Jak Polak w Peru załatwia papiery dzięki Tuskowi...
Gdy Donald Tusk jechał do Peru, media kpiły z
niepotrzebnej "podróży życia". Ale Jacek Klisowski dzięki tej
wizycie zdobył pieniądze na dokumenty dla kilkuset dzieci ulicy -
pisze "Rzeczpospolita".
09.06.2009 | aktual.: 09.06.2009 10:11
- W Peru zasada jest prosta: nie masz dokumentów tożsamości, nie istniejesz. Nie masz prawa do opieki zdrowotnej, do edukacji - wylicza Klisowski. Od 7 lat pomaga wyjść na życiową prostą dzieciom ulicy w peruwiańskiej stolicy Limie. Ten problem bowiem narasta, przechodzi z pokolenia na pokolenie i dotyczy już około czterech milionów ludzi w 30-milionowym społeczeństwie - zauważa gazeta.
Stąd pomysł akcji Jacka Klisowskiego: „Ja istnieję! Mam prawo do tożsamości!”. Klisowskiemu pomagają wolontariusze z różnych części świata i darczyńcy, którzy zasilają konto.
Projektem udało mu się zainteresować członków polskiej delegacji podczas słynnego skądinąd szczytu Ameryka Łacińska – Unia Europejska w maju ubiegłego roku w Limie.
Kiedy w Polsce media rozpisywały się o bezcelowym wyjeździe premiera Donalda Tuska do Peru, Klisowski miał inne wrażenia. Przekonał przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych do sfinansowania jego projektu w ramach programu tzw. małych grantów, czyli działań prowadzonych za pośrednictwem polskich placówek akredytowanych w krajach rozwijających się.
34-letni Jacek Klisowski pochodzi spod Opola. W Peru mieszka od prawie 10 lat. Gdy w 2000 r. przyjechał do Limy, był studentem Instytutu Misjonarzy Kombonianów. Księdzem nie został - formację zakonną przerwał w 2005 r., ale dzieci ulicy nie porzucił.