Jak Kaczyński zabierał Platformie najważniejszy elektorat. Biznes w końcu polubił się z liderem PiS
• PiS poprawiło swoje notowania wśród środowisk biznesowych
• Jeszcze 2 lata temu Jarosław Kaczyński straszył przedsiębiorców "karnymi podatkami"
• Będąc w opozycji, partia konsultowała program gospodarczy z wieloma przedstawicielami kręgów ekonomicznych
• Zaraz po dobrych sondażach dla PiS, rozpoczęło się stopniowe zacieśnianie "sojuszu"
• Wszystko to dzieje się pomimo wielu rozdźwięków w oczekiwaniach obydwu stron - program PiS jest mocno socjalny, co nie jest w smak przedsiębiorcom
• Zdaniem ekspertów, takimi zabiegami, Prawo i Sprawiedliwość wyśrodkowało oczekiwania swoich wyborców, ale ostrzegają przed "ciągnięciem partii w lewo"
07.10.2015 | aktual.: 10.12.2015 16:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
PiS będąc w opozycji przygotowywało się do najbliższych wyborów - w ciągu ostatnich dwóch lat opracowało program gospodarczy, który skonsultowało z przedstawicielami różnych środowisk. - To były różne podmioty, między innymi Centrum im. Adama Smitha, Związek Pracodawców i Przedsiębiorców (ZPP), konsultowaliśmy program ze Związkiem Banków Polskich, uczelniami i wykładowcami ekonomicznymi, Fundacją Republikańską - wymienia poseł Prawa i Sprawiedliwości Henryk Kowalczyk. Jak dodaje, oprócz samych konsultacji poparto go również debatami ekonomicznymi - ostatnia miała miejsce w lipcu, podczas trzydniowej konwencji PiS w Katowicach.
Wszystkie wymienione przez Kowalczyka organizacje zrzeszają ekspertów cieszących się sporym poważaniem w środowisku. Co więcej, niektóre postulaty przedstawiane przez te grupy zazębiają się z programem wyborczym PiS. Przykładem są poniedziałkowe propozycje ZPP, w których oprócz zmian w opodatkowaniu pracy, zawarto też postulat uszczelnienia systemu fiskalnego i zaalarmowano o ogromnej skali wyłudzeń podatku VAT - czyli programowe założenia Prawa i Sprawiedliwości.
Zmiana w traktowaniu przedsiębiorców to jedna z najważniejszych części kampanii wyborczej PiS. Jeszcze dwa lata temu Jarosław Kaczyński straszył biznesmenów "karnymi podatkami", jeżeli Ci nie podwyższą płac pracownikom. Prezes PiS ostatnie miesiące poświęcił na to, by te stosunki z biznesem naprawić - i udało mu się to koncertowo. Podczas tworzenia programu gospodarczego, to właśnie z nim spotykali się przedstawiciele biznesu.
A gdy tylko pojawiły się pierwsze sondaże, dające PiS-owi nawet większość pozwalającą na samodzielne rządy, należało spodziewać się reakcji środowiska na wyciągniętą dłoń Kaczyńskiego, które za to zainteresowanie odpłaciło mu się z nawiązką, czego przejawem jest tytuł Człowieka Roku, jaki przyznano mu na Forum Ekonomicznym w Krynicy - pomimo tego, że w 2014 roku jego ugrupowanie przegrało (co prawda nieznacznie) zarówno w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jak samorządowych, co odnotowali wszyscy komentatorzy.
Czując sondaże
Ta sytuacja nie dziwi ani prof. Rafała Chwedoruka ani prezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego. - Byłoby dziwne, gdyby przedsiębiorcy, a w zasadzie menadżerowie, którzy byli w Krynicy, zwłaszcza ze spółek z udziałem rządu, nie zauważyli prawdopodobnej zmiany władzy - ocenia Sadowski. - Na całym świecie kręgi biznesowe wpływają na politykę, to zresztą jest czasami oceniane jako problem demokracji, która przegrywa z biznesem. Ta historia pokazuje ten mechanizm - dodaje prof. Chwedoruk.
- Przykładem na takie szukanie kontaktu z biznesem może być przyciągnięcie do PiS Jarosława Gowina, który - nie umniejszając mu jako politykowi - nie jest tak popularny w skali kraju, by przysporzyć tej partii nowych głosów, natomiast zawsze miał liberalne podejście do gospodarki - stwierdza politolog.
Zdaniem Sadowskiego, przedsiębiorcy najwidoczniej stwierdzili, że Ci, którzy idą po władzę, nie są "tacy najgorsi, jak się o nich mówiło". Prezydent Centrum im. Adama Smitha wskazuje również, że zainteresowanie ludzi biznesu programem Prawa i Sprawiedliwości może być spowodowane też wprowadzanymi przez rząd PO-PSL programami socjalnymi, które nie zawsze podobały się przedsiębiorcom.
Rozdział programowy
Na razie, pomimo tego że do wyborów zostały niecałe trzy tygodnie, nie pojawiły się głosy polemizujące z programem PiS. Z kolei, po ogłoszeniu swoich pomysłów na gospodarkę, z mocną krytyką ekspertów spotkała się Platforma Obywatelska, a zwłaszcza wyliczenia Janusza Lewandowskiego związane z iluzoryczną obniżką podatków.
Tymczasem jeden ze sztandarowych projektów Prawa i Sprawiedliwości na te wybory, czyli ogłaszany przez Beatę Szydło program "Rodzina 500+", według którego polskie rodziny otrzymywałyby 500 złotych miesięcznie na każde drugie i następne dziecko, z taką krytyką się nie spotkał, choć znacząco obciążyłby budżet kraju i nie jest pomysłem liberalnym - a więc nie powinien spotkać się z aprobatą przedsiębiorców. Biznes jednak nie zareagował negatywnie, a autorski projekt Szydło skrytykował jedynie Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, który wywodzi się z tego środowiska.
Szydło zajęła się też ryzykowną częścią kampanii, a mianowicie przekonaniem górników. Kandydatka PiS na premiera często pojawia się na Śląsku, akcentując swoje poparcie i zapewnia, że to właśnie na Śląsku "jest przyszłość polskiej gospodarki, przemysłu, produkcji". Aczkolwiek w przypadku górnictwa eksperci są raczej sceptyczni i przeważają głosy, że bez redukcji w tym sektorze całą branżę czeka kataklizm.
Z kolei Jarosław Kaczyński zajął się ogólnymi aspektami programu PiS. Nie wtrąca się w bardziej socjalne i bliższe związkowcom tematy. Mówi raczej o zmianach potrzebnych - jakżeby inaczej - w funkcjonowaniu spółek Skarbu Państwa, ułatwieniach dla przedsiębiorców i i akcentuje, że potrzebna jest gospodarka oparta na prywatnej własności, którą w ekstremalnych przypadkach powinno wspierać państwo.
Według prof. Chwedoruka, obecna sytuacja to efekt tego, że Prawo i Sprawiedliwość wyśrodkowało w jakiś sposób oczekiwania biznesu i swojego stałego elektoratu. Jak wskazuje politolog, w kwestiach kulturowych większość wyborców PiS jest konserwatywna, jednak w kwestiach gospodarczych "ciągną swoją partię w lewo". - Skrajnie liberalny program w Polsce sprawdza się tylko wobec dwóch grup: jedną z nich zawsze tradycyjnie zagospodarowywał Janusz Korwin-Mikke, a druga to osoby najzamożniejsze. Na takich wyborcach można wejść do Sejmu, ale nie można dzięki nim wygrać wyborów i rządzić - ocenia.
Tym poparciem ze strony biznesmenów PiS zadał spory cios Platformie, która dotychczas lansowała się na liberalną i postępową, a więc najbardziej przyjazną przedsiębiorcom. Jednak 8 lat rządów, brak kilku zapowiadanych ustaw oraz wcześniej wspomniana strategia Prawa i Sprawiedliwości spowodowały, że PO straciła jeden ze swoich największych atutów, dzięki którym wygrywała poprzednie wybory.
Co potem?
W Polsce po wyborach zwycięzca bierze wszystko. Dlatego też, świat biznesu obserwuje wyborczą loterię - dla przedsiębiorców i menadżerów bardzo ważnym resortem jest ministerstwo Skarbu Państwa, które obsadzać będzie zwycięska partia. To, jak silnie powiązany jest biznes z polityką można było zauważyć w ciągu ostatnich miesięcy, gdy rząd chciał wymusić na spółce Tauron kupno kopalni Brzeszcze, by móc stworzyć nową Kompanię Węglową. W czerwcu zakończyło się to fiaskiem, ale tydzień temu wymieniono zarząd Tauronu, łącznie z prezesem. Na trzy tygodnie przed wyborami. A nowe szefostwo już zapowiedziało, że jest gotowe wspomóc rządowy projekt naprawczy dla górnictwa.
Czy te wcześniejsze uprzejmości wymieniane między biznesem a Kaczyńskim okażą się opłacalne dla przedsiębiorców? Nie wiadomo. Aczkolwiek Andrzej Sadowski wskazuje, że czas na ocenę tych decyzji przyjdzie dosyć szybko, bo już podczas pierwszych stu dni nowego rządu.