Jak wypędza się szatana z biur poselskich
Od "syna Belzebuba opętanego przez szatana" do "walczących z czarną zarazą" - to wiedza, jaką posłowie Ruchu Palikota mogą wynieść ze spotkań z obywatelami w swoich biurach poselskich.
Pewnego dnia w biurze posła Michała Kabacińskiego pojawił się pan w średnim wieku. Wyglądał schludnie i z początku nic nie wskazywało, że stanie się coś nietypowego. Po chwili jednak padły pierwsze wyzwiska. "Tu wszędzie jest szatan, a wy Boga obrażacie!" - krzyczał. Następnie zza pazuchy wyjął spodek i kropidło, za pomocą którego zaczął wyganiać szatana z biura posła. Święcona, jak zapewniał przybysz, woda nie dosięgnęła posła, więc Kabaciński nic nie poczuł, ale po pięciu minutach pan chyba stwierdził, że wystarczy i wyszedł.
- Nie jestem opętany przez szatana - odpowiada jak najbardziej poważnie polityk. Kabaciński wielokrotnie musiał odpowiadać na to pytanie. Średnio co czwarta osoba przychodzi z podobnymi "problemami". Za każdym razem Kabaciński cierpliwie słucha i spokojnie tłumaczy, że nie jest opętany, ale rozmówcy na wszelki wypadek często robią znak krzyża. Nie pomaga nawet fakt, że akurat Michał Kabaciński jest osobą wierzącą. - Żadna odpowiedź nie jest dobra i tak jesteśmy mieszani z błotem - mówi poseł i nadal słyszy, że "powinien się wstydzić, żyje w błędzie, więc będzie smażyć się w piekle". Choć jak słusznie zauważa poseł, jeśli bogobojni straszą piekłem, to sami muszą wierzyć w tego, kto tym piekłem rządzi.
Poseł jednak nie chowa urazy. - Jeśli ci ludzie mają z tym problem i wizyta w moim biurze przyniesie im ulgę, to niech przychodzą, niech śpiewają, modlą się i wyzywają. Lepsze to niż rzucanie kamieniami – mówi. Z takim samym spokojem reaguje na wymalowane krzyże na tabliczkach wejściowych do swojego biura. Zwłaszcza, że farba jest łatwo zmywalna, więc jest w tym wielki plus, bo w rezultacie jego tabliczki są czyste jak nigdzie indziej.
Gdzie jeszcze mieszka szatan?
Andrzej Rozenek "żałuje", ale raczej u niego nie, bo nikt jeszcze w tym celu do niego nie przyszedł. A więc czeka na taką wizytę? - Oczywiście, nawet kawę zrobię - odpowiada ze śmiechem. Biorąc jednak pod uwagę list, jaki ostatnio dostał, to może jednak powinien zacząć tę kawę parzyć. W ramach wymiany "świątecznych serdeczności" dowiedział się od pana Edwarda z Radomia, że jest "synem k...y i belzebuba" i jeśli "nie zamknie parszywej mordy" to "obetną mu jęzor". Za "prawdziwie chrześcijańskie" słowa, w imieniu "lisbijek" i "cipunów" Rozenek podziękował na Facebooku (pisownia oryginalna).
Do kolejnego posła Ruchu Palikota, Artura Dębskiego systematycznie przychodziła pani by się modlić. Zagajana czy w czymś jej pomóc nie reagowała, skoncentrowana na paciorkach swojego różańca. Nikt więc jej tej modlitwy nie zakłócał, każdy robił swoje, a po kilku minutach modlitwy "starowinka" bez słowa wychodziła. Czy celem był szatan - tego nie zdradziła.
Do Armanda Ryfińskiego przychodzą ludzie z zupełnie odwrotnych pobudek. Starsze osoby chcą całować posła w rękę w podziękowaniu za zwalczanie "czarnej zarazy okupanta" - "czarnej" czytaj w sutannach. Poseł opisuje przypadek staruszki, którą z początku podejrzewał, że przyszła go "zdzielić swoją laską", tak była rozemocjonowana. A ona drżącym głosem powiedziała: "jestem osobą głęboko wierzącą, często się modlę i chodzę do kościoła, ale to co te bydlaki wyczyniają, to już woła o pomstę do nieba! I cieszę się, że pan stara się ich napiętnować i sprawić by przestali być w końcu bezkarni!".
Aż chciałoby się zapytać, czy mamy do czynienia z posłem wierzącym, że wzbudza u wiernych takie zaufanie? Ryfiński mówi, że to nie ma żadnego znaczenia. - My nie walczymy z wiarą, my walczymy z patologią Kościoła - podkreśla polityk. A jak dodaje, ta patologia by ich w ogóle nie interesowała, gdyby nie przekładała się na pieniądze budżetowe. - Gdyby hierarchowie koncentrowali się na krzewieniu wiary i głoszeniem słowa bożego, a nie byłoby przekrętów finansowych, to my byśmy z tym nie walczyli - mówi poseł.
"Wiara to prywatna sprawa każdego człowieka i to nie powinno być tematem debaty publicznej" - słyszymy od każdego z posłów RP. Dlatego też stronią od publicznego "stawania po jednej ze stron". Nie zobaczymy ich śpiewających kolędy, dzielących się opłatkiem, uczestniczących we mszach. Ale to nie oznacza, że mamy ich widzieć jako wyznawców szatana, bo jak się okazuje nie tylko diabeł "boi się" święconej wody.