Rosjanie w Ustce. Straż Graniczna nie pozwala im zejść na ląd
Z Bałtijska w Królewcu przypłynął do Ustki jacht, na pokładzie którego znajduje się dwójka Rosjan. Jednostka pływa pod polską banderą, jednak Rosjanie nie mają prawa zejść na ląd.
08.08.2023 | aktual.: 08.08.2023 15:30
Jacht zawinął do portu w Ustce ze względu na zły stan zdrowia kapitana jednostki. Rosjanie - mężczyzna i kobieta - nie mają prawa wjazdu do Polski, w związku z czym jednostka znajduje się pod obserwacją funkcjonariuszy Straży Granicznej.
"Polina" to jednostka sportowo-żeglarska. Płynęła z rosyjską załogą na pokładzie. Kapitanem, jak podaje portal gp24.pl, jest mężczyzna, który wyruszył w rejs z kobietą. Jacht został najprawdopodobniej wyczarterowany.
- Na pokładzie jachtu pływającego pod polską banderą znajduje się dwoje obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy płynęli z Bałtijska w obwodzie królewieckim na Bornholm - powiedział "Głosowi Pomorza" Tadeusz Gruchalla, zastępujący rzecznika prasowego komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak dodał, jednostka mogła się poruszać po polskich wodach. - Podczas rejsu kierownik jednostki zgłosił bosmanowi portu w Ustce, że potrzebuje pilnej pomocy medycznej z uwagi na problemy z sercem - przekazał Gruchalla.
Zespół ratownictwa medycznego w porcie w Ustce
- Po zacumowaniu przy Nabrzeżu Kołobrzeskim w Ustce cudzoziemcowi udzielono pomocy przez przybyły na miejsce zespół ratownictwa medycznego. Zdaniem ratowników nie było konieczności hospitalizacji mężczyzny – powiedział gp24.pl Gruchalla.
- Ponieważ obywatele Rosji nie mieszczą się w katalogu osób uprawnionych do wjazdu na terytorium Polski, komendant placówki Straży Granicznej w Ustce wydał im decyzję o odmowie wjazdu. Jacht nie został zatrzymany, ale jest monitorowany przez Straż Graniczną. Z uwagi na sztorm cudzoziemcy przebywają na pokładzie jachtu w usteckim porcie, ale bez możliwości wyjścia na ląd. Gdy tylko warunki pogodowe pozwolą, wypłyną w swój rejs na wyspę Bornholm, przynajmniej tak deklarują - dodał zastępca rzecznika prasowego komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Sprawie przygląda się także Urząd Morski w Gdyni, który monitoruje sytuację.
Źródło: gp24.pl