Jak "wymigać" się od inwigilacji

Po ostatnich decyzjach miłościwie panującego nam rządu: w sprawie kontroli korespondencji tradycyjnej i elektronicznej, zakładania podsłuchów w telefonii stacjonarnej i komórkowej oraz nieograniczonej inwigilacji obywateli przez policję skarbową - przyjdzie nam uczyć się języka migowego. Naturalnie, jest to tylko czasowy wybieg. Ponieważ zdolni funkcjonariusze ważnych instytucji, chroniących obywateli przed nimi samymi, na pewno i na to znajdą sposób.

04.09.2003 10:31

Spora część obywateli polskich miast mieszka w tzw. budownictwie wielkopłytowym. Obok wielu technicznych udogodnień znajdujących się w tych zasobach mieszkaniowych (np. windy, do których trzeba się wdrapać po schodach na wysokość pierwszego piętra, aby z nich skorzystać), są również domofony. To niepozorne urządzenie przypominające wyglądem zewnętrznym telefon, może stać się nieocenionym sprzymierzeńcem agentów ważnych służb państwowych. Wystarczy przecież w ramach konserwacji urządzenia zaopatrzyć je w pluskwę, pluskiewkę wielkości łebka od szpilki. Wówczas runie ostatni bastion prywatności.

W takiej sytuacji domownicy, aby się porozumieć, będą mówić coraz ciszej. Być może nawet zupełnie zamilkną. Wystąpi wtedy ryzyko zaniku języka mówionego. Bo jak tu otwarcie rozmawiać, skoro każde słowo może być wykorzystane przeciwko nam. Zostaje wówczas język migowy. Nie pozostawia śladu. Trudno go interpretować. Nawet miniaturowe kamery szpiegowskie są wobec takiego sposobu porozumiewania się bezsilne.

Wniosek? Nasz proeuropejski rząd, swoimi ostatnimi decyzjami, zachęca swoich obywateli do nauki języków. Tylko że tym razem przyszła kolej na język migowy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)