PolskaJak uciekają miliardy

Jak uciekają miliardy

Do kieszeni Polaków trafiło dotąd tylko 4,3% funduszy unijnych z kwoty przyznanej na lata 2004-2006.

Brytyjczycy chcą obcięcia dotacji dla Polski o 6,1 mld euro. Rząd protestuje, ale analiza dotychczasowego wykorzystania funduszy UE pokazuje, że sami daliśmy Brytyjczykom argumenty do ręki.

Strona brytyjska przekonuje, że sądząc po tym, jak niewielki jest obecnie stopień wykorzystania środków pomocowych, większość z nich i tak się zmarnuje. Czy Londyn ma rację? Jeśli mówimy o pieniądzach, jakie trafiły już do beneficjentów, Polska faktycznie wykorzystała zaledwie 4,3% z całej przyznanej nam kwoty. Jeżeli przyjrzymy się środkom zakontraktowanym, to kwota ta wzrasta do 44% ogólnej sumy.

Komisarz UE Danuta Huebner uważa, że lepiej sobie radzimy z wykorzystywaniem środków unijnych niż stare państwa. Były wiceminister nieistniejącego już Ministerstwa Gospodarki i Pracy Marek Szczepański przekonywał zaś, że wręcz świetnie wykorzystujemy fundusze i nie ma żadnego zagrożenia, że jakaś duża ich część nie zostanie wykorzystana.

– To była czysta propaganda -uważa Jerzy Gontarz, wydawca serwisu www.funduszeonline.pl. Jego zdaniem, za tak niski procent wykorzystania funduszy odpowiada przede wszystkim strona polska. – Cały system dofinansowania stworzono według zasady, że beneficjent jest osobą, której nie można zaufać i musi ona działać według scenariuszy wymyślonych przez urzędników w Warszawie – mówi Gontarz.

Do największych beneficjentów funduszy strukturalnych UE należą samorządy (przede wszystkim w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego).

- Wnioski o dotacje są składane w urzędach marszałkowskich. Tam eksperci oceniają je pod względem merytorycznym. Na koniec urzędy wojewódzkie podpisują umowy o finansowaniu projektów.

– W niektórych województwach tak skrupulatnie sprawdzano aplikacje przed podpisaniem umowy z beneficjentem, że wnioski zwracano do poprawy nawet wtedy, gdy nie zgadzał się jeden grosz. Najgorzej sytuacja wygląda w woj. dolnośląskim, gdzie jeszcze kilka tygodni temu 80% złożonych wniosków czekało na podpis wojewody. Sytuacja, gdy urzędy marszałkowskie przyjmują wnioski, a urzędy wojewódzkie je akceptują, spowodowała chorą konkurencję. Instytucje te chciały sobie nawzajem udowodnić, kto jest ważniejszy – stwierdza Jerzy Gontarz, wydawca serwisu www.funduszeonline.pl.

Kolejnym przykładem zbędnej biurokracji jest realizacja działań pomocowych dla najmniejszych firm. Każde mikroprzedsiębiorstwo występujące o dotację musi złożyć zaświadczenie o niezaleganiu z podatkami i składkami ZUS. W wypadku spółek cywilnych każdy współudziałowiec musi złożyć odrębny dokument.

– Nikogo nie interesuje, że wystarczyłoby zaświadczenie składane w imieniu spółki, bo jeżeli ona nie zalega z płatnościami, to zaległości nie ma także żaden z jej współudziałowców – wytyka Jerzy Gontarz. Wbrew powtarzanym stereotypom o biurokracji w Brukseli, to nie UE narzuciła nam te zasady, zrobiliśmy to my sami.

– Procedury są tak skomplikowane, że nawet firmy konsultingowe mają problemy z analizą niektórych zapisów – mówi Ewa Szumlak z firmy konsultingowej Addico.

Odpowiedzialna w nowym rządzie za wykorzystanie środków unijnych minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka zapewnia, że usprawni zasady przyznawania dotacji. Czasu zostało niewiele, gdyż tylko do końca przyszłego roku można zawierać nowe kontrakty.

Zbigniew Modrzewski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)