Jadwiga Staniszkis: Janusz Palikot to cynik, ale Donald Tusk jest jeszcze większym
Awantura w mediach i sejmie wokół Janusza Palikota pokazuje, że ten jest nie tylko cynikiem - choć Donald Tusk jest większym - ale iluzjonistą, mylącym politykę z wyciąganiem z kapelusza kolejnych pomysłów. Awantura ta przesłania dwa ważne, choć nie eksponowane, spory na scenie publicznej: o sposób tworzenia prawa i o "łatwe" unijne pieniądze.
12.02.2013 | aktual.: 12.02.2013 16:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Spór pierwszy toczy się niejawnie w PO, wśród przeciwników "związków partnerskich". Choć głosowali podobnie, różnią się argumentami. Religijnymi, jak poseł Godson, co ułatwia jego krytykom zarzut dążenia do teokracji. Konstytucyjnymi, jak Gowin, co ów zarzut teokracji unieważnia. I pragmatycznymi, jak Żalek i prezydent Komorowski, postulujący podmiotowe rozszerzenie istniejącego prawa, co miałoby zapobiec i eskalacji żądań, i - powtórzeniu w sejmie gorszącego widowiska.
"Podwójne obywatelstwo" - jak to ujmował św. Augustyn - narzucone człowiekowi wierzącemu przez religię, może – doraźnie – prowadzić do dewaluacji porządku politycznego. Ale według św. Augustyna, to złudzenie. Bo zło według niego leży przede wszystkim w sferze poznawczej. W niezdolności odróżniania, w życiu indywidualnym i zbiorowym, co jest dobre, a co - nie. Ze świadomością ambiwalentności zasady wolności. I tego, że główną przyczyną upadku państw był brak dążenia do - niemożliwego, jak sam podkreślał - osiągnięcia "cnót uniwersalnych". Bo liczy się sam wysiłek. Klamrą powyższego niech będzie przypomnienie, że wybitnym Augustianinem jest Benedykt XVI, który nieoczekiwanie ogłosił swoją rychłą abdykację. A w tym samym dniu jeden z kardynałów z Kongregacji Rodziny zawiadomił o konieczności podjęcia dyskusji o związkach partnerskich, bo "są tak liczne". Czy to rewolucja w Kościele? Czy to ma związek z decyzją Papieża?
Drugi, podskórny spór dotyczy pieniędzy w nowej unijnej perspektywie 2014-20. I nie chodzi tu o wysokość sum, ale o cztery kwestie.
Po pierwsze, czy jest coś, czego nie wiemy. Inaczej: czy premier Tusk nie obiecał zgody na przyjęcie w Polsce rozwiązań, które mogą nas w przyszłości drogo (więcej niż zyskaliśmy!) kosztować? Na przykład - zgody na utrzymanie, w ramach unii bankowej, nadzorów krajowych tylko tam, gdzie są banki "matki"; czyli - nie u nas.
Po drugie, owe dyskusje przypominają, że pieniądze w nowym budżecie UE są tylko pozornie "łatwe". Z jednej strony mamy "Strategię 2020", wskazującą, że chodzi głównie o inwestycje euro-regionalne (ponadgraniczne) i zwiększające innowacyjność. Rząd Tuska nie ma tu żadnej wizji, ani planów, co może oznaczać niezdolność do realnego skonsumowania tych środków. Z drugiej strony zapomina się, że (nawet bez odliczenia naszej składki do UE) to rocznie tylko ok. 5 proc. PKB. Przejęcie środków unijnych na inwestycje drogowe przez pośredników (i bankructwa bezpośrednich wykonawców) pokazały, że przy złym prawie i skorumpowanym nadzorze (oraz – z systemową już, pod rządami Tuska, niekompetencją i nieodpowiedzialnością państwa) nawet duże środki nie stają się impulsem dla rozwoju kraju. A równocześnie – przestaje się dbać o kondycję reszty gospodarki.
Po trzecie, na tym tle najlepiej wypada rolnictwo, które otrzyma mniej środków). Bo tam o inwestycjach (oczywiście w grupie gospodarstw rynkowych) decydują sami producenci. A nie biurokracja i polityczne lobby.
Po czwarte, w Parlamencie UE, gdzie będzie druga runda budżetowych negocjacji trzeba przede wszystkim walczyć o otwartości i elastyczność budżetu. Możliwość przesuwania sum w czasie i między działami gospodarki. I - w wypadku Polski - możliwość zarezerwowania pieniędzy na polityki których jeszcze nie wymyślono. Na przykład, jak powstrzymać zapaść demograficzną? I jak walczyć z bezrobociem wśród młodych, aby zapobiec masowej emigracji – co tylko tą zapaść przyspieszy? Może sponsorowany przez państwo powrót do szkoły i na studia (jak w Szwecji) ? Czy - pomoc rodzinom? Czy – formalne wybieranie przez młodych wyborców w województwach, powiatach i gminach swoich gabinetów cieni. Aby, przez takie podwójne państwo, wciągnąć młode pokolenie do współdecydowania!
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla WP.PL