoich sił jako dziennikarka w lokalnej gazecie. W życiu prywatnym przebojowa: pięć telefonów komórkowych i nowa pasja: motocykl. Przez motor nawet rozstała się z chłopakiem, który postawił jasne ultimatum: albo ja, albo jazda na ścigaczu. Wybrała maszynę.
Trzy lata temu pod Puławami miała wypadek. Kierowca zajechał jej drogę polonezem. Połamana w kilkudziesięciu miejscach. – Co myśmy wtedy przeżyli - wspomina jej tata. – Była w bardzo złym stanie, podupadła na zdrowiu. Ale walczyła, bo nie potrafi się poddać – mówi.
Pojawiając się przy boku Rutkowskiego zaczęła używać innego imienia i nazwiska. Dlaczego chciała pozostać anonimowa? Jak powiedziała w wywiadzie w Vivie! ukrywała je dla bezpieczeństwa klasztoru i rodziców. Udało jej się. W Tomaszowie Maz. pamiętano Ulę, radosną dziewczynkę, która pojechała poza miasto, uczyć się pod kuratelą zakonnic. W efektownej Luizie nie rozpoznawali Uli. – Buzia jakaś jakby znana, ale skąd, co - ludzie nie wiedzieli. Zaskoczeni dowiadywali się z gazet, że Luiza to Urszula, ich sąsiadka, czy dawna uczennica.
Przy boku detektywa życie ruszyło jak w kolejce na wesołym miasteczku. Kobieta przyznała, że będąc z Krzysztofem Rutkowskim czuje się jak dziewczyna Bonda. Nie tylko się z nim związała, ale i dzieliła jego pracę i pasję. Razem brali udział w akcjach, odnajdywali ludzi, rozpracowywali kolejne sprawy. Luiza mówiła, że takie właśnie życie uwielbia.
W listopadzie pochwalili się, że jest w błogosławionym stanie. Czekali na dziecko, ale w pewnym momencie przestali mówić o ciąży. Co się stało? Nagle pędzący świat się zatrzymał i jakby zaczął lecieć w przepaść. Luiza chciała popełnić samobójstwo. Trafiła do szpitala psychiatrycznego w Lublinie. Na szczęście nie zrobiła sobie żadnej krzywdy. Do kliniki pojechała natychmiast jej mama. Wczoraj miała wyjść ze szpitala.
– Jest z nią lepiej. Wróci do domu – mówi tato kobiety. – Musi sobie poradzić i wszystko poukładać. Mogę się tylko domyślać, że t,o co się wokół niej dzieje jest bardzo przytłaczające i zmaga się z tym - dodaje jej ojciec.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Narzeczona Rutkowskiego na noszach. Zaraz po samobójczej próbie. FOTO