Jadwiga Staniszkis: Donald Tusk staje się obciążeniem dla PO
Drażnią mnie politycy, którzy myślą wyłącznie w kategoriach przeszłości. Ale jeszcze bardziej tacy, którzy jak premier Tusk, poświęcają przyszłość dla teraźniejszości. A ściślej – dla stabilizacji swojej pozycji. Nie piszę „władzy” bo Tusk panuje, a nie rządzi. Nie kontroluje bowiem procesów realnych - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w najnowszym felietonie dla WP.PL
13.08.2013 | aktual.: 13.08.2013 17:44
Szczęśliwie widać już wyraźnie, że nawet dla PO Tusk staje się obciążeniem. Wskazuje na to niska frekwencja w wyborach przewodniczącego PO. Dodatkowo Tusk wszedł w konflikt ze służbami. Jego wypowiedz o panu Pawle Majcherze z MSW jako „pisiorze” jest nie tylko skandaliczna, bo pokazująca, iż pełne upartyjnienie państwa to ideał Tuska. Wypowiedz ta pokazuje też jego strach i brak zrozumienia, czym jest „służba cywilna” w administracji państwowej.
Formalni i nieformalni funkcjonariusze służb dzielą się na tych, którzy - w imię profesjonalizmu - stawiają się ponad bieżącą politykę i uważają polityków za niedoinformowanych frajerów. Czasem towarzyszy temu swoisty romantyzm: tajemnica, elitarność, kontrola. Niekiedy patriotyzm (jak go sami definiują). Druga grupa to ci, którzy są gotowi służyć partii władzy i bezkrytycznie bronić jej interesów.
Na to nakłada się drugi podział. Na tych, którzy udają bystrzejszych, niż są i tych, którzy udają głupszych (co dla osób postronnych jest znacznie bardziej niebezpieczne). Nie będę pisała gdzie lokuję ministra Sienkiewicza, a gdzie Pawła Majchera, o którym premier wspomniał, że „zrobi z "pisiorem" w MSW porządek”. Ale ta wypowiedz na pewno podsyciła napięcie tlące się już w firmie ze względu na wspomniany wyżej podział.
W czasie rządów PO nie tylko obniżono jakość państwa – choćby poprzez złe prawo, połowiczne reformy, (np. w prokuraturze) czy upartyjnienie. Odeszli fachowcy (np. gen. Rapacki) posiadający informacje o narastającej szarej strefie, np. w sferze podatkowej: patrz nasilające się przekręty co do VAT-u.
Wypowiedz premiera pokazuje, że nie tylko usiłuje on niezręcznie (żarty z nazwiska p. Majchera) udowadniać, że jest „swój chłop”, (choć nie jest) ale że ustawia się na linii walki, której zapewne - w dłuższej perspektywie - nie wygra.
Być może w całej aferze chodziło o wbicie klina między Tuska a Sienkiewicza. Bo ktoś (Graś?) poczuł się odsunięty. Na pewno nie był to Schetyna. Bo on też staje się ofiarą tej intrygi.
* Jadwiga Staniszkis dla WP.PL*