"Jak się u nas pojawi, to przetrącimy mu ręce"
Pijany kierowca Dariusz C. zabił pod Proszowicami dwóch nastolatków. Właśnie usłyszał wyrok dwóch lat więzienia. W jego rodzinnej wsi Klimontów ludzie zorganizowali akcję zbierania podpisów poparcia dla sąsiada. We wsiach, skąd pochodzą zabici, mieszkańcy odgrażają się zaś, że nie odpuszczą kierowcy. - Za zabicie psa jest wyższa kara - wrogo pomrukują.
Mroźny wtorek 26 stycznia br. Dochodziła godz. 19, gdy trzech chłopaków wracało z pizzerii na pograniczu Opatkowic i Proszowic. Do skrzyżowania mieli około 30-40 metrów, gdy najechał na nich od tyłu czarny volkswagen passat. Dwóch nastolatków zginęło, trzeci, 18-letni Karol, trafił do szpitala. Kierowca zatrzymał się po przejechaniu 80 metrów. W jego krwi stwierdzono 1,3 promila alkoholu. Przyznał się do winy, trafił do aresztu. Biegły wypowiedział się, że częściowo to dzieci przyczyniły się do wypadku, bo szły po niewłaściwej stronie jezdni.
- Nikomu nie życzę takiego widoku. Pojechałem na rowerze na miejsce wypadku, znalazłem syna... - 47-letni Marek Ceś, mieszkaniec Górki Stogniowskiej, ścisza głos, zwiesza głowę. Jego żona Ewa smutno spogląda na ostatnie zdjęcia 16-letniego syna Dawida. - Chodził do III klasy gimnazjum. Wszędzie go było pełno: żywy, uśmiechnięty, zamierzał trenować na siłowni. Nie zdążył...
Wiele planów miał też 18-letni Marcin Skalski ze Stogniowic. - Chciał być menedżerem, wziąć kredyt, inwestować. - Pieniądze tobie przyniosę, mamo, sobie zostawię z 10 złotych - 44-letnia Barbara Skalska wspomina syna. Jej mąż jest zajęty przy remoncie domu. - Jedno nieszczęście goni drugie. Zalała nas woda z pól. Już cztery tygodnie walczymy, by wrócić do normalności - opowiada 49-letni Witold Skalski.
Ciągle przeżywa śmierć dziecka, a na wspomnienie pijanego sprawcy wypadku zaciska pięści. - Jakie więzienie, jaka kara? Sąd to kpina, bo w niedzielę Dariusza C. widziałem w kościele i omal mnie szlag nie trafił. Sąd go puścił na wolność, bo wyrok nie jest prawomocny - wścieka się Ceś.
Faktycznie, 41-letniego Dariusza C. spotykamy w domu. Odpoczywa. Żonaty, ojciec trójki dzieci, niekarany, pracował jako kierowca i rozwoził butle z gazem. - Prawo jazdy mam od 20 lat, a sąd na 5 lat zakazał mi prowadzenia pojazdów, więc będę musiał zmienić zawód - mówi. Nie chce powiedzieć, dlaczego tamtego dnia pił alkohol. - Zostawmy to - kwituje.
W jego obronie stanęło 184 mieszkańców wsi. Podpisali list, który trafił do sądu. Jednym z podpisanych jest sołtys 75-letni Stanisław Adamczyk. - Dariusz C. to porządny gość. Nigdy nie widziałem go pijanego, awantur nie wszczyna - mówi.
Dobre zdanie o kierowcy ma też sąsiad 73-letni Stefan Bucki. - Dostał dwa lata i wyszedł? Trochę mało - dziwi się jednak. - Dwa lata za śmierć nastolatków? - mieszkańcy Stogniowic są w szoku. - Tylko siadać po pijaku za kółko i jechać. To przyzwolenie dla kolejnych pijaków - uważa oburzona sklepowa. Inni są bardziej radykalni. - Jak się u nas pojawi, to przetrącimy mu ręce, by więcej nie wsiadł do żadnego auta - odgrażają się.
Barbara Skalska pokazuje list, jaki dostała od Dariusza C. - Nie ma takiej pokuty, która byłaby równa śmierci dziecka. Jeszcze raz z głębi serca przepraszam - napisał skazany. - Co mi po liście, gdy przez niego nie mam syna. On może jest dobrym ojcem, mężem, ale powinien pomyśleć o innych, a potem o swojej rodzinie, zanim po pijaku wsiadł do auta - dodaje kobieta.
Dariusz C. mówi, że nie chce wracać za kratki, ale liczy się z tym, że wyrok może być surowszy. Tym bardziej że prokuratura zapowiada apelację. Przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Nowej Huty oskarżyciel domagał się 6 lat więzienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów dla Dariusza C. Termin rozprawy apelacyjnej nie jest jeszcze znany.