Jak widzą Polaka za granicą
Młody, ambitny, wykształcony, a do tego ceniony przez pracodawcę za rzetelność i... ciężką pracę za małe pieniądze. Taki jest portret typowego Polaka w Wielkiej Brytanii.
Nadal większość naszych rodaków na Wyspach pracuje za najniższe, ustawowe wynagrodzenie. Wielu zorientowało się jednak, że aby więcej odłożyć, warto porzucić drogi Londyn i przenieść się na prowincję. Tam o pracę wcale nie jest trudniej, a życie jest dużo tańsze.
Polacy górą
Jak wynika z najnowszego raportu Home Office (za III kwartał br.), na Wyspach – w ramach obowiązkowego programu rejestracji pracowników WRS – zapisało się do tej pory 743 tys. osób, z czego aż prawie 473 tys. to Polacy. Jesteśmy największą grupą imigrantów, którzy – po otwarciu rynku w maju 2004 r. – przyjechali do Wielkiej Brytanii. W lipcu, sierpniu i wrześniu tego roku, formularze WRS do Home Office’u przesłało blisko 39 tys. naszych rodaków (dla porównania, w III kwartale 2006 – 45,5 tys.).
Niestety, mimo że zdecydowana większość nowoprzybyłych ma wykształcenie wyższe lub średnie, najczęściej zajmujemy niskopłatne stanowiska, znacznie poniżej swoich kwalifikacji. Stoimy przy taśmach produkcyjnych w fabrykach, pakujemy mięso, owoce, warzywa, sprzątamy, obsługujemy gości w restauracjach i pubach, opiekujemy się starszymi. Powoli zaczyna się jednak pojawiać trend, z którego można wnioskować, że dość mamy pracy za ustawowe minimum.
Najwięcej jest nas na angielskiej prowincji i w takich miastach jak Manchester, Leeds, Bristol czy Liverpool. Z miesiąca na miesiąc coraz większym zainteresowaniem cieszy się Szkocja. Nadal mało nas jest w Irlandii Północnej. Na atrakcyjności traci Walia i Londyn. W stolicy dziś zatrzymuje się ok. 10 proc. imigrantów (w III kwartale 2004 r. – 19 proc.).
Głównie agencje
Choć generalnie napływ imigrantów do Wielkiej Brytanii słabnie, to i tak nadal przyjeżdża nas tam bardzo dużo. W tym roku najmniej osób wypełniło druki WRS w I kwartale, a najwięcej w III. Prawie wszyscy (97 proc.) imigranci podejmują pracę w pełnym wymiarze godzin. Blisko połowa (43 proc.) jako branżę, w której podpisuje kontrakty podaje... zarządzanie, biznes i administrację. I – wbrew pozorom – nie jest to dobra wiadomość. W tej grupie bowiem znajdują się agencje pośrednictwa pracy. I to one właśnie w większości przypadków występują w charakterze pracodawców. Niezależnie od tego do jakiej pracy kierują, wykonuje się ją prawie zawsze za najniższe możliwe wynagrodzenie. Agencje żyją bowiem z prowizji – różnicy pomiędzy tym ile za pracownika płaci pracodawca, a tym co faktycznie otrzymuje pracownik. Niepokojące jest także to, że liczba osób pracujących za pośrednictwem agencji stale rośnie (25 proc. w 2004 r.). Może to oznaczać, że w dalszym ciągu nie radzimy sobie samodzielnie na rynku pracy. O pracę z
agencji jest stosunkowo najłatwiej, jednak często trudno jest się później od niej uwolnić.
Doceniają nas ale nie cenią
72 proc. osób, które zarejestrowało się w okresie X.2006-IX.2007 zadeklarowało, że ich zarobki oscylują w granicach 4,50-5,99 Ł za godzinę. Tylko 21 proc. dostaje 6-7,99 Ł. Pocieszające może być to, że w okresie od maja 2005 do września 2007, więcej (bo aż 76 proc.) pracowało za niższe stawki.
Nadal ponad połowa (52 proc.) imigrantów ma umowy tymczasowe. Na stały kontrakt najczęściej można liczyć w fabrykach (65 proc.) i w hotelarstwie oraz gastronomii (78 proc.). Najwięcej kontraktów terminowych podpisywanych jest z agencjami pracy (80 proc.) i w rolnictwie (73 proc.).
Młodzi, samotni, wykształceni...
Jaki obraz imigranta jawi się po przeczytaniu najnowszego raportu Home Office? Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi (82 proc. w wieku 18-34 lata), dobrze wykształceni, którzy na Wyspach podejmują pracę nie tylko niezgodą – ale poniżej – swoich kwalifikacji. Co więcej, prawie połowa nowoprzybyłych godzi się na podpisanie kontraktu z agencją, co oznacza pracę za bardzo niskie wynagrodzenie. Bardzo powoli – ale jednak – rośnie grupa osób, którym udaje się podjąć pracę w zawodzie (lekarze, pielęgniarki, opiekunowie, bankowcy, nauczyciele, pracownicy naukowi, kierowcy autobusów). Tylko 5 proc. nowoprzybyłych deklaruje, że ma na swoim utrzymaniu dziecko, które nie skończyło jeszcze 17-tu lat. Większość nadal zostawia rodziny w kraju.
Dobra wiadomość może być taka, że ci którzy zostają na dłużej, najprawdopodobniej radzą sobie coraz lepiej. Skąd to przypuszczenie? Otóż stosunkowo niewiele osób pobiera zasiłki przeznaczone dla osób o niskich dochodach. Albo więcej zarabiamy i nie kwalifikujemy się do tych świadczeń, albo – co byłoby złą wiadomością – nie wiemy że w ogóle jakiekolwiek zasiłku nam przysługują i nie potrafimy złożyć o nie wniosków.
Agnieszka Tomaszewska
ZASIŁKI Mimo, że pełne prawo do ubiegania się o świadczenia społeczne mamy dopiero po przepracowaniu roku w Zjednoczonym Królestwie, coraz więcej Polaków występuje o różnego rodzaju zasiłki i coraz rzadziej nasze aplikacje są odrzucane. Powód? Po pierwsze rośnie nasza wiedza na temat możliwości ubiegania się o świadczenia i świadomość, jakie dokumenty trzeba przedłożyć (maleje liczba aplikacji odrzucanych ze względów proceduralnych), po drugie – wiele osób przepracowało wymagany rok.
W III kwartale br. do pobierania zasiłków uprawnionych było 129 tys. imigrantów (dla porównania w analogicznym okresie roku ubiegłego – 55 tys.). Z szacunkowych danych wynika, że w ciągu roku, obywatele nowych krajów Unii – głównie Polacy – w sumie otrzymali świadczenia warte 145 mln Ł!
Najczęściej ubiegamy się o różnego rodzaju świadczenia dla osób o niskich dochodach – co niewątpliwie potwierdza fakt, iż pracujemy za ustawowe minimum lub niewiele więcej, albo zarabia tylko jedna osoba w rodzinie. Sporym zainteresowaniem cieszą się też zasiłki z tytułu posiadania dzieci. Co ciekawe, stosunkowo niewiele osób występuje o zasiłek dla bezrobotnych. W III kwartale br. wniosków o przyznanie takiego świadczenia złożono 2341, z czego pozytywnie rozpatrzono tylko 582. Dla porównania, w II kwartale 2007 było ich odpowiednio 3785 i 936, a w III kwartale 2006 – 1622 i 455.