Jak TVP wciska reklamę?
Telewizja publiczna nie może przerywać
programów i filmów reklamami. Ale nauczyła się to robić obchodząc
przepisy. Po prostu dzieli programy i filmy. TVP naraża się w ten
sposób na utratę zaufania - uważają eksperci medialni - donosi
"Rzeczpospolita".
W grudniowym badaniu TNS OBOP na pytanie: "Czego oczekuje pan(i) od TVP w zamian za abonament"? 20% respondentów odpowiedziało, że... mniej reklam.
W niedzielny wieczór widzowie Programu I mogli obejrzeć "Tańczącego z wilkami". Telewizja nadała go w dwóch częściach - po zakończeniu pierwszej puszczono napisy końcowe, blok reklam, następnie część drugą - informuje dziennik.
Wiele osób było przekonanych, że telewizja publiczna nie może przerywać filmów reklamą. "Tańczący z wilkami", mimo, że jest filmem długim, wyświetlany jest w jednej części. Tak był pokazywany w kinach. Nie ma żadnych podstaw, by TVP dzieliła go na części. Ten zabieg jest dla mnie kompletnie niezrozumiały" - uważa Jacek Szumlas, prezes firmy Solopan, która jest dystrybutorem kinowym filmu.
Okazuje się, że może, bo kupiła film od producenta w dwóch częściach. Od strony prawnej to są po prostu dwa różne filmy - tłumaczy "Rzeczpospolitej" Zbigniew Badziak, dyrektor Biura Reklamy TVP. Optymalne wykorzystanie czasu na reklamy widać w programie Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać". Debata przerywana jest krótkim fleszem, który poprzedza i zamyka blok reklam. Po przerwie wracamy do tego samego studia, tematu, dyskusji, gości - pisze dziennik.
Telewizja ma strategię testowania granic tych przepisów, a granice dopuszczalności przerywania nie są wyraźnie zaznaczone. Krajowa Rada powinna dać jednoznaczną wykładnię w tej sprawie. Telewizja pewnie traci w ten sposób zaufanie części widzów - przedstawia swój pogląd na łamach "Rzeczpospolitej" prof. Stanisław Piątek, ekspert od prawa medialnego. (PAP)