Jak wygląda wolność słowa na Białorusi
Marszałek Sejmu Marek Jurek jako potrzebną i ważną określił akcję Amnesty International w obronie wolności słowa na Białorusi.
"Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita" ukazały się z zakreśloną na czarno pierwszą stroną - jako przykład ingerencji cenzury i braku wolności słowa. W ten sposób dzienniki wzięły udział w akcji "Tak wygląda wolność słowa na Białorusi" zorganizowanej przez Amnesty International (AI).
23.11.2005 | aktual.: 23.11.2005 09:10
Musimy zdecydowanie występować w obronie przyjętych zasad międzynarodowych i domagać się tego zarówno od Białorusi, jak i od państw, które utrzymują z nią stosunki - powiedział w "Sygnałach Dnia" Jurek.
Na Białorusi mamy taką, jak dzisiejsze dzienniki, czarną plamę w demokratycznej Europie. Akcja ta może poruszyć polską opinię publiczną, która i tak się interesuje tym, co dzieje się na Białorusi, szczególnie od momentu, kiedy białoruskie władze zaczęły prowadzić działania w stosunku do mniejszości polskiej - podkreślił Jurek.
Zapowiedział, że spotka się w środę z rzecznikiem Związku Polaków na Białorusi Andrzejem Pisalnikiem, któremu władze białoruskie odebrały paszport. Oni muszą być pewni, że cały czas stoimy po ich stronie, nie tylko powołując się na sprawiedliwość, ale i na umowy międzynarodowe.
Jak informuje "Gazeta", w środę w największych miastach Polski i w Brukseli Amnesty rozwiesiła 30 tys. portretów z wizerunkami pięciu polityków i dziennikarzy represjonowanych na Białorusi: jednego z przywódców Komitetu Strajkowego Przedsiębiorców Prywatnych Aleksandra Wasiliewa, redaktora naczelnego zlikwidowanej przez władze gazety "Pahonia" Mikoły Markiewicza, nie uznawanej przez władze prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys, Andrzeja Pisalnika, i redaktora naczelnego "Magazynu Polskiego" Andrzeja Poczobuta. Ich wizerunki pojawiły się na dołączonych do gazet kartkach pocztowych z protestem wystosowanym do prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki.
