Jadwiga Staniszkis: Trywialność?
Czy znajdzie się krąg osób, który porwie młodych ludzi? Pokaże, że Polska nie jest krajem banalnym? - zastanawia się w felietonie, pisanym dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis.
"Ten kraj jest trywialny. Nie wzbudza marzeń". Takiego argumentu użył syn moich znajomych, zawiadamiając ich, że emigruje. Nie, nie bał się bezrobocia (jak - wg badania CBOS-u około dwie trzecie jego rówieśników). Męczy go pospolitość (a jest wykształcony na tyle dobrze, że wie, iż jest to nieodłączny skutek rozwoju zależnego w jakim ugrzęzła Polska), z histerycznymi ekscesami w sferze kultury (teatr!), też świadczącymi o popadanie w marazm, entropię, wtórność i gorączkowymi próbami reanimacji. Z konfliktami wokół spraw poważnych (np. miejsce religii) ale już traktowanymi i wyrażanymi w sposób wysoce niepoważny (osoba księdza Lemańskiego i jego retoryka).
Został wychowany (a urodził się już w pokomunistycznej Polsce) w przekonaniu, że o sukcesie decyduje indywidualnie wybrana strategia. Że żyjemy w "normalnym" kapitalizmie i przegrana to tylko wina danej osoby. Rodzice, sami zmęczeni bagażem solidarnościowej (i zdradzonej w nowej Polsce) retoryki nie mówili mu o ojczyźnie jako zadaniu, o odpowiedzialności za innych, o tym że gdy jest źle, należy coś z tym zrobić.
Pogarszający się poziom nauczania przedmiotów humanistycznych (nawet w jego, bardzo dobrej, prywatnej szkole) nie pozwolił mu dostrzec wyzwania, kryjącego się w polskiej historii. Gdy zawsze albo wyprzedzaliśmy, albo spóźnialiśmy się o fazę. Gdy w XVI-XVII wieku inni tworzyli silne, scentralizowane państwa, Polska stanowiła przykład struktury sieciowej, łączącej - przez traktaty i "unie" segmenty o odmiennej religii i kulturze (Prusy Książęce, Litwa, Ukraina).
Pozorna słabość państwa (bo było wciąż skuteczne w realizowaniu swoich celów) rekompensowała siła społeczeństwa politycznego. Ograniczonego do stanu szlacheckiego i regulowanego przez honor. Reformy - polityzacje innych stanów, unifikacja prawa i procedur (znosząca specyfikę reguł w poszczególnych segmentach państwa) paradoksalnie nie wzmocniły państwa (rozsadzanego z zewnątrz) ale podzieliły, jednolite dotychczas, społeczeństwo polityczne. Kontrreformacja z kolei, unieruchomiła ruch idei. I zwyciężając - wyrugowała napięcie które na Zachodzie spowodowało rozwój świeckich filozofii politycznych.
Teraz, nieskutecznie, próbujemy zbudować nowoczesne państwo. Rozbudowana armia urzędników (administracji centralnej i samorządowej) kosztuje ponad 100 mld złotych rocznie. Gdy inni w Unii stosują sieciowość (której kiedyś byliśmy pionierami) my - nieudolnie - centralizujemy i upartyjniamy państwo. Licząc na lojalność dzięki klientelizmowi i zastraszaniu.
Postawić Polskę na nogi - przez skok myślowy (w sposobie konceptualizacji siebie) i zmianę struktur, procedur i personelu - to zadanie dla dobrze wykształconych, młodych ludzi. Ale trzeba by to zadanie im powierzyć. Oddać im państwo, tak jak - od zera - budowano je po 1918 roku. Bo po 1989 był to strachliwy, zgniły kompromis z aparatem komunistycznym i kapitalistami politycznymi, głównie rodem ze służb.
Według badań młodzi nie wierzą w skuteczność narzędzi politycznych. Uważają partie za siedlisko miernot kierujących się osobistym interesem, ambicjami i resentymentem. Więc nie wejdą w "normalną" politykę. Czy znajdzie się krąg osób - też młodych - który ich porwie? Pokaże, że Polska nie jest krajem banalnym. I że wciąż są szanse na zbudowanie tu instytucji na miarę wyzwań? A to, że jest trudno i panuje marazm - to tylko czyni owo wyzwanie bardziej pasjonującym!
Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski