Jadwiga Staniszkis: to mnie przeraża
O czym rozmawiać? O czym myśleć po Euro? Takie uwagi komentatorów, ale też i zwykłych ludzi, przerażają mnie. Nie tylko bowiem ujawniają pustkę i jałowość codziennej krzątaniny, ale również tęsknotę do jakieś formy wspólnoty. Bo nie odnajduje się jej w "zwykłym" życiu - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis.
Falujący tłum, połączony podobnym, a przez to spotęgowanym, wektorem emocji jest tylko iluzoryczną wspólnotą. Znacznie trwalsze - choć też nie wieczne - bywa doświadczenie wspólnoty przez ruch społeczny. Gdy, jak w Solidarności, doświadczenie indywidualnej przemiany i nowej wiedzy o sobie, na przykład o własnej zdolności ryzykowania w imię wartości, łączyło się z poczuciem, że inni przeżywają to podobnie. I że wyzwolona w ten sposób energia tworzy historię.
Dziś takim doświadczeniem mogłoby być masowe przebudzenie - tak w Polsce rzadkich - postaw propaństwowych. Z domaganiem się od Donalda Tuska wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec urzędników wymienionych w decyzji prokuratury o umorzeniu cywilnego wątku śledztwa smoleńskiego. Żadne z tych zaniedbań nie było bezpośrednią przyczyną tragedii. Nie podlega więc kodeksowi karnemu. Ale ich suma, będąca równocześnie syntetycznym wskaźnikiem niskiej jakości państwa, przyczyniła się do uznania przez stronę rosyjską, iż ma do czynienia z quasi-oficjalną wizytą niskiej rangi. A to już było jedną z przyczyn. Za jakość państwa odpowiada premier. Gdyby był honorowy, złożyłby dymisję.
Myślę, że walka o jakość i godność państwa mogłaby zintegrować we wspólnotę ludzi o bardzo różnych poglądach politycznych. I to mogłoby stać się zalążkiem współpracy przełamującej dzisiejszą, inercyjną, bo już rytualną, polaryzację.
Środowiska, które w historii naszego kraju odcisnęły swoje piętno, zawsze zaczynały od wymagania czegoś ponadstandardowego od swoich uczestników. Pamiętam to z czasów dzieciństwa w okresie stalinizmu, gdy mój ojciec siedział w więzieniu. I wysiłek dorosłych, aby ocalić coś, zapamiętać, pomagać sobie nawzajem. I my, uczniowie z całym doświadczeniem prac społecznych (zbieranie ziemniaczanej stonki, sporyszu w kłosach, sadzenie drzewek). Obowiązek pozostawienia po sobie śladu.
Komunistyczny totalitaryzm był zagrożeniem tak fundamentalnym że wymuszał podtrzymywanie wspólnot. Tych środowiskowych, korporacyjnych (mimo wszystko zachować standardy) do wyznaniowych i narodowych. Demokracja jest letnia i tworzy złudzenia, że wolności i godności jednostek nic nie zagraża. Że wszystko załatwią politycy.
Wspólnocie dbającej o odbudowanie jakości państwa, jako katalizatora społecznej energii (oczywiście w ramach możliwych w zintegrowanej Europie), powinien towarzyszyć wysiłek stworzenia wspólnoty w kulturze. Bo ci, którzy czytali te same książeczki w dzieciństwie; ci, co stali w komunizmie po karnet na filmowe konfrontacje i tęsknili do świata bez cenzury; ci co - jak ja - w epoce socrealizmu, jako dzieci - chodzili na kursy historii sztuki uczące, że styl to kwestia wyboru, dziś także potrafią ze sobą rozmawiać - mimo różnic.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski