PolskaJak niż demograficzny wpłynął na polskie uczelnie? Sprawdziliśmy to

Jak niż demograficzny wpłynął na polskie uczelnie? Sprawdziliśmy to

Wstępne wyniki rekrutacji na polskie uczelnie publiczne pokazują, że na wielu z nich problem niedoboru studentów wynikający z niżu demograficznego wydaje się być obcy. Choć część szkół wyższych zmuszonych jest zamykać część kierunków, to jednak ich przedstawiciele twierdzą, że nie zawsze ma to związek z liczbą przyjętych na studia osób.

Jak niż demograficzny wpłynął na polskie uczelnie? Sprawdziliśmy to
Źródło zdjęć: © Fotolia

03.10.2015 | aktual.: 04.10.2015 18:46

W ostatnich latach rozpoczęcie roku akademickiego oznacza skrupulatne wyliczenia, czy z powodu niżu demograficznego zmalała liczba studentów, a jeśli tak - to o ile. Choć rzeczywiście należy stwierdzić, że szkoły wyższe o kandydatów walczą coraz śmielej, bo i tych jest coraz mniej, to jednak z drugiej strony należy dodać, że spora część uczelni na brak zainteresowania ofertą ze strony przyszłych studentów narzekać nie może.

Malejąca liczba maturzystów ściśle wiąże się ze wskaźnikami przyrostu naturalnego. Te bowiem nie napawają optymizmem - w 1990 r. na świat przyszło w Polsce 547 700 dzieci, jednak w 1996 r. - już tylko 428 200. Każdy kolejny rok przynosił spadek liczby urodzeń - w 2003 r. było już ich jedynie 351 100. Nie pozostaje to bez wpływu na rekrutację na uczelnie wyższe. Prognozy socjologów mówią, że za kilka lat liczba maturzystów zmniejszy się na tyle, że z dostaniem się na studia nie będzie żadnych trudności i trafi na nie każdy, kto tylko taką wolę wyrazi.

Niedawny raport Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wykazał, że w Polsce studiuje ok. 1,67 mln osób, a w ciągu najbliższej dekady ta liczba zmaleć ma do 1,25 mln. Prof. Wiesław Banyś, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, uznał, że mniejsza liczba studentów może być szansą na poprawienie jakości kształcenia, oferty dydaktycznej, kontaktów z otoczeniem społeczno-gospodarczym czy komercjalizacji badań naukowych. Niż pozwolić miałby również na poprawę kontaktów na linii student-wykładowca, zbliżając je do tradycyjnego modelu mistrzowsko-uczniowskiego.

Postanowiliśmy sprawdzić na kilku publicznych uczelniach w Polsce, czy rzeczywiście studentów ubywa w porównaniu z poprzednimi latami. Można wysnuć ogólny wniosek, że duże i renomowane uczelnie, zwłaszcza znajdujące się w dużych miastach, na brak studentów narzekać nie mogą. W mniejszych ośrodkach akademickich sytuacja wygląda różnie - czasem jest to nieznacznie mniejsza liczba niż w latach poprzednich, innym razem - uruchomienie wielu kierunków jest niemożliwe. Należy jednak zaznaczyć, że część liczb przedstawionych w tekście może nieznacznie zmienić się, przede wszystkim z uwagi na to, że na niektórych uczelniach rekrutacja trwa jeszcze w pierwszych dniach października.

Na pewno na brak zainteresowania ofertą nie może narzekać Uniwersytet Warszawski oraz Politechnika Wrocławska. Według szacunkowych danych, na pierwszą ze wspomnianych uczelni dokonano łącznie ok. 60 tys. rejestracji - o 4000 więcej niż w roku ubiegłym, jednak jak na razie studentów przyjęto o tysiąc mniej niż w roku akademickim 2014/2015. W przybliżeniu, nowy rok rozpocznie na UW ok. 17 tys. osób.

- Pomimo niżu demograficznego i coraz mniejszej liczby maturzystów, rekrutacja na studia na Politechnice Wrocławskiej w tym roku była na poziomie niemal identycznym, jak w latach ubiegłych. W porównaniu z poprzednim rokiem mieliśmy nawet nieznacznie więcej kandydatów - mówi WP Andrzej Charytoniuk z biura prasowego Politechniki Wrocławskiej.

Sytuacja wygląda dobrze również na innej wrocławskiej uczelni - Uniwersytecie Wrocławskim. Do systemu rekrutacyjnego zalogowało się ok. 3000 więcej kandydatów niż w roku ubiegłym, co ostatecznie przełożyło się na przyjęcie na studia 500 osób więcej w porównaniu z rokiem 2014/2015. Dr Jacek Przygodzki, rzecznik UWr., zauważa, że taki trend wzrostowy widoczny jest na uczelni już od trzech lat.

Całkiem dobrze sytuacja wygląda na uczelniach ekonomicznych. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja na jednej z czołowych tego typu uczelni w Polsce, biorąc pod uwagę ranking "Perspektyw" - Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.

- Od 2013 r. liczba studentów rozpoczynających u nas studia dzienne stale rośnie - w roku akademickim 2013/2014 przyjęliśmy niecałe 1900 nowych studentów, w tym roku akademickim naukę na I stopniu rozpoczęło 2316 studentów - przedstawia w rozmowie z WP Iwona Cieślik, kierownik Działu Marketingu poznańskiego UE.

Względnie dobrze sytuacja wygląda na dwóch uczelniach publicznych na wschodzie Polski - Uniwersytecie w Białymstoku oraz Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W Białymstoku na pierwszy rok studiów I stopnia przyjęto 140 osób więcej niż rok temu, zaś zarejestrowanych kandydatów było nawet 500 więcej.

- Jesteśmy zadowoleni z wyników. Obawialiśmy się, że na skutek niżu, chętnych, a w efekcie przyjętych, będzie mniej niż w roku poprzednim. Tymczasem, na studiach I stopnia i jednolitych magisterskich nabór jest nawet lepszy niż przed rokiem - mówi Katarzyna Dziedzik, rzecznik prasowy białostockiej uczelni. Również na KUL, jeszcze przed zakończeniem rekrutacji, mówi się o pewnych wzrostach w porównaniu z rokiem ubiegłym. Studia I stopnia na KUL rozpocznie około setki studentów więcej niż w roku 2014/2015.

O ile jednak na plus wypadają studia I stopnia, o tyle zarówno Uniwersytet w Białymstoku, jak i Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, zaznacza, że ubywa rokrocznie studentów przyjętych na studia II stopnia (magisterskie).

- Nie jest to jednak pokłosie niżu demograficznego, ale zmiany mentalności obecnych studentów. Część z nich kończy swoją edukację po uzyskaniu tytułu licencjata bądź inżyniera, skupiając się na rozwoju kariery zawodowej - diagnozuje Iwona Cieślik z UE w Poznaniu.

Znacznie mniej studentów niż w roku ubiegłym rozpocznie studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu - według szacunków uczelni - nawet około 1000 w porównaniu z rokiem ubiegłym. Z uwagi na to, UMK nie uruchomiło szeregu kierunków - m.in. agrobiologii, studiów wschodnich, polityki publicznej czy technologii proekologicznych i zarządzania środowiskiem.

Niektóre kierunki zamknięto także na UwB oraz KUL - na pierwszym z nich jest to przyroda i ochrona środowiska na studiach pierwszego stopnia i filozofia oraz polityka społeczna na studiach drugiego stopnia. KUL likwiduje politologię na studiach II stopnia oraz niestacjonarne studia I stopnia na kierunku pedagogika na Wydziale Zamiejscowym Prawa i Nauk o Społeczeństwie w Stalowej Woli.

- Studentów będzie mniej, i owszem - kilka kierunków nie ruszy. Nie wiązałabym jednak tych wskaźników bezpośrednio. To, czy i ile kierunków nie jest uruchomionych, zależy nie tyle od sumy zainteresowania, co od rozkładu zainteresowania kandydatów poszczególnymi kierunkami. Jedne są oblegane, inne wybierane niechętnie - i te ostatnie nie ruszają - tłumaczy Katarzyna Dziedzik z Uniwersytetu w Białymstoku.

Po wskazanych przykładach widać, że nie ma zbytniego zainteresowania kierunkami przyrodniczymi, jednak nie jest to regułą. Na Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu nie ruszą również kierunki humanistyczne - filologia polska czy kulturoznawstwo, oraz techniczne - elektronika i telekomunikacja. Dodatkowo, na radomskiej uczelni nie zostanie uruchomionych 20 kierunków studiów niestacjonarnych.

W złej sytuacji, oprócz mniej renomowanych uczelni publicznych, znajdą się także uczelnie prywatne. Specjaliści twierdzą, że w najbliższych kilkunastu latach zniknie ponad 200 prywatnych szkół wyższych.

Wbrew temu, co sugerował w przytoczonym wcześniej komentarzu prof. Banyś, poziom i jakość kształcenia może w nadchodzących latach obniżyć się i to znacznie. To nieunikniona konsekwencja zmian demograficznych, z których wynika, że za kilka lat każdy maturzysta będzie - niemal automatycznie - studentem. Wyjściem, ratującym poziom edukacji, może być zmniejszenie liczby miejsc na uczelniach, jednak stanie się to kosztem etatów pracowników naukowych i dydaktycznych.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)