ŚwiatJak Polacy oszukują rodaków na Wyspach

Jak Polacy oszukują rodaków na Wyspach

Pan Janusz przyjechał do Londynu trzy tygodnie temu, bez znajomości języka i wiedzy na temat rynku pracy mógł liczyć jedynie na pomoc znajomych. Przejrzenie ofert pracy na jednym z większych portali internetowych w Londynie to najprostsza droga na znalezienie "czegokolwiek". Nie czas i miejsce na stawianie wysokich wymogów, jednak godzenie się na wszystko co mówi nasz przyszły pracodawca gubi nas samych.

Jak Polacy oszukują rodaków na Wyspach
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

23.06.2009 | aktual.: 24.06.2009 10:15

Za pracę zapłacicie nam kaucją

Janusz N. stanął w progu firmy zlokalizowanej w południowej części Londynu z nadzieją na pracę. Tuż po wejściu do biura napotkał kilku innych w podobnej sytuacji.

- Wszyscy siedzieliśmy na krzesłach w pokoju z kilkoma biurkami i kilkuosobową chińską załogą zapewne administracji – relacjonuje radiu ORŁA fm Janusz N. - Po krótkiej chwili do pokoju weszła Pani Marta i rozdała nam formularze do wypełnienia. Imię, nazwisko, wcześniej wykonywany zawód, numer telefonu...”krótko i na temat”. Wszystko miało być zaakceptowane własnoręcznym podpisem, o który pani Marta prosiła jak najszybciej.

Zauważyłem, że na tym formularzu, który w całości był po angielsku, widnieje klauzula co do 100 funtów kaucji, które zwrócą nam po 3 miesiącach pracy. W przypadku rezygnacji z pracy przed upływem 2 tygodniowego wypowiedzenia kaucja przepada. Obowiązuje nas również dwudniowe szkolenie, za które zapłacą nam po 10 funtów dziennie. Pani Marta ponaglała wypełnianie formularza, nie zadała sobie jednak trudu, żeby przetłumaczyć nam wspomniane przypisy. Miałem szczęście, że jednak coś rozumiałem. Teraz sądzę, że był to celowy zabieg. Ukradkiem przepisałem klauzule umieszczone drobnym pismem na dole. Oddaliśmy podpisane formularze a mnie zaczęły się rodzić kolejne pytania. Do biura wszedł tęgawy człowiek. Powiedział, że opowie nam o pracy. Nie mogłem się doczekać szczegółów – opowiada Janusz N.

Dostajecie co dostajecie

Tym razem pan Rafał spokojnym tonem powiedział, że praca jest związana z przygotowywaniem partii mięsa i pakowaniem jej przez 9 i pół godziny dziennie. Obowiązują nas dwie przerwy, ta pierwsza na 5 minut, żeby "załatwić swoją potrzebę" - dodał. Druga półgodzinna, na zjedzenie obiadu. Po 2 tygodniach musimy oddać firmie 100 funtów na kaucję, przy następnej wypłacie kolejne 100. Co tu jest grane? - pomyślałem. Któryś z aplikantów zapytał nieśmiało - Ile na godzinę? 5.75 brutto – padła odpowiedź. Czyli firma nas ubezpiecza - dodałem. Jak się sprawdzicie to po 3 miesiącach może podpiszemy z wami umowę a ubezpieczyć to się musicie sami – odparł mężczyzna. To na co idzie w takim razie ten podatek? - zapytałem.

- Na konto dostajecie tylko kasę netto, a za 3 miesiące może podpiszemy z wami umowę – odparł zdenerwowanym głosem pan Rafał. Chwila ciszy i jeszcze jedna nowina z tych samych ust.

-Dostaniecie kalosze ochronne, kaucja wynosi 12 funtów, szafka plus klucz do niej - 10 funtów.

Miałem szansę zostać oszukanym

Nie miałem więcej pytań, to miejsce przyprawiło mnie o obrzydzenie. Wszyscy milczeli, nie chcieli ryzykować szansy na pracę. Skąd ta kaucja za kalosze i szafkę? Praca bez żadnej umowy! To co czytałem przed wyjazdem z Polski na temat nielegalnej pracy w Londynie stało się teraz realnym przykładem, który to potwierdzał. Po krótkiej wymianie spojrzeń dwójki prowadzącej rekrutację, wiedziałem, że dla mnie nie ma tu miejsca. Podziękowano nam za przyjście na spotkanie. Na odchodne dodano, że skontaktują się z kimś z nas jeszcze dziś wieczorem. Wyznaczona osoba będzie mogła liczyć na pracę. Nie miałem pojęcia co kryje się poza biurem w środku hal targowych. Mogłem tylko domyślać się, że i tam nagminnie łamane są wszelkie prawa pracy a pracownik jest wyzyskiwany do ostatnich sił za niewiarygodnie małe pieniądze.

- Wyszedłem zrezygnowany razem z innymi uczestnikami spotkania. Wieczorem oczywiście nikt do mnie nie zadzwonił z firmy. Prawdę mówiąc wcale się tego nie spodziewałem – powiedział Janusz N. w anonimowej rozmowie radiu ORŁA fm.

Rozsądek Janusza pozwolił mu uniknąć nielegalnej pracy. Wielu jednak zgodziło się na ten niesprecyzowany żadnym dokumentem układ. Wielu wolało nie zadawać niewygodnych pytań i "złapać cokolwiek", przecież o pracę ostatnio nie jest łatwo nawet w Londynie.

Imiona i inicjały zostały zmienione.

Artur Skupieński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polskalondynprzestępstwo
Zobacz także
Komentarze (0)