Jak rosyjscy szpiedzy działają w Europie. Dziennikarze ujawniają
Udział rosyjskich służb specjalnych w wybuchach w składzie amunicji w czeskich Vrbeticach jest niezaprzeczalny. Był on częścią operacji GRU mającej na celu osłabienie Ukrainy - wynika z ustaleń platform śledczych Bellingcat i Insider oraz portali Der Spiegel i Respekt. Rosjanie mają też odpowiadać za wybuchy w bułgarskich magazynach amunicji w 2015 roku oraz próbę zamachu na bułgarskiego biznesmena Emiliana Gebrewa.
Ustalenia dziennikarzy śledczych opublikowano m.in. na stronach witryny Bellingcat. Tytuł wymowny: "Jak operacje sabotażowe i próby zamachów GRU w Czechach i Bułgarii miały osłabić Ukrainę". Trzech dziennikarzy - Christo Grozev, Pieter van Huis and Yordan Tsalov - dowodzi, że pierwsze skrzypce w operacjach odgrywała elitarna jednostka GRU nr 29155, w tym podejrzani o udział w nieudanym zamachu na byłego podwójnego agenta Siergieja Skripala w 2018 r. w Wielkej Brytanii Anatolij Czepiga i Aleksandr Miszkin.
W przestępczym CV grupy znajdują się też takie działania jak próby otrucia w Bułgarii, zaangażowanie w aneksję Krymu, próby destabilizacji w Mołdawii, nieudany zamach stanu w Czarnogórze czy próby destabilizacji sytuacji w Hiszpanii podczas referendum niepodległościowego w Katalonii w 2017 roku.
Czeska broń na Ukrainie
Dane przeanalizowane przez Bellingcat potwierdzają hipotezę, że eksplozje w Czechach w 2014 r. były częścią długoterminowej operacji GRU. Miała ona na celu utrudnienie Ukrainie pozyskiwania broni i amunicji o kluczowym znaczeniu dla obrony przed wojskami rosyjskimi i sponsorowanymi przez Rosję bojownikami podczas wojny we wschodniej Ukrainie.
Głównym dostawcą broni i amunicji na Ukrainę miał być wspomniany bułgarski biznesmen Emilian Gebrew. W latach zimnej wojny Gebrew pracował dla państwowej firmy zbrojeniowej Kintex. Bułgaria należała wówczas do największych eksporterów broni na świecie. Należące do niego zakłady zbrojeniowe EMCO były ważnym elementem strategii obronnej Ukrainy w 2014 i w 2015 roku. W tym czasie dostarczyły Ukrainie znaczną ilość amunicji kalibru od 120 do 152 mm. Firma potwierdza, że zgodnie z umową, dostarczała takie wyposażenie na Ukrainę, ale dodaje że nie zrealizowała wszystkich dostaw z uwagi na porozumienie o deeskalacji "Mińsk 2".
Przedstawiciele EMCO jak i sam Gebrew podkreślają też, że nie eksportowali nigdy na Ukrainę amunicji pochodzącej z Czech. Bellingcat dowiedział się, że dyrektor czeskiej firmy zarządzającej składem na początku października 2014 r. napisał do Gebrewa list z żądaniem wywiezienia do 15 października amunicji zakupionej przez EMCO. Przedstawiciele firmy potwierdzili też, że amunicję tę chciały odkupić osoby trzecie - być może agenci GRU. Gebrew twierdzi jednak, że nie szykował się do przekazania amunicji Ukrainie.
Tajemnicze wybuchy we wsi Vrbetice
Dlaczego więc rosyjskie służby miałyby wysadzić skład amunicji w Czechach? Według platformy śledczej są dwie prawdopodobne wersje. Celem GRU mogła nie być tylko i wyłącznie broń i amunicja należąca do EMCO, ale wszystkie zapasy przechowywane we Vrbeticach. Wysadzenie składu miało być swego rodzaju środkiem zapobiegawczym przeciwko unijnym handlarzom bronią eksportującym na Ukrainę. Jest to prawdopodobna hipoteza, biorąc pod uwagę, że zarówno Czechy, jak i Bułgaria eksportowały amunicję na Ukrainę.
Alternatywnym wyjaśnieniem może być fakt, że GRU miała nieprawidłowe informacje i oczekiwania dotyczące zamiarów EMCO w odniesieniu do jej zapasów przechowywanych we Vrbeticach. Korespondencja między firmą a Grupą Imex z początku października 2014 r., uzyskana przez Bellingcat, wskazuje, że Imex próbował - bezskutecznie - przekonać bułgarską firmę do odebrania i repatriacji jej amunicji.
Bellingcat publikuje jedną z elektronicznych korespondencji między czeską firmą IMEX, która zarządzała magazynami broni w 2014 roku we Vrbeticach, a firmą EMCO i samym Gebrewem:
Być może to wystarczyło rosyjskim służbom aby przyjąć, że EMCO jest zamieszana w wywóz broni i amunicji na Ukrainę. Według czeskiej policji i tamtejszych mediów, potencjalnymi nabywcami, o których mowa w korespondencji, mogli być w rzeczywistości agenci GRU Aleksander Miszkin i Anatolij Czepiga. Niewykluczone, że używali oni fałszywych tożsamości mołdawskich i tadżyckich, gdy zgłaszali zainteresowanie wizytą w magazynie we Vrbeticach.
Wcześniej czeskie władze informowały, że wybuchy w składzie w wsi Vrbetice zostały wywołane przedwcześnie, a plan GRU przewidywał zdetonowanie amunicji EMCO w późniejszym terminie, kiedy zapasy znajdowałyby się w Bułgarii.
Najpierw Ukraina, później Bułgaria
Niezależnie od tego, czy GRU zamierzała wysadzić składy w Czechach lub w Bułgarii i czy broń oraz amunicja EMCO były jedynym celem ich sabotażu, nie ulega wątpliwości, że ta sama jednostka GRU nr 29155, która była powiązana z eksplozjami w Vrbeticach przeniosła następnie główny punkt zainteresowania na Bułgarię, a w szczególności na Emiliana Gebrewa.
Rosyjscy szpiedzy mieli śledzić bądź planować zamach na Gebrewa już w 2014 roku, gdy ten podróżował do Moskwy w związku z chorobą żony. Według ustaleń Bellingcata dwóch agentów wspomnianej jednostki - Denis Siergiejew i Igor Gordienko - przebywało w stolicy Rosji, gdy Gebrew udał się tam z żoną na leczenie nowotworu. Ci sami agenci mieli później przylecieć do Bułgarii i według ustaleń tamtejszych śledczych spędzić tydzień w hotelu Hill sąsiadującym z biurami firmy EMCO. Jeden z agentów wynajął nawet pokój z widokiem na garaż podziemny firmy. Podczas kolejnej podróży do Sofii agenci wynajęli z kolei apartamenty w innym hotelu sąsiadującym z EMCO. Później jeszcze kilkukrotnie pojawili się w pobliżu siedziby firmy.
Jedna z wizyt mogła się zakończyć tragicznie dla Emiliana Gebrewa, jego syna i jednego z wysoko postawionych przedstawicieli EMCO. W kwietniu 2015 roku Gebrew zasłabł po oficjalnej kolacji. Odwieziono go do szpitala razem z synem i wspomnianym pracownikiem. Lekarze zdiagnozowali u całej trójki ciężkie zatrucie, najprawdopodobniej pestycydami, choć kolejne informacje nie wykluczały też zatrucia nowiczokiem. Na początku 2020 r. bułgarska prokuratura oskarżyła trzech agentów GRU o próbę zabójstwa biznesmena.
Bohaterowie Rosji
Bellingcat udało się także ustalić, że wielu uczestników operacji w Czechach i Bułgarii otrzymało różne prestiżowe nagrody wojskowe w okresie od listopada 2014 do maja 2015 roku. Ponadto dziennikarze platformy śledczej dowodzą, że co najmniej czterech członków zespołu GRU, którzy brali udział w dwóch operacjach (Miszkin, Czepiga, Gordienko i Moisejew) otrzymało bezpłatne mieszkania, z czego trzy w tym samym kompleksie apartamentów w Moskwie, w okresie od listopada 2014 roku do maja 2015 roku.
Apartamenty te były wcześniej własnością włodarzy Moskwy. Zgodnie z prawem rosyjskim, laureatom nagrody "Bohater Rosji", której laureatami również zostawali agenci GRU, przysługują różne świadczenia dodatkowe, w tym mieszkania komunalne. Jest zatem prawdopodobne, że nie tylko Miszkin i Czepiga, ale także inni członkowie operacji GRU otrzymali wspomniane nagrody, co jeszcze bardziej podkreśla wysoki priorytet tych misji na Kremlu.
Sześciu podejrzanych
Śledztwo w sprawie czterech wybuchów w zakładach i magazynach wojskowych w Bułgarii prowadzi tamtejsza prokuratura. W środę rzecznik prokuratury Sijka Milewa poinformowała, że istnieje uzasadnione przypuszczenie, że sprawcami byli oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Podejrzanych ma być sześciu rosyjskich obywateli. Część z nich - jak się uważa - może mieć też związek z próbą otrucia Emiliana Gebrewa i jego syna.
Eksplozje miały miejsce w 2011, 2012 i 2015 roku. Według bułgarskiej prokuratury wszystkie incydenty przebiegły podobnie: najpierw wybuchał pożar, w związku z którym ewakuowano z pomieszczeń ludzi, a potem następował wybuch, prawdopodobnie wywołany zdalnie.